Nowy układ świata po pandemii koronawirusa może oznaczać też przetasowanie na scenie politycznej. Może, ale nie musi, bo jedyne co jest pewne – o czym przekonaliśmy się tak dobitnie przez ostatnie 12 miesięcy – to niepewność jutra. W takich warunkach muszą działać politycy. Niektórzy – jak wicepremier Jarosław Gowin – potrafili trafnie przewidywać sytuację i realizować na tej podstawie swoje plany. Wicepremier jest zresztą jednym z niewielu, o których można jednoznacznie powiedzieć, że są najbardziej „wygrani" w tym roku. Bez Gowina nie ma Zjednoczonej Prawicy, bez Szymona Hołowni nie będzie żadnej nowej politycznej konstelacji, która może w 2023 (lub wcześniej) odsunąć PiS od władzy.
Michał Dworczyk jest zawsze na pierwszej linii
Bo walka o zwycięstwo w następnych wyborach już trwa. Jest tylko – parafrazując maksymę Williama Gibsona o przyszłości i rozwoju technologii – nierównomiernie eksponowana. Wiemy już, kto może ją prowadzić.
Bój o trzecią kadencję
Rok 2020 kończy się dla obozu rządzącego startem programu szczepień i jednocześnie deklaracją premiera Mateusza Morawieckiego o planie wsparcia dla terenów po-PGR. W praktyce to ostatnie jest początkiem kampanii przed wyborami w 2023 r. Ona już trwa. Ich wynik może rozstrzygnąć o przyszłości prawicy, jeśli zgodnie z deklaracją Jarosława Kaczyńskiego jego następna kadencja jako prezesa PiS będzie ostatnia. Morawiecki na pewno może liczyć na swoich bliskich współpracowników. I to być może największy sukces premiera w tym roku. Bez niego i bez nich nie byłoby sukcesu Andrzeja Dudy, którego Morawiecki i jego ludzie wsparli sztabowo i kampanijnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o sondaże i strategię.