Jedną z najważniejszych gwarancji praw obywatelskich jest, że wojsko nie może być używane wewnątrz kraju. Użycie sił zbrojnych do działań wewnątrz państwa (poza specyficznymi rodzajami sił, jak Gwardia Narodowa w USA czy WOT w Polsce) kojarzy się – słusznie – z krajami, gdzie z demokracją jest kiepsko, gdzie dochodzi do przewrotów i instalują się junty, zaś w przypadku naszego kraju – z ponurymi czasami stanu wojennego. Od utrzymania porządku w państwie są policja i ewentualnie inne służby, poddane ścisłej cywilnej kontroli, która – owszem – nad wojskiem jest także, ale jednak bardziej oddalona.
Rząd Donalda Tuska chce zrobić z wojska siłę policyjną
Tymczasem rządzący w przedstawionym właśnie projekcie ustawy o usprawnieniu działań Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, policji i Straży Granicznej na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa państwa chcą zrobić z wojska siłę policyjną. Co prawda w ramach zarządzanych odrębnie operacji na terenie kraju, a nie na zasadach permanentnych, ale jednak.
Uzasadnienie tego pomysłu, przyjęte w projekcie, nie jest przekonujące. To tłumaczenie idem per idem: „Powyższe regulacje mają na celu umożliwienie Siłom Zbrojnym realizację zadań zgodnie z oczekiwaniami państwa w zmieniających się warunkach bezpieczeństwa”. To wyimek ze znacznie dłuższego wywodu, który jednak – jak to zresztą często bywa z uzasadnieniami ustaw – niczego nie tłumaczy.
Czytaj więcej
Pojawiają się pomysły skrajnie niebezpieczne dla praw obywateli.
Sytuacja jest napięta, a nasze poczucie bezpieczeństwa jest poddawane próbie
W ramach nowych kompetencji żołnierze mają mieć dostęp do całego arsenału środków przymusu, których będą mogli używać wewnątrz kraju – podobnie jak policja. Ten fragment jest wprost przepisany z ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej. To wywołuje niepokój.