Zgodnie z przewidywaniami marszałkiem Sejmu został wczoraj Radosław Sikorski, do niedawna szef MSZ. Zastąpił Ewę Kopacz, która jest desygnowana na premiera.
W wystąpieniu Sikorski zakreślił priorytety swego przewodnictwa w Sejmie.
– Do końca tej kadencji powinniśmy solidarnie wesprzeć dwa priorytety, o których mówi prezydent Bronisław Komorowski: wzmocnienie polskiej rodziny i wzmocnienie polskiej obronności – mówił.
Był to wyraźny gest wobec prezydenta, z którym w ostatnich latach Sikorski często darł koty. Ale w ostatnich tygodniach, podczas tworzenia rządu Ewy Kopacz, Komorowski kilkakrotnie publicznie chwalił Sikorskiego i deklarował, że chce, by nadal był szefem MSZ.
Były szef resortu dyplomacji był jednym z najstabilniejszych elementów w rządach Donalda Tuska. Tylko on i Elżbieta Bieńkowska, szefowa resortu rozwoju regionalnego, przetrwali całe siedem lat rządów Tuska. Sikorskiego ominęły kolejne rekonstrukcje i polityczne roszady. O ile jednak Bieńkowską Tusk zabrał do Brukseli na stanowisko unijnej komisarz ds. rynku wewnętrznego, o tyle Sikorski został z niczym. Liczył na posadę szefa unijnej dyplomacji albo komisarza, ale w finale negocjacji Tusk grał tylko o stanowiska dla siebie i Bieńkowskiej.