Przez kilka dni lipca mieszkańcy przyjeżdżali z najodleglejszych dzielnic miasta, by z worków wypełnionych piaskiem budować wały, które miały chronić tysiącletni Ostrów Tumski, Rynek i zabytkowe centrum przed zalaniem. Było naturalne, że ratowali swoje domy, ulice i osiedla, ale oni przyjechali bronić kamienic i gmachów, które świadczyły o niemieckiej przeszłości miasta.
Bezpieczni dzięki Niemcom
Po wojnie jedni przyjechali do Wrocławia, bo w rodzinnym Lwowie, Stanisławowie czy Tarnopolu musieli ustąpić miejsca nowym właścicielom. Nazywano ich repatriantami, co od początku brzmiało ironicznie. Trudno było im zaakceptować miasto, w którym wszystko wydawało się obce. Inni przyjechali z kieleckich wsi za chlebem, skuszeni propagandową wizją ziemi obiecanej: sytej i żyznej. Było im obojętne, gdzie zamieszkają, chcieli zapomnieć o biedzie i korzystać ze zdobyczy cywilizacji, takich jak bieżąca woda czy elektryczność. Kolejni przybyli, żeby ukryć się w miejscu, gdzie nikt ich nie zna. Osiedlanie się we Wrocławiu było jak zdobywanie Dzikiego Zachodu. Wszyscy byli skądś. I nie mieli pewności, czy następnego dnia ktoś nie każe im znów wyjechać.
W propagandowe slogany o powrocie prastarych polskich ziem do macierzy mało kto wierzył, ale dopiero w 1997 roku hasła zostały wreszcie zastąpione przez prawdziwe prawo własności miasta, wynikające już nie tylko z odpowiedzialności za jego teraźniejszość, ale także jego przeszłość, gdy należało do innego państwa i narodu. Wrocławianie dowiedli, że nie są już tylko lokatorami w cudzym mieszkaniu. Są u siebie.
Woda w 1997 roku sięgnęła wyżej niż podczas poprzedniej wielkiej powodzi w 1903 roku, kiedy w centrum miasta powstało olbrzymie jezioro. Ówczesne gazety pisały wręcz o morzu między Odrą i ujściem Oławy.
Po tamtej powodzi Niemcy wybudowali dwa okalające miasto kanały, które podczas kolejnego kataklizmu miały przejąć nadmiar niesionej przez Odrę wody. System miał bezpiecznie przeprowadzić przez Wrocław wodę płynącą w tempie 2400 m sześc. na sekundę, czyli szybciej niż w 1903 roku. To dlatego 94 lata później wszyscy byli przekonani, że Wrocław jest bezpieczny. Nie ma drugiego tak dobrze przygotowanego do odparcia powodzi miasta, zapewniał magistrat. Wrocławiowi nic nie grozi dzięki zapobiegliwości Niemców, pisały gazety.