W sobotę w Gruzji odbędą się wybory prezydenckie. Po raz pierwszy od 1991 roku nie będzie głosowania powszechnego. Głowę państwa będą wybierać elektorzy, czyli elity rządzące: deputowani parlamentu, przedstawiciele samorządów i regionów. Na karcie do głosowania tylko jedno nazwisko – Micheil Kawelaszwili. To były piłkarz reprezentacji Gruzji wytypowany przez rządzące Gruzińskie Marzenie.
Problem polega na tym, że opozycja nie uznaje wyniku wyborów parlamentarnych, w których rządząca partia wygrała z 54-proc. poparciem zdobywając 89 miejsc w 150-osobowym parlamencie. Żaden z 61 opozycyjnych deputowanych dotychczas nie przyjął mandatu, bo – jak twierdzą – wybory zostały sfałszowane. Wyniku wyborów nie uznała też obecna prezydent Salome Zurabiszwili.
Piłkarz zostanie prezydentem Gruzji. Obecna prezydent Salome Zurabiszwili nie chce odchodzić
Zurabiszwili popiera trwające od dwóch tygodni protesty, które wybuchły z nową siłą (po wyborach w październiku trwały przez kilka dni), po tym jak rząd Gruzińskiego Marzenia ogłosił wstrzymanie do 2028 r. rozmów o akcesji z UE. Prezydent zapowiedziała również, że nie ustąpi stanowiska piłkarzowi, bo nie uznaje legalności parlamentu i rządu. – To już rosyjski reżim – komentowała trwające w kraju represje wobec protestujących.
Czytaj więcej
Zamiast kontynuować reformy, Gruzini zajęli się wewnętrzną wojną polityczną. Młoda i krucha demokracja się posypała. Zachód też wyczerpał już wszystkie możliwe oferty dla Tbilisi.
Władze zaś ostrzegają głowę państwa, że jeżeli nie odejdzie 16 grudnia (wtedy kończy się kadencja Zurabiszwili), to zostanie pozbawiona ochrony ze strony państwa. Odpowiednią poprawkę już przegłosowali w parlamencie deputowani rządzącej partii. Wówczas wystarczyłaby decyzja Sądu Konstytucyjnego, który stwierdziłby fakt złamania prawa przez prezydenta. Sądy w Gruzji też znajdują się pod kontrolą Gruzińskiego Marzenia. Z kolei służba bezpieczeństwa państwowego Gruzji podała, że grupa miejscowych aktywistów będzie jakoby próbowała 14 grudnia „sztucznie zaogniać protesty” i „zakłócać” wybory.