Czy skażone mogą być gleby i ludzkie życie jest zagrożone i na jaką skalę?
Oczywiście, że mogą być skażone gleby. Wody z rzeki trafiają też do wód gruntowych i stamtąd mogą zanieczyścić warstwę glebową. Rzeka to ogromny żywy ekosystem, na razie widzimy tylko ryby, a przecież zanieczyszczenie rozprzestrzenia się wokół. To nie jest tak, że fala spłynie i wszystko będzie dobrze. Jeśli na kilkuset kilometrach rzeki zanieczyszczenie powoduje taką katastrofę, to nie pozostanie to bez skutków dla Bałtyku, a wcześniej Zalewu Szczecińskiego.
W tym momencie mamy na całym odcinku Odry tony zatrutych ryb. Ich zdjęcia szokują, ale trzeba pamiętać, że nie tylko one są ofiarami. Zatrute są również drobne organizmy wodne, które stanowią część ekosystemu tej rzeki. Ucierpią też ptaki żyjące nad Odrą i żywiące się rybami. Będą umierać inne zwierzęta pijące wodę z Odry. Całe życie w rzece zostało zachwiane.
Najgorsze jest to, że bezpośrednio narażone zostało zdrowie oraz życie wędkarzy i wolontariuszy, którzy z wielkim poświęceniem od dwóch tygodni usuwają skutki katastrofy ekologicznej na Odrze. Nie dostali oni żadnego wsparcia od rządu lub Wód Polskich, które nie zapewniły żadnych środków ochrony osobistej wędkarzom i wolontariuszom, mimo ich sygnałów o poparzeniach i podrażnieniach skóry po usuwaniu martwych ryb. Pomagały Ochotnicze Straże Pożarne oraz samorządy, jak ten w Oławie, który sfinansował utylizację kilku ton padłych ryb.
Największe zagrożenie dla zdrowia ludzi na pewno stanowi obecnie zjedzenie ryby z Odry. To w tej kwestii powinny bardzo szybko być podjęte działania zakazujące połowu ryb z Odry oraz ostrzeżenia przed ich zjadaniem. Te ostrzeżenia i zakazy zostały wydane dopiero 11 i 12 sierpnia. System alertów RCB nie zadziałał w tak poważnej sytuacji i to zaniedbanie powinno być zbadane przez prokuraturę.
Dlaczego premier i ministrowie milczą? Czy sprawę próbuje się zamieść pod dywan?
Premier i ministrowie milczą, bo rząd Zjednoczonej Prawicy oraz nadzorowane przez niego instytucje po prostu zawiodły w obliczu katastrofy ekologicznej na Odrze. Ta sytuacja ich przerosła, a to godzi w narrację PiS o budowie silnego państwa, kiedy wszyscy widzimy, że jest ono instytucjonalnie słabe.
Cała tę sytuację na pewno zbagatelizowano, licząc na to, że nie będzie więcej problemów niż w Oławie. W interesie PiS nie jest pokazywanie katastrofy ekologicznej na Odrze, bo awaria Czajki wypada przy niej po prostu blado. Dlatego starano się przemilczeć ten temat, licząc, że problem spłynie szybko do Bałtyku.
Prokuratura musi wyjaśnić tę sprawę.
Małgorzata Tracz
Czy brak rekcji władz może mieć podłoże polityczne?
Brak reakcji jest polityczny, bo uderza prosto w tworzony przez Zjednoczoną Prawicę mit o budowaniu silnego państwa. Ta sprawa uderza w samo serce tego mitu w bardzo newralgicznej kwestii, jaką jest ochrona środowiska.
A rzeki i lasy, a w szczególności ich ochrona, są tym, na czym zależy wszystkim Polkom i Polakom, niezależnie od ich poglądów. To nie jest być może abstrakcyjny dla wielu osób temat kryzysu klimatycznego, to jest sprawa obok nas, bezpośrednio w nas uderzająca, tak samo jak smog lub masowe wycinki lasów w naszym sąsiedztwie. To przemawia do wszystkich i niepokoi wszystkich.
Stąd taka reakcja władzy, która liczyła, że politycznie przeczeka tę sprawę. Na szczęście media nagłośniły tę sprawę, wywołując poruszenie społeczne, co zmusiło rząd do działania. W tej chwili trwa usprawiedliwianie się poszczególnych instytucji państwa, co samo w sobie uderza w rząd, czego przykładem są pierwsze dymisje, na razie tylko w Wodach Polskich i GIOŚ. Ale powinny być kolejne.
Czy prokuratura wyjaśni sprawę, czy powinna powstać komisja śledcza ws. zatrucia Odry i zaniedbań?
Prokuratura musi wyjaśnić tę sprawę.
Nie możemy pozwolić, by za katastrofę ekologiczną na Odrze nikt nie poniósł odpowiedzialności, tak jak za katastrofę ekologiczną na Baryczy dwa lata temu lub na Warcie siedem. W sprawie Odry złożono już wiele zawiadomień do prokuratury. Wiem też, że Polski Związek Wędkarski oraz organizacje ekologiczne nie odpuszczą tej sprawy.
Niestety, prawdopodobnie minęło już bardzo dużo czasu od zatrucia. Po dwóch tygodniach i przy braku funkcjonowania stałego systemu monitoringu stanu wód w rzekach będzie już naprawdę ciężko znaleźć sprawcę. Można zawęzić listę podejrzanych o zatrucie Odry do zakładów przemysłowych, gdzie wśród odpadów jest dana substancja czy substancje, ale póki co nawet nie znamy substancji, które płyną Odrą, zabijając w niej życie. Nie można też jednak wykluczyć działania mafii śmieciowych, które w nielegalny sposób chciały pozbyć się niebezpiecznych odpadów, zwożonych za czasów PiS do Polski z różnych krajów.
Optymizmem nie napawają też statystyki skazań w sprawach o przestępstwa środowiskowe. Statystyki te są wręcz tragiczne. W skali roku udaje się skazać na bezwzględne więzienie od kilku do kilkudziesięciu osób. Ostatnio podniesiono maksymalne kary za przestępstwa przeciwko środowisku, czym bardzo się chwali wiceminister Ozdoba, ale to w żaden sposób nie wpłynie na to, czy uda nam się wykryć i skazać winnych katastrofy ekologicznej na Odrze.
Sama, jak wszyscy, bardzo bym chciała, aby w tej sprawie ukarano winnych. Na pewno będę wysyłać zapytania do WIOŚ-ów w kwestii wyników przeprowadzanych teraz kontroli w zakładach przemysłowych nad Odrą.
Natomiast, jeśli prokuratura ministra Ziobry nie podoła tej sytuacji, a mamy prawo podejrzewać, że raczej nie będzie się ona paliła do sprawdzania zaniedbań na przykład wiceministra Ozdoby z Solidarnej Polski w tej sprawie lub na światło dzienne wyjdą kolejne zaniedbania, to taka sejmowa komisja śledcza w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze powinna powstać.
Ta sprawa musi być wyjaśniona i musimy wyciągnąć wnioski.
Co należało zrobić i co dzisiaj trzeba zrobić?
Jeśli chodzi o to, co należało zrobić, to w pierwszej kolejności nie ignorować głosu wędkarzy i samorządu oraz bagatelizować sytuacji w Oławie. Przez bierność wojewody Obremskiego oraz służb straciliśmy ponad tydzień. Wtedy powinny być tak naprawdę uruchomione wszystkie mechanizmy zarządzania kryzysowego na poziomie województwa oraz wysłane ostrzeżenia do ludności przy pomocy alertu RCB, powinna pójść oficjalna komunikacja urzędu wojewódzkiego w tej sprawie.
4 sierpnia, po wykryciu w próbkach wody najprawdopodobniej mezytylenu, należało natychmiast uruchomić gotowe mechanizmy w ramach Międzynarodowego Planu Ostrzegawczo-Alarmującego i Awaryjnego – wysłać raport do Niemców oraz postawić w gotowości służby w Lubuskiem oraz Zachodniopomorskiem. Od tego momentu powinniśmy widzieć już zarządzanie kryzysowe na poziomie rządu. Zarządzanie kryzysowe, które wdrożono dopiero 11 i 12 sierpnia.
W tym momencie należało również rozważyć zrzut wody ze zbiorników na Nysie Kłodzkiej, aby rozcieńczyć truciznę w Odrze. Nie było zagrożenia powodziowego, gdyż na Odrze utrzymuje się susza hydrologiczna, która tylko pogarsza obecną sytuację.
Dziś w pierwszej kolejności musimy w końcu stwierdzić, co zatruło Odrę, nie możemy czekać na wyniki kolejne dwa tygodnie. Bez tego też nie będziemy w stanie wykryć sprawcy, gdyż tylko w ten sposób możemy zawęzić krąg podejrzanych. Znaleźć winnego czy winnych zatrucia Odry i ich ukarać – to jest zadanie dla prokuratury, które powinno iść równolegle z badaniem zanieczyszczeń. Nikt nie może zostać bezkarny w tej sprawie.
Po drugie, musimy ostrzegać ludzi o zagrożeniu, to podstawa. Muszą o tym komunikować zarówno media publiczne, jak i prywatne, rząd i samorządy. Potrzebujemy jasnej i transparentnej komunikacji rządu i służb w tej sprawie, aby odbudować do nich zaufanie i opanować obecny komunikacyjny chaos.
Po trzecie, trzeba uruchomić polskie i niemieckie służby – Państwową Straż Pożarną, Wojsko Polskie, niemiecką Federalną Agencję Pomocy Technicznej – do usuwania skutków katastrofy, odciążając wędkarzy i wolontariuszy, którzy dziś pracują z poświęceniem i narażeniem zdrowia. Teraz czas wysłać do tego zawodowców (specjalistów). Powinniśmy uruchomić również mechanizm rescEU – unijny system do walki z klęskami żywiołowymi – i poprosić o wsparcie z inne kraje.
Po czwarte, należy zacząć wdrażać Międzynarodowy Plan Awaryjny, co pozwoli na koordynację działań Polski i Niemiec. Tam, gdzie sytuacja jest najcięższa, rząd i wojewodowie powinni ogłosić stan klęski żywiołowej.
Po piąte, musimy zacząć opracowywać program osłonowy dla rolnictwa i turystyki na terenach nadodrzańskich. Katastrofa ekologiczna na Odrze bardzo mocno wpłynie na te dwie branże, które korzystają z Odry w swojej działalności, czy to jako atrakcję turystyczną, czy miejsce pojenia zwierząt i źródło wody.
Dziś też musimy zacząć realizować nasze traktatowe zobowiązania dotyczące postępowania z nieczystościami ciekłymi. W wielu miejscowościach nadal nie ma sieci kanalizacyjnej i oczyszczalni ścieków. Nieczystości, zanim trafią do wód czy na pola, nie są właściwie oczyszczane, co zagraża środowisku. Nie ma też regularnej kontroli nad indywidualnymi szambami. Za te wieloletnie zaniedbania Polsce grożą unijne sankcje – dziś jest to już 6 mld euro. Reforma gospodarki wodnej oraz organów ochrony przyrody musi nastąpić, musimy wyciągnąć wnioski z tej katastrofy.
Kto powinien ponieść konsekwencje?
Po pierwsze, konsekwencje karne i administracyjne musi ponieść osoba odpowiedzialna za zatrucie Odry. To powinien być dziś priorytet dla prokuratury.
Po drugie, czas skończyć z taryfą ulgową dla trucicieli Odry i innych rzek. W całym kraju powinny ruszyć masowe kontrole w zakładach i fermach przemysłowych nad rzekami. Zbyt wielu ludzi wciąż czuje się bezkarnych i myśli, że mogą zrzucać do rzek zanieczyszczenia, nie patrząc na dobro wspólne i środowisko. To jest wielkie zadanie dla służb w kolejnych miesiącach.
Musimy też oczywiście wyciągnąć konsekwencje polityczne.
Pierwsze zostały wyciągnięte wobec prezesa Wód Polskich oraz szefa Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska, których odwołał premier Morawiecki w piątek. W ten sposób rząd tak naprawdę przyznał się do tego, że zbagatelizowano tę sytuację i zmarnowano dużo czasu na reakcję, na ostrzeżenie mieszkańców i mieszkanek, uruchomienie odpowiednich służb oraz ratowanie Odry.
Obok prezesa Wód Polskich oraz szefa Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska odwołany powinien być także w trybie natychmiastowym wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski, który zignorował kompletnie wszystkie sygnały i zbagatelizował sytuację w Oławie na samym początku katastrofy ekologicznej na Odrze. Jego brak działań na początku sierpnia prawdopodobnie kosztował nas ponad tydzień zwłoki.
Ale na tym nie mogą się zakończyć konsekwencje polityczne. Powinno dojść do dymisji w ministerstwach, które powinny od początku działać w tej sprawie – infrastruktury, klimatu i środowiska oraz spraw wewnętrznych i administracji, także pośród wojewodów. Minimum w tej sytuacji powinno być odwołanie ministra Adamczyka i minister Moskwy oraz wiceministra Gróbarczyka, wiceministra Witkowskiego i wiceministra Ozdoby, czyli ludzi bezpośrednio odpowiedzialnych i nadzorujących organy ochrony przyrody oraz Wody Polskie.
Jeśli skala katastrofy ekologicznej na Odrze oraz ilość zaniedbań z nią związanych okaże się z czasem gigantyczna, to tak naprawdę do dymisji powinien się podać premier Morawiecki, ale żyjemy w realiach, w których to się raczej nie stanie.