Sztaby i przedstawicieli sześciu ogólnokrajowych komitetów wyborczych dzieli wiele, ale łączy kilka przekonań dotyczących ostatnich godzin kampanii. Jedno założenie dotyczy próby przekonania osób jeszcze niezdecydowanych, drugie – mobilizacji własnych zwolenników, również w ramach kampanii indywidualnych kandydatów i kandydatek.
Kilkanaście godzin po debacie w TVP o jej przebiegu najwięcej mówią politycy PiS. – Zdecydowanie uznajemy debatę za sukces premiera Morawieckiego i sztabu. Debata sprawiła, że nasi zwolennicy w ostatnich dniach kampanii wyborczej dostali jasny sygnał do mobilizacji. W ten tydzień wchodzimy z impetem – przekonuje jeden z naszych rozmówców z okolic sztabu PiS. Jak podkreśla, na szkodę PO zadziałały przede wszystkim nadmiernie rozkręcone przed debatą oczekiwania.
Czytaj więcej
Główni antagoniści w debacie TVP: Mateusz Morawiecki i Donald Tusk, dla których cała reszta miała być tylko tłem, zdecydowanie zawiedli. Retorycznie najlepiej wypadli Krzysztof Bosak i Szymon Hołownia.
PO: Sytuacja bez zmian
Politycy PO, z którymi z kolei rozmawialiśmy, przekonują, że debata nie przyniosła żadnych większych zmian. Jest oczywiście świadomość, że w debacie Tusk mógł wypaść lepiej, ale dobre oceny, które zbierają wystąpienia lidera Polski 2050 Szymona Hołowni oraz Joanny Scheuring-Wielgus z Lewicy, sprawiają, że ten wieczór opozycja jako całość może zaliczać na plus.
Jak zresztą tłumaczą nasi informatorzy z PO, już wiele dni temu zapadła strategiczna decyzja, by zmienić ton wokół mniejszych partii opozycyjnych. Tusk na marszu 1 października pozdrowił ze sceny Hołownię i Kosiniaka-Kamysza, co zostało definitywnie odebrane jako sygnał o ociepleniu. I tak ma być aż do wyborów. KO stawia jednocześnie na maksymalną mobilizację własnych zwolenników, zwłaszcza kobiet. – Zwycięstwo, pierwsze miejsce w wyborach, jest na wyciągnięcie ręki – przekonywał Tusk w trakcie wiecu wyborczego po debacie. Dla sztabowców PO „mijanka” z PiS na koniec kampanii to najlepszy możliwy scenariusz.