Mimo licznych obietnic z Niemiec do Ukrainy nie dotarła jeszcze ani jedna sztuka ciężkiego sprzętu wojskowego. – Jaką grę prowadzi pani z niemieckim społeczeństwem? – grzmiał kilka dni temu w Bundestagu lider opozycji Friedrich Merz (CDU), zwracając się do Christine Lambrecht, minister obrony z SPD.
Nie chce, by wygrała?
W niedzielę w bardzo popularnym talk show poseł Roderich Kiesewetter z CDU zarzucił Scholzowi wprost, że gra na zwłokę. – Obawiam się, że kanclerz nie chce, aby Ukraina wygrała tę wojnę – powiedział.
Rząd w Berlinie zapewnia, że pierwsze czołgi przeciwlotnicze Gepard znajdą się w Ukrainie w czerwcu. Wszystko wskazuje na to, że zamiast obiecanych 50 sztuk będzie to 15 ze względu na brak amunicji. Ale to nie one znajdują się na ukraińskiej liście najpilniej potrzebnego sprzętu.
Ambasador Ukrainy w Berlinie Andrij Melnyk oskarża urząd kanclerski o blokowanie już trzeci tydzień decyzji w sprawie wniosków o dostawy 100 gąsienicowych transporterów opancerzonych Marder i 88 czołgów Leopard 1. Firma zbrojeniowa Rheinmetall, w której posiadaniu są wycofane z armii mardery, przygotowuje je do wysyłki, mimo że nie ma jeszcze zgody rządu. Firma jest w stanie przygotować w ciągu tygodnia dwa pojazdy. Ale rząd nie odpowiada na zgłaszane przez nią wnioski eksportowe.
Czytaj więcej
Nie ma bezpośredniego związku między wojną a importem energii z Rosji – sądzi Bärbel Bas, przewod...