Niemal równo ćwierć wieku temu, 25 maja 1997 r., w podpisanym przez Billa Clintona i Borysa Jelcyna w Pałacu Elizejskim Akcie Stanowiącym Rosja–NATO, sojusz zapowiedział, że powstrzyma się od rozmieszczenia na stałe tak broni jądrowej, jak i „poważnych sił alianckich” na terenie krajów, które miały do niego przystąpić w nadchodzących latach. To zobowiązanie, którego celem było przełamanie sprzeciwu Kremla wobec poszerzenienia NATO, od tej pory stale prześladowało Polskę, Rumunię czy kraje bałtyckie. Ale wszystko wskazuje na to, że to już koniec.
Zgoda wszystkich
– Znaleźliśmy się w takich okolicznościach historycznych, w których wszyscy sojusznicy doszli do wniosku, że NATO powinno mieć wolną rękę w określaniu zaangażowania na flance wschodniej z powodu tego, czego się dopuściła Rosja w Ukrainie – uznała ambasador USA przy pakcie Julianne Smith. Jej zdaniem żadne z 30 państw należących do sojuszu nie ma już wątpliwości, że Kreml złamał zobowiązania z 1997 r.
Czytaj więcej
Stany Zjednoczone popierają utworzenie unii Ukrainy, Wielkiej Brytanii, Polski i krajów bałtyckich - przekazała Stała Przedstawicielka USA przy NATO Julianna Smith.
Obecny zastępca szefa sojuszu Mircea Geoana spytany w Kopenhadze przez byłego sekretarza generalnego paktu Andersa Fogha Rasmussena, czy to oznacza, że w Madrycie zostanie podjęta decyzja o ustanowieniu stałych baz alianckich w krajach flanki wschodniej, powiedział: „nie mogę się wypowiadać w imieniu przywódców państw NATO, ale spodziewam się, że taką właśnie decyzję podejmą”.
– Zasadniczo wychodzimy z założenia, że Rosja jest agresywnym, nieprzewidywalnym podmiotem. Dlatego będziemy zmierzali do zupełnie nowego modelu obecności na wschodzie – dodał Rumun.