Przepadek „owoców przestępstwa", czyli wszystkiego, czego Andrzej M. – główny oskarżony w tzw. infoaferze – dorobił się na łapówkach, to jeden z elementów wyroku skazującego, jaki zapadł w największej sprawie korupcyjnej ostatnich lat. Warszawski sąd już uruchomił procedurę jego wykonania. M. pożegna się więc z mieszkaniem i wszystkim, czego dorobił się za łapówki od przedstawicieli koncernów informatycznych.
Odpisy do skarbówki
Andrzej M., były policjant i dyrektor Centrum Projektów Informatycznych MSWiA, w lutym 2016 r. został skazany na 4,5 roku więzienia w zawieszeniu (na osiem lat) i grzywnę za przyjęcie wielomilionowych łapówek. Ten sam los spotkał jego żonę, ojca, siostrę i teściową, skazanych za to, że pomagali mu prać pieniądze, oraz Tomasza Z. z firmy HP, który łapówkami zyskiwał „przychylność" przy staraniach o intratne zlecenia.
Po uprawomocnieniu się wyroku sprawą zajął się XV Wydział Wykonywania Orzeczeń Sądu Okręgowego w Warszawie, który podjął czynności, by go zrealizować.
– W związku z orzeczeniem wobec skazanych przepadków korzyści majątkowej Sąd Okręgowy w Warszawie przekazał odpisy wyroku do Urzędu Skarbowego Warszawa- Wola celem wykonania wyroku w tym zakresie – mówi „Rzeczpospolitej" Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka sądu. I dodaje, że orzeczone kary grzywny i koszty sądowe zostały przypisane do tzw. kart dłużników, a skazani wezwani do ich uiszczenia.
Andrzej M. miał do zapłaty 93 tys. zł grzywny i blisko 13 tys. kosztów sądowych. Ponieważ dostał wyrok w zawieszeniu – bo ujawnił śledczym nieznane im szczegóły korupcyjnego procederu – zaliczono mu na poczet grzywny okres tymczasowego aresztowania. Każdy dzień za kratkami wycenia się na określoną kwotę. W efekcie M. pozostało do zapłaty 2,7 tys. zł grzywny oraz koszty.