O składce zdrowotnej też jest w programach wyborczych. Przewija się pomysł powrotu do zryczałtowanej. I to z pewnością byłoby uproszczenie, bo przedsiębiorcy narzekają, że muszą ją co miesiąc liczyć i wysyłać deklarację do ZUS.
Pierwszy szok po Polskim Ładzie już minął, ale zgadzam się, że comiesięczne liczenie składki zdrowotnej jest dużym problemem. Nie da się też ukryć, że wielu przedsiębiorców płaci teraz więcej, a nawet dużo więcej, do ZUS. Myślę, że każdy z nich podpisze się pod powrotem do zryczałtowanej kwoty (co zniosłoby obowiązek składania miesięcznych deklaracji), a tym bardziej przywróceniem odliczenia części składki zdrowotnej od podatku. To byłaby duża zmiana, ale na pewno dobra dla biznesu. Pytanie tylko, skąd brać pieniądze na służbę zdrowia, jeśli obniżymy składkę, która miała ją finansować. Politycy muszą na nie odpowiedzieć.
Raczej nie wezmą tych pieniędzy z podatku Belki, bo wielu polityków chce go zlikwidować, przynajmniej w części. Jak pisał nasz felietonista Robert Gwiazdowski, skutek będzie taki, że inwestor giełdowy nie zapłaci podatku (i składek), natomiast pracująca w gmachu giełdy sprzątaczka będzie musiała go odprowadzić (i składki też).
Faktycznie, wygląda to dość niesprawiedliwie. Pamiętajmy jednak, że podatek Belki to danina od inwestycji kapitałowych, czyli tak naprawdę obciąża środki, które już kiedyś były opodatkowane (np. wynagrodzenie z etatu). Sam w sobie jest więc niesprawiedliwy. Postulat jego likwidacji oceniam pozytywnie. Oczywiście pojawia się pytanie, co zrekompensuje straty dla budżetu („Rzeczpospolita” pisała, że daje 6 mld zł rocznie). Jestem też przekonany, że częściowe zniesienie podatku Belki, czyli do wysokości określonego limitu, przyniesie nowe dylematy. I potrzebne będą szczegółowe przepisy, rozstrzygające np., czy sumować wszystkie inwestycje i oszczędności. Prościej więc wcale nie będzie.
Prościej chyba też nie będzie po wprowadzeniu rozwiązań francuskich, czyli większych preferencji podatkowych dla rodziców? Już nasza stara ulga na dzieci i nowe zwolnienie z PIT dla rodzin 4+ są dość skomplikowane.
W systemie francuskim dochód rodziców dzielimy przez liczbę członków rodziny. Dzięki temu można zapłacić mniejszy podatek, kalkulowany według niższej stawki, np. wtedy, gdy mąż utrzymuje żonę i trójkę dzieci. System francuski daje większe oszczędności niż nasza ulga polegająca na odpisie od podatku czy zwolnienie z PIT do 85 528 zł przychodu rocznie dla rodzica z czwórką dzieci. I powinien zachęcić do prokreacji tych, którzy podejmując decyzję o powiększeniu rodziny, kierują się przesłankami ekonomicznymi. A przecież Polska ma duży problem demograficzny, zachęty podatkowe byłyby inwestycją w zwiększenie dzietności naszego społeczeństwa.