Aktualizacja: 10.06.2018 07:16 Publikacja: 07.06.2018 22:50
Narendra Modi bardzo umiejętnie buduje swój złożony wizerunek politycznego menadżera, przywódcy tłumów, znawcy i propagatora indyjskiej tradycji
Foto: Getty Images
W osobistej rozmowie Narendra Modi sprawia wrażenie, że jest urodzonym liderem. I nie chodzi tutaj o jakąkolwiek wyniosłość i pychę, o utrzymywanie odpowiedniego dystansu wobec obcego rozmówcy, żeby podkreślić własne dostojeństwo, bądź o tworzenie napuszonej atmosfery wszechwładzy, co w Indiach często widoczne jest w słowach, gestach i samym wyglądzie człowieka na wysokim urzędzie. Nic z tych rzeczy.
Narendra Modi zachowuje się naturalnie, a przynajmniej tak to często oceniają rozmówcy. Nie stara się w żaden sposób spoufalać, przez co wzbudza szacunek, mówi bardzo treściwie i na temat, aczkolwiek droga do sedna jego wywodu może być nieco zawiła. Dokładnie kontroluje sytuację, powiada się o takich ludziach, stara się dość skutecznie narzucić własny scenariusz rozmowy, ale w taki sposób, żeby wynikało to z logiki samej konwersacji, a nie z jakiegokolwiek zewnętrznego przymusu. Dość szybko dochodzi się do wniosku, i to po kwadransie wymiany zdań na konkretny temat, że Modi to realistyczny wizjoner, że potrafi podejmować najtrudniejsze decyzje i skutecznie je egzekwować. Bardzo umiejętnie buduje swój złożony wizerunek politycznego menedżera, przywódcy tłumów, znawcy i propagatora indyjskiej tradycji, przyjaciela wielkiego biznesu, ale też łaskawego władcy, który troszczy się o najuboższych w każdym zakątku kraju.
Jak wynika z najnowszych danych Eurostatu w 2024 roku w Polsce ze sztucznej inteligencji sięgało zaledwie 6 proc. polskich przedsiębiorstw. W grupie małych i średnich przedsiębiorstw odsetek ten był jeszcze niższy.
Oto prawdziwa nauka płynąca z „Na smyczy Kremla”: powierzchnia życia politycznego w Europie i gdzie indziej jest tylko pozornie tym, czym się wydaje i za co ją bierzemy.
I cóż, że z Czech, skoro „Kingdom Come: Deliverance II” cieszy i na dodatek bawi.
Zależność pomiędzy gatunkami zwierząt przypomina relację ludzi, którzy znali się w szkole, ale ich drogi się rozeszły.
„3000 metrów nad ziemią” dzieli widzów. Jedni się bawią, drudzy są rozczarowani.
Chadecka CDU/CSU, główna siła opozycji, odniosła wyraźne zwycięstwo w wyborach do Bundestagu. Może sobie wybrać koalicjantów z lewicowego mainstreamu, pasującego jej na czasy Trumpa. Druga w wyborach AfD pozostanie w izolacji, przynajmniej na razie.
Bezsprzecznym zwycięzcą niedzielnych wyborów do Bundestagu są partie chadeckie CDU/CSU zdobywające w badaniach exit poll 28,4 proc. głosów.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział złożenie doniesienia do prokuratury. Zarzuca obecnemu ministrowi Adamowi Bodnarowi i prezesom warszawskich sądów manipulowanie przy wyłanianiu sędziów do spraw karnych. Chodzi o tzw. aferę Funduszu Sprawiedliwości. Resort odpowiada, że jest to skandaliczne wprowadzanie opinii publicznej w błąd przez posła PiS.
Jak wynika z badania exit poll, wybory w Niemczech wygrał blok CDU/CSU. Ugrupowanie Friedricha Merza zdobyło 28,4 proc. głosów, więc nie będzie mogło rządzić samodzielnie.
Po raz pierwszy w niemieckich wyborach takiego samego faworyta mają USA i Rosja. Skrajnie prawicowa AfD nie zostanie jednak dopuszczona do władzy. Ale jej hasła będą wpływały na politykę nie tylko Niemiec.
24,6 proc. Polaków stwierdziło, że „zdecydowanie nie ufa” ruchom Donalda Trumpa w sprawie Ukrainy. „Raczej nie ufa” mu w tej kwestii zaś 25,8 proc. respondentów – wynika z sondażu UCE Research dla Onetu.
Niemcy idą w niedzielę do urn, by wybrać nowy skład Bundestagu. Sondaże wskazują na przewagę chadeków. Faworytem do objęcia urzędu kanclerza jest Friedrich Merz.
„Czy Pani/Pana zdaniem Europa, bez pomocy USA, jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo Ukrainie?” - takie pytanie zadaliśmy uczestnikom sondażu SW Research dla rp.pl.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas