Prowincjonalne miasteczko, wieje nudą, a najgorsze są niedzielne popołudnia, kiedy wiadomo, że weekend bezpowrotnie mija i z niepokojem, a najczęściej z nosem przyklejonym do ekranu telewizora, czeka się na początek całotygodniowej siermięgi. Dlatego niejaki Sylwester Trupski wybrał się na jesienny spacer z synem po miasteczku. Niespiesznie się przechadzając, dotarli do jego „gorszej części", leżącej za rzeką, a zwanej przez mieszkańców Dziczą. Drobne na pozór zdarzenie w Dziczy odmieni nudne bytowanie bohatera, wywróci do góry nogami jego życie i sprawi, że ten spokojny obywatel przeobrazi się w bestię gwałcącą i rozpruwającą ludzi i zwierzęta. „Dzicz" należy do jednego z lepszych utworów w zbiorze „Oczy pełne strachu", którego autor posłużył się formą opowiadania grozy, by powiedzieć nam coś o naszej rzeczywistości.

Jarosław Jakubowski (ur. 1974) to poeta, dramaturg i prozaik mieszkający w Koronowie. Wydał kilka tomów poezji, jego dramaty „Generał" (Grand Prix festiwalu sztuk współczesnych „Raport" w Gdyni, 2011), „Wszyscy święci" czy „Licheń Story" są z powodzeniem grane na krajowych scenach. Jest dziś jednym z nielicznych polskich dramaturgów współczesnych, którzy podejmują problemy nas nękające i potrafią o nich ciekawie opowiedzieć. Sukces Jakubowskiego jest tym bardziej znaczący, że większość polskich reżyserów wybiera jednak teksty autorów zagranicznych.

Opowiadanie grozy to forma popularna, ale wymagająca. Trzeba mieć pomysł na własną jego odsłonę, powielanie innych zostanie natychmiast wychwycone przez czytelnika. A przecież tradycja jest ogromna, biegnie od Edgara Allana Poego do Stephena Kinga. Jakubowski ma tego pełną świadomość, wszak motto z Poego otwiera zbiór. „Któż z was po wielokroć nie postępował głupio lub niegodnie tylko dlatego, że miał całkowitą świadomość, iż nie powinien tak czynić?".

Autor z pewnością znajduje swój sposób pisania w tym gatunku. Najprościej mówiąc: konfrontuje makabrę z prowincją, a ponieważ jest wytrawnym znawcą realiów tej ostatniej, mieszanka jest udana i zaskakująca. Znajdujemy się w kręgu nieciekawych typów i typków, postaci, które spotykamy w pekaesach i na parkowych ławkach. Te same tandetne stroje, te same zachowania, gesty i twarze. A wszystko skąpane w zimnej, mglistej aurze, pod nogami chlupoce błoto. Czasem te postaci są tak przerażająco samotne, że  – jak w opowiadaniu „Odsunięty" – po prostu zanikają, przechodzą do jakiejś innej przestrzeni i zaczynają żyć życiem Człowieka z Lasu. Lub też, jak w prozie „Wampir. Próba rekonstrukcji", całkowite wyobcowanie w rodzinie i obsesyjne pragnienie miłości prowadzą do szaleństwa zakończonego krwawą jatką. Bardzo przekonujące, chciałoby się powiedzieć, niestety, prawdziwe. W tym mrocznym świecie pojawiają się też indywidua, których tożsamości nie możemy być pewni. W depresyjnym opowiadaniu „Człowiek, który nie umiał odejść" bohater to być może były ubek lub oficer WSI, który przeżywa koszmarną przemianę w coś, co człowiekiem chyba już nie jest, i kończy pogrzebany żywcem przez żonę. To oczywiście nawiązanie do „Żywcem pogrzebanego", a może też „Beczki Amontillado" E.A. Poego, zresztą nawiązań tu więcej, bo mamy opowiadanie poświęcone samotnemu kolejarzowi, dedykowane pamięci Stefana Grabińskiego („Duch kolei").

W opowiadaniu tytułowym znajdujemy się jednak w wielkim mieście, w którym mordowani są ludzie dyszący nienawiścią do świata: opętany megalomanią redaktor, zawistny sąsiad, kibole... Unicestwia ich Bestia Znikąd, żywiąca się uczuciem napędzającym ich nędzne egzystencje. Czy śledztwo wykaże, skąd wzięło się monstrum? Dobra lektura na nadchodzące mgliste, jesienne dni.