– Skupiamy ludzi na poziomie, minimum z wykształceniem średnim. Żadnych krzykaczy i fantastów – zapewnia Leszek Wierzchowski, regent Polski i Polskiego Ruchu Monarchistycznego (nazywany przywódcą, a także Wielkim Księciem, Wielkim Kniaziem Ukrainy-Rusi, Kniaziem Imperium Rosji i Emirem Tatarów).
Część małych ugrupowań zaniedbuje kontakty z mediami. Edward Bezner, prezes partii o nazwie Sztandar Matki Boskiej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski (autor książki o diecie optymalnej „Czy Kwaśniewski ma rację?” z podtytułem „Propozycja diety z punktu widzenia parapsychologa”) zarejestrowanej w Bytomiu, jest nieufny wobec dziennikarzy. Bo „przekręcają słowa”, poza tym „ludzie się podszywają pod dziennikarzy”. Spotkać się nie chce. – Musimy troszeczkę poczekać – mówi, ale nie wyjaśnia na co i jak długo.
[srodtytul]Bez stresów[/srodtytul]
Założenie partii nie jest trudne. Aby uzyskać wpis do rejestru (przy Sądzie Okręgowym w Warszawie), wystarczy zebrać 1000 podpisów. Trzeba mieć statut, corocznie składać sprawozdanie z działalności.
Największym problemem partii są pieniądze. Subwencję z budżetu państwa na działalność otrzymują tylko te ugrupowania, które uzyskały w wyborach parlamentarnych co najmniej 3 proc. głosów (w tym roku partie otrzymają łącznie ponad 114 mln zł). Reszta musi się utrzymywać ze składek członków lub darowizn.
Sytuacja finansowa nie wróży małym partiom sukcesu. Składka w KPP wynosi 5 zł, choć można płacić więcej. – Ja tak robię, bo mam wysoką emeryturę – mówi Marian Indelak.
Członków partii jest około 900 – to głównie robotnicy, górnicy, hutnicy. Część z nich „odchodzi w sposób naturalny”, są też sympatycy – poza statystyką. – Legitymacja KPP może powodować kłopoty w pracy. Jak na przykład się ma szefa z PiS – tłumaczy Indelak.
Składki dla członków KPN są symboliczne: dla pracujących 10 zł, dla emerytów i rencistów – 5 zł, dla pozostałych – 2 zł miesięcznie.
Ruch Odbudowy Gospodarczej im. Edwarda Gierka nie zbiera składek, zachęca jednak do wpłacania darowizn.
Prof. Bożyk przyznaje, że nie dysponują dużymi funduszami: – Z lokalu korzystamy dzięki uprzejmości Adama Gierka. Co do materiałów, ulotek zawsze znajdzie się ktoś, kto je wydrukuje.
Podobnie w Polskim Porozumieniu Przedsiębiorczości i Pracy oraz Europie Wolnych Ojczyzn – Partii Polskiej: składki członkowskiej nie ma, jedynie darowizny. – Ideowe z założenia partie funkcjonują w ten sposób bez niepotrzebnych stresów dla osób finansowo wrażliwych, np. studentów czy emerytów – tłumaczy Szczepankiewicz, którego partie mają łącznie kilkuset członków.
[srodtytul]Możemy iść z każdym[/srodtytul]
Jeśli samemu niewiele się zdziała, to może trzeba szukać sojuszników? Członkowie KPP chodzą na pochody i demonstracje z Polską Partią Pracy (Bogusława Ziętka – szefa Sierpnia ,80). A SLD? – Nie trzymamy z nimi. Odeszli od korzeni – tłumaczy Indelak.
Szef KPN jest przekonany, że dla Konfederacji nie zabraknie miejsca na scenie politycznej: – Być może nie wystartujemy w wyborach samorządowych, ale myślimy o koalicji w wyborach do Sejmu czy własnym starcie do Senatu.
– Nie zamierzamy udzielać poparcia kandydatom przypadkowym – zapewnia z kolei Jan Szczepankiewicz. – Nasi ludzie byli kiedyś na listach LPR i potem mieliśmy w związku z tym lekkiego kaca. Nie wyklucza, że członkowie Polskiego Porozumienia Przedsiębiorczości i Pracy będą w wyborach kandydować z innych list. – Jest jeszcze za wcześnie na decyzję. Będziemy szukać sojuszników po prawej stronie sceny politycznej – mówi.
Kandydaci drugiej z jego partii: Europy Wolnych Ojczyzn – Partii Polskiej, bez sukcesu startowali w eurowyborach z list Prawicy Marka Jurka, a w ostatnich zmaganiach prezydenckich ugrupowanie poparło Jarosława Kaczyńskiego.
Działacze Ruchu Odbudowy Gospodarczej im. Edwarda Gierka startowali w wyborach parlamentarnych z list SLD, ale też bez efektu. W tegorocznych wyborach prezydenckich partia poparła Grzegorza Napieralskiego.
– Do wyborów samorządowych możemy iść ze wszystkimi, bo w samorządzie nie chodzi o politykę, tylko o drogę czy przedszkole, o to, żeby mieszkańcom lepiej się żyło – tłumaczy prof. Bożyk.
Do samorządu nie wybiera się regent Polskiego Ruchu Monarchistycznego Leszek Wierzchowski (który przed kilkunastu laty bez powodzenia startował na prezydenta RP i senatora). – Nie ten czas, trzeba jeszcze odczekać, społeczeństwo musi dojrzeć – tłumaczy.
[ramka][srodtytul]Od ręczników przy gejzerze po kandydatki w bikini[/srodtytul]
20 lat temu, kiedy w Polsce weszła w życie ustawa o partiach politycznych, było ponad trzy razy więcej partii niż dziś, bo 260. Część z nich powstała dla żartu (np. Polska Partia Przyjaciół Piwa – choć w 1991 r. wprowadziła do Sejmu 16 posłów), większość nie przetrwała nawet roku. Dziś partii jest 78, mniej niż w wielu krajach. 180 partii jest zarejestrowanych na Ukrainie, we Francji – 230, w Wielkiej Brytanii aż 398.
Za granicą zdarza się, że i partie z pozoru niepoważne mają swoje pięć minut.
W islandzkim Rejkiawiku po krachu finansowym wybory komunalne w tym roku wygrała Najlepsza Partia założona przez komika Jona Gnarra. Obiecywała m.in. ręczniki przy każdym gejzerze. Gnarr głosił, że jego partia może obiecywać więcej niż inni, bo i tak nie zamierza dotrzymywać obietnic.
Do czeskiego parlamentu dostała się w tym roku partia Sprawy Publiczne, która o szczegółach programu pozwoliła decydować wyborcom w sondach internetowych, a jej kandydatki pokazały się na plakatach w bikini.
Jednym ze szwedzkich deputowanych do Parlamentu Europejskiego jest z kolei Christian Engström z Partii Piratów, która chce zniesienia systemu patentowego.
—anie[/ramka]
Wykaz wszystkich polskich partii [link=http://www.pkw.gov.pl]www.pkw.gov.pl[/link]