Przewaga demokratów w Senacie to skarb polityczny dla prezydenta Bidena w drugiej części jego kadencji, w której może zdecyduje się na kampanię o kolejne cztery lata w Białym Domu. Nawet jeżeli republikanie zdobędą większość w Izbie Reprezentantów i będą mieli spory wpływ na decyzje podejmowane w Waszyngtonie, przy pomocy demokratycznych głosów w Senacie prezydent będzie mógł nominować swoich kandydatów na sędziów, łatwiej mu będzie realizować swoją agendę legislacyjną oraz będzie miał większą kontrolę nad obsadzaniem stanowisk w rządzie. Demokraci w Senacie będą mieli też więcej do powiedzenia, gdy Kongres będzie zatwierdzać projekty ustaw o finansowaniu rządu oraz podnosić próg długu federalnego. – Jestem bardzo zadowolony. Z optymizmem patrzę na kolejne kilka lat – powiedział Biden, który w weekend przebywał z wizytą w Kambodży.
Przewodniczący większości w Senacie Chuck Schumer nazwał zwycięstwo jego partii „rehabilitacją demokratów i ich agendy”. – Naród amerykański odrzucił antydemokratyczny ekstremizm MAGA – powiedział. Dodał, że demokraci w Senacie będą stanowili „zabezpieczenie przed zagrożeniem, jakie stanowi polityka ruchu MAGA [od angielskiego: Uczyńmy Amerykę Ponownie Wielką], w tym zapowiedzi republikanów wprowadzenia ogólnokrajowego zakazu aborcji i cięć w programach pomocy medycznej i socjalnej”.
MAGA, czyli frakcja Partii Republikańskiej podążająca za ideologią Donalda Trumpa, uznawany jest za jednego z największych przegranych tegorocznych wyborów. Kongresmenka Liz Cheney z Wyoming, jedna z najbardziej prominentnych republikańskich krytyków Donalda Trumpa, która już w prawyborach odpadła z tegorocznego wyścigu do Izby Reprezentantów, nazwała przegrane kandydatów skrajnie prawicowych „wyraźnym zwycięstwem normalnej frakcji partii”. – Myślę, że w kluczowych okręgach w całym kraju ludzie powiedzieli: „wierzymy w demokrację. Wierzymy w obronę konstytucji i republiki” – powiedziała Cheney podczas czwartkowego wystąpienia w Anti-Defamation League.
Porażka republikańskich kandydatów w tegorocznych wyborach połówkowych odbija się krytyką pod adresem Donalda Trumpa. Choć od dwóch lat nie pełnił żadnego stanowiska, Trump odgrywał aktywną rolę w Partii Republikańskiej. Jego opinia się liczyła, a poparcie miało kluczowe znaczenie w nominacjach partii w prawyborach. Były prezydent udzielił poparcia około 300 kandydatom na różne stanowiska, którzy potem kopiowali jego styl retoryki i promowali teorie na temat sfałszowanych wyborów. Ich demokratyczni rywale w prawyborach prowadzili kampanie wspierające ich kandydaturę, tylko po to, by potem łatwiej im było pokonać ich w listopadowych wyborach. W ten sposób demokratyczni kandydaci do Senatu zaliczyli zwycięstwa w Pensylwanii, New Hampshire, Arizonie czy Nevadzie.
Kula u nogi
Teraz po fali przegranych, republikanie zaczynają kwestionować wpływ Trumpa na ich partię. – Okazuje się, że ci, których nie poparł, lepiej sobie poradzili niż jego protegowani. To podpowiada, że wyborcy chcą już czegoś innego. Prawdziwy lider powinien wiedzieć, kiedy staje się kulą u nogi – powiedział zastępca gubernatora Wirginii Winsome Earle-Sears, republikanin, który popierał Trumpa, a teraz sugeruje, że były prezydent powinien się usunąć w cień.
Rosnący krytycyzm wobec Trumpa to oczywiście zły znak dla jego ambicji prezydenckich, bo podważa jego szanse na nominację Partii Republikańskiej, jeżeli wyborcy postanowią odwrócić się od jego ideologii. Choć – jak powtarzają komentatorzy – w przypadku byłego prezydenta wszystko jest możliwe i jest on w stanie przetrwać nawet najgorsze skandale, obracając je na swoją korzyść. – Przerabialiśmy już te słabe momenty. Pytanie, czy tym razem będzie inaczej? – mówi w wywiadzie dla „Washington Post” Doug Heye, były rzecznik Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej.