Chociaż zgodnie z oficjalnymi deklaracjami Lewica swoją decyzję zakomunikuje 15 grudnia w trakcie Rady Krajowej, to kluczowe decyzje i rozmowy dotyczące kandydata czy kandydatki zapadają w tej właśnie chwili. Zgodnie z naszymi informacjami Lewica rozważa dwie osoby – prezydenta Włocławka Krzysztofa Kukuckiego („Rzeczpospolita” już pod koniec października jako pierwsza informowała, że taki pomysł na kandydaturę się pojawił) oraz wicemarszałek Senatu Magdalenę Biejat.
Z naszych rozmów wynika ponadto, że ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk nie jest w praktyce rozważana. Jak słyszymy w Lewicy, wynika to ze stanowiska Dziemianowicz-Bąk (które sygnalizowała też publicznie w tym roku) o jej rządowych priorytetach. Jakie zalety i wady stoją za aktualnie rozważanymi kandydaturami?
Kukucki: Samorządowiec z ważnymi dla Lewicy osiągnięciami
Nazwisko Kukuckiego pojawia się w tej prezydenckiej rozgrywce nie bez przyczyny. Po pierwsze, jako samorządowiec mógłby w kampanii wyborczej podjąć polemikę z innym kandydującym samorządowcem – prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim. Rozważania w Nowej Lewicy dotyczą też tematów kampanii wyborczej. Kukucki we Włocławku był w latach 2019–2023 wiceprezydentem miasta, później był senatorem z okręgu obejmującego Włocławek – zajmuje się i zajmował m.in. mieszkalnictwem (jako wiceminister rozwoju), wprowadził np. pilotażowo skrócony czas pracy w magistracie (teraz wynosi 35 godzin tygodniowo). Te wszystkie sprawy są bardzo ważne w długoterminowym planie Lewicy związanym też z wyborami parlamentarnymi w 2027 roku.
Problemem Kukuckiego – z czego zdają sobie sprawę nasi informatorzy – jest niska rozpoznawalność w porównaniu z innymi kandydatami w prezydenckim wyścigu, którą – jeśli Nowa Lewica na niego postawi – będzie musiała budować w toku kampanii.