Jeżeli dotarły do niego wieści o pośmiertnym sukcesie, jaki odniosły jego książki, spóźnionych odznaczeniach i osiągniętej poniewczasie randze klasyka europejskiej literatury, zapewne wzruszył na nie tylko ramionami. Zbyt dobrze wiedział, że każdy rodzaj ziemskiego powodzenia jest z zasady nieporozumieniem, efektem działania głuchego telefonu intencji i sensów. Do tego, jeżeli już kilkadziesiąt lat temu był rozczarowany wszystkim, co kryje się pod tajemniczym hasłem wywoławczym „życie literackie", to może i lepiej, że nie wiemy, co miałby do powiedzenia w sprawie jego dzisiejszego stanu. A jednak, kiedy to zdegustowane i niechętne ziarno padło na tak wyjałowioną ziemię, zaowocowało setkami przekładów i wznowień w kilkunastu językach.