Prof. Anna Wojciuk: Trzeba zmienić ustrój Polski

Ten system to gra, w której zwycięzca bierze wszystko – mówi prof. Anna Wojciuk, UW, prezes stowarzyszenia Inkubator Umowy Społecznej.

Publikacja: 10.05.2023 03:00

Prof. Anna Wojciuk: Trzeba zmienić ustrój Polski

Foto: tv.rp.pl

„Umówmy się na Polskę” – co to za projekt i czego dotyczy książka o tym tytule?

To projekt, który wyszedł ze stowarzyszenia Inkubator Umowy Społecznej, łączącego ponad 130 osób, ekspertów. Co jest nietypowe dla naszych czasów, są to eksperci reprezentujący zarówno poglądy lewicowe i liberalne, jak i konserwatywne, prawicowe. To grono pracuje pro bono po to, żeby ustalić nowe zasady ustrojowe dla Polski. Książka jest napisana przez 28 autorów, również prezentujących różne poglądy ideowe. Wychodzimy od takiej diagnozy, że jako Polki i Polacy jesteśmy bardzo zróżnicowani. Są wśród nas osoby o poglądach mocno konserwatywnych, poglądach liberalnych, lewicowych i ustrój Polski, w jakim obecnie funkcjonujemy, niezbyt dobrze zarządza tą różnorodnością. Efektem tego jest sytuacja, w której po każdych wyborach prezydenckich czy parlamentarnych więcej niż połowa obywateli Polski nie czuje się u siebie. Ta sytuacja niestety się nasila, ponieważ rośnie też polaryzacja polityczna.

I jaka jest odpowiedź ustrojowa na te wyzwania?

Proponujemy wzmocnienie wspólnego państwa oraz szersze włączenie samorządów w zarządzanie codziennymi sprawami obywateli po to, żeby te sprawy, które dotyczą codziennego życia obywateli, mogły być decydowane zgodnie z zasadą subsydiarności bliżej nich, na niższych poziomach. W ten sposób również centrum mogłoby się wzmocnić, ponieważ strategiczne zadania, którymi powinno się zajmować, byłyby dla niego priorytetem. Centrum by było odciążone od tych spornych rzeczy, które dotyczą codziennego życia obywateli i w których się tak bardzo różnimy.

Jakie sprawy pozostałyby dla centrum?

Np. polityki zagranicznej, bezpieczeństwa międzynarodowego, bezpieczeństwa wewnętrznego. One zostają w Warszawie.

Czytaj więcej

Prof. Wojciuk: Trzeba zmienić ustrój Polski

A jakie sprawy byłyby w kompetencjach regionów czy województw?

Proponujemy, żeby wzmacniając rolę prawa miejscowego, czyli prawa samorządowego, te zadania publiczne, które już dzisiaj samorządy w dużej części realizują, mogły być również w większym stopniu na poziomie lokalnym regulowane. Dzisiaj sytuacja jest taka, że samorządy odpowiedzialne są np. za naprawianie dróg, prowadzenie szkół, szpitali, instytucji kultury. Mają bardzo dużo zadań, natomiast mają bardzo niewielki wpływ na to, w jaki sposób te zadania są wykonywane, ponieważ to decydowane jest w Warszawie.

Samorządowcy przez ostatnie osiem lat mówią, że jest coraz więcej zadań na poziomie gmin i miast, województw też, duża jest odpowiedzialność, jeśli chodzi o środki unijne, a możliwości decyzyjnych, formalnych czy prawnych jest mało.

Dokładnie tak. My proponujemy większe upodmiotowienie samorządów po to, żeby również decyzje w sprawie tego, w jaki sposób realizować te zadania, mogły być podejmowane na poziomie zwłaszcza samorządowych województw. Porównując to na prostym przykładzie: dzisiaj sytuacja wygląda tak, że samorząd jest jak ten robotnik z memów, który kopie dół, otoczony wianuszkiem nadzorców, regulatorów z Warszawy, którzy mówią, jak ten dół kopać. My proponujemy, żeby wykorzystując w większym stopniu prawo miejscowe, które już jest znane polskiemu systemowi prawnemu, pozwolić samorządom na poziomie wojewódzkim decydować na przykład w sprawach pracowniczych czy w jaki sposób organizować oświatę. To są sprawy, które nie są strategiczne z punktu widzenia państwa i całości.

Czyli np. na Podkarpaciu wyborcy mogliby zdecydować, że handel w niedzielę jest zakazany, a w Wielkopolsce, bardziej liberalnej gospodarczo, byłby dozwolony?

Na przykład. W rozdziale „konserwatywne województwo marzeń” nasi konserwatyści piszą też, że można by wzmocnić zakaz handlu w niedzielę, żeby wzmocnić konserwatywne wartości.

Jak ta zmiana ustrojowa przełożyłaby się na postępującą polaryzację?

Polska jest bardzo zróżnicowana, jeżeli chodzi o wartości, przekonania ideowe obywateli. W projekcie tym chcemy wykorzystać fakt, że to zróżnicowanie ma również wymiar terytorialny. Jeżeli popatrzymy sobie na w zasadzie wszystkie wybory od 1989 roku, widzimy, że Polska północno-zachodnia jest bardziej progresywna, a południowo-wschodnia bardziej konserwatywna. I decyzje w sprawach ważnych dla obywateli, które wcale nie są strategiczne z punktu widzenia państwa, ogromnie nas różnią i polaryzują; pozwalają w tym systemie, w którym zwycięzca bierze wszystko, grać na tych różnicach właśnie po to, żeby zdobyć władzę w Warszawie i narzucić tej drugiej połowie obywateli swoje wartości.

Ponad 30 lat polskiej suwerenności pokazuje, że ta strategia nie przyniosła sukcesu. Na początku była ofensywa liberałów, którzy wierzyli, że oświecą konserwatywny wschód i południe. Od ośmiu lat mamy sytuację odwrotną, w której konserwatywna Polska chce „nawrócić” tę liberalną. To się nie udaje. Dzisiaj widzimy, że zasoby państwa w bezprecedensowej skali są zaprzęgnięte do celów krzewienia wartości konserwatywnych, ale to nie następuje. Ludzie odchodzą od Kościoła, co pokazują kościelne statystyki, nie rośnie również poparcie dla partii konserwatywnych. Zamiast więc się nawracać i oświecać, uznajmy się nawzajem. „Zgoda, jesteśmy różni” – to jest nasze hasło.

Samorząd wykonuje pracę robotnika, który kopie dół, a nad nim stoi nadzorca

Prof. Anna Wojciuk

Czy to oznacza też zmianę konstytucji?

To jest filozofia myślenia o ustroju i wiele z tych propozycji można wprowadzić bez zmiany konstytucji. Natomiast proponujemy tutaj również instytucje, które wymagałyby zmiany ustawy zasadniczej.

Projekt ustrojowy, jeżeli ma mieć sens i przetrwać pokolenia, musi uzyskać poparcie wszystkich głównych sił politycznych. Inaczej będzie to znowu kolejna próba dominacji jednej części obywateli nad drugą, która prędzej lub później zostanie rozmontowana. Potrzebna jest legitymizacja. Dlatego wprowadzenie paru instytucji, które proponujemy, za zgodą najważniejszych sił politycznych, byłoby szansą stworzenia trwałych reguł gry.

Czyli tak jak w USA, gdzie rdzeń konstytucji, mimo poprawek, jest zachowany?

Tak, w ten sposób działają silne państwa – mają reguły gry, które są trwalsze niż kadencje poszczególnych władz. A reguły gry są stabilne właśnie wtedy, kiedy nie próbuje się ich ustalić, wyłączając jakąś ważną siłę z procesu ich negocjowania. To jest słabość polskiej konstytucji z 1997 roku. Została ona opracowana w sytuacji, w której prawica była nieobecna, niedoreprezentowana w Sejmie i nie zadbano o to, żeby tę prawicę mocniej włączyć. Jest to też jednym ze źródeł kontestacji obecnej konstytucji ze strony polskich konserwatystów.

Nie obawiają się państwo, że przeniesienie do samorządów dyskusji, budzącej takie emocje na poziomie centralnym, spowoduje polaryzację niżej?

Jeżeli popatrzymy na miasta we wschodniej i południowej Polsce, to rządzą w nich liberalni prezydenci, jednak mają bardziej konserwatywny odcień niż ci z zachodniej Polski. PO we wschodniej i południowej Polsce jest bardziej konserwatywna niż Platforma na zachodzie.

Po drugie, w polityce samorządowej, gdy chodzi o realizację konkretnych zadań, rozliczanie, w jaki sposób funkcjonują usługi publiczne, są zachęty do tego, żeby działać bardziej pragmatycznie. Żeby nie robić pojedynków na miny i przerzucać się, kto zaproponuje bardziej radykalny pomysł, tylko po prostu realizować zadania, które są ważne dla obywateli. Uważamy, że to też jest szansą.

Po trzecie, proponujemy nową instytucję – senat wojewódzki, który byłby złożony z wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Taka instytucja włączałaby ich w rządzenie z poziomu samorządowego województwa i zarazem była miejscem negocjowania interesów pomiędzy gminami o różnym charakterze – gminami np. bardziej wiejskimi i gminami miejskimi po to, żeby te interesy wyważyć i skłonić do współpracy.

Czy to jest też próba wyjścia z impasu ustrojowego, w którym znaleźliśmy się po latach rządów PiS? Ostatni projekt nowelizacji ustawy o TK jest odbierany jako symbol czy sygnał wyczerpania się pomysłu, który miał prezes Kaczyński w 2015 roku.

Dzisiaj TK jest pod taką presją, ponieważ wiele ważnych reguł ustrojowych państwa polskiego jest kwestionowanych przez najważniejsze siły polityczne. Np. kwestionowane jest, w jaki sposób powinno być zorganizowane sądownictwo. TK jest pod takim ciśnieniem, ponieważ on na bieżąco zmienia te zasady gry. My uważamy, że nie da się rozwiązać sensownie sprawy Trybunału, spowodować, żeby był on stabilną, uznawaną instytucją, która faktycznie jest sędzią na boisku, dlatego że dzisiaj de facto cały czas te zasady gry na boisku się zmieniają.

Naszym zdaniem fundamentem musi być stworzenie zasad ustrojowych, na które się zgodzą główni gracze. Dopiero potem można rozmawiać o tym, w jaki sposób zorganizowana będzie ta instytucja, która będzie arbitrem w tej grze. Dzisiaj pozycja ustrojowa TK jest taka, że jest tym miejscem, które klepie zmienianie co chwila zasad gry. A to nie jest rozwiązanie tego sporu.

My mamy propozycję, w jaki sposób można zorganizować TK wolny od ryzyka zawłaszczenia przez jakąś opcję, stabilny. Proponujemy do tego celu wykorzystanie nowego senatu, który byłby złożony z nowych samorządowych wojewodów, głosujących głosem wyważonym liczebnością populacji. Tak że mamy propozycję, natomiast ona sama w sobie problemu nie rozwiąże, dopóki nie będzie stabilnych reguł gry, uznawanych przez głównych graczy.

Z państwa analizy wynika, że co będzie z trwałością tych reform, które wprowadziło PiS? Opozycja szykuje się do tego, żeby w przypadku wygranych wyborów natychmiast je cofnąć.

W ostatnim rozdziale mamy takie historyczne spojrzenie, również z prof. Antonim Dudkiem i prof. Maciejem Kisilowskim się do tego odnosimy. Jeżeli popatrzymy na polskie zasady ustrojowe, najtrwalsze z nich, cieszące się również największym poparciem obywateli, czyli te dotyczące samorządów, zostały wymyślone przez jajogłowych profesorów w ich gabinetach – m.in. prof. Jerzego Regulskiego, prof. Michała Kuleszę – a nie przez zawodników, którzy grają w tej grze. Nie przez polityków! Być może nie jest najlepszą sytuacją, kiedy aktor pisze scenariusz filmu dla samego siebie. Może wtedy z innymi aktorami ten scenariusz już nie działa tak dobrze. To jest nasza propozycja – żeby dać szansę spojrzenia na to ludziom, którzy nie zamierzają w tej grze potem grać, bo być może z tej perspektywy lepiej można reguły gry zaplanować.

— współpraca Jakub Mikulski

„Umówmy się na Polskę” – co to za projekt i czego dotyczy książka o tym tytule?

To projekt, który wyszedł ze stowarzyszenia Inkubator Umowy Społecznej, łączącego ponad 130 osób, ekspertów. Co jest nietypowe dla naszych czasów, są to eksperci reprezentujący zarówno poglądy lewicowe i liberalne, jak i konserwatywne, prawicowe. To grono pracuje pro bono po to, żeby ustalić nowe zasady ustrojowe dla Polski. Książka jest napisana przez 28 autorów, również prezentujących różne poglądy ideowe. Wychodzimy od takiej diagnozy, że jako Polki i Polacy jesteśmy bardzo zróżnicowani. Są wśród nas osoby o poglądach mocno konserwatywnych, poglądach liberalnych, lewicowych i ustrój Polski, w jakim obecnie funkcjonujemy, niezbyt dobrze zarządza tą różnorodnością. Efektem tego jest sytuacja, w której po każdych wyborach prezydenckich czy parlamentarnych więcej niż połowa obywateli Polski nie czuje się u siebie. Ta sytuacja niestety się nasila, ponieważ rośnie też polaryzacja polityczna.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Lewica wraca do polityki mieszkaniowej. I zapowiada nowe rozwiązanie dotyczące pustostanów
Polityka
Patryk Jaki o zapowiedzi Tuska ws. sędziów: Co to w ogóle jest? To przestępstwo
Polityka
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jak ministrowie z PiS? Ostra reakcja premiera
Polityka
Hołownia kandydatem na prezydenta całej koalicji? "Nie wszystkie funkcje dla jednej partii"
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Polityka
PiS chce zakazać "kłamstwa wołyńskiego". "Zakaz gloryfikowania Bandery w Polsce"
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki