Niespodzianką jest jednak lepszy, niż się spodziewano, wynik Alternatywy dla Niemiec (AfD). Zwłaszcza że tuż przed wyborami zaliczyła szereg wizerunkowych wpadek dwójki swych czołowych kandydatów.
Test popularności rządzącej koalicji w Niemczech
W gruncie rzeczy, na co zwracają uwagę niemieckie media, wybory te były testem popularności rządzącej koalicji SPD, Zielonych i FDP kanclerza Olafa Scholza. Wypadł tragicznie.
Jednak o coraz gorszych notowaniach koalicji rządowej informowały w ostatnich miesiącach wszystkie badania opinii publicznej. Wyniki wyborów do PE to jednak nie sondaże, lecz przy rekordowej frekwencji niemal 65 proc. są realnym odzwierciedleniem sceny politycznej. Trójpartyjna koalicja rządowa zdobyła w sumie mniej głosów, bo zaledwie 29 proc., czyli o jeden punkt procentowy mniej niż główne ugrupowanie opozycji, czyli CDU w sojuszu z bawarską CSU. Przywódca CSU zdołał już zażądać, by Olaf Scholz podążył śladem Emmanuela Macrona i doprowadził do przedterminowych wyborów parlamentarnych.