Sto twarzy i pięć emerytur Króla Cyganów

Tyson Fury, czyli samozwańczy Król Cyganów i były już mistrz świata wagi ciężkiej, kończy karierę. Nie brakuje jednak głosów, że wkrótce wróci.

Publikacja: 24.01.2025 15:40

Tyson Fury był mistrzem świata wagi ciężkiej organizacji WBC, WBO, IBO i IBF

Tyson Fury był mistrzem świata wagi ciężkiej organizacji WBC, WBO, IBO i IBF

Foto: Richard Pelham/Getty Images

Miesiąc po drugiej porażce z Ołeksandrem Usykiem Tyson Fury zaskoczył świat boksu 17-sekundowym oświadczeniem. – Cześć wszystkim, będę mówił krótko i zwięźle. Chciałbym ogłosić przejście na emeryturę. To była niesamowita przygoda, kochałem każdą jej minutę – wypalił. Przyznał później, że po prostu poszedł na kawę i postanowił nagrać filmik w samochodzie. Nie powiedział nic menedżerowi Spencerowi Brownowi, promotorowi Frankowi Warrenowi ani drugiemu trenerowi i kuzynowi Andy’emu Lee. Ten ostatni nie krył zaskoczenia, ale wyjaśnił, że Fury to Fury, więc mógł się tego spodziewać. Po ostatniej porażce był przecież wyraźnie boksem rozczarowany.

Telefon Browna zaczął dzwonić, gdy jechał na konferencję prasową. Natychmiast odezwał się więc do Fury’ego, licząc, że ten zaprzeczy, ale nie był zaskoczony, gdy usłyszał potwierdzenie. U wielu innych najpierw był szok, a później próba zrozumienia.

Pierwsza reakcja była o tyle bardziej zrozumiała, że coraz głośniej mówiono przecież o walce z Anthonym Joshuą, inną wielką gwiazdą brytyjskiego boksu, byłym mistrzem wagi ciężkiej. Zarezerwowano Wembley, o czym wspominał promotor Joshui Eddie Hearn. Starcie Fury–Joshua, reklamowane jako „Bitwa o Wielką Brytanię”, miało być bokserskim hitem 2025 roku, choć obaj ponieśli w ostatnim czasie przykre porażki. Fury dwa razy przegrał z Usykiem, a Joshua został znokautowany na Wembley przez Daniela Dubois, kolejnego brytyjskiego mistrza. Mimo to ich popularność nie ucierpiała, a honoraria za taką walkę dostaliby zapewne królewskie. To sprawia, że faktycznie decyzji Fury’ego można się dziwić.

Czytaj więcej

Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii

Mistrzowskie atuty olbrzyma

Brytyjczyk to postać nie tylko malownicza, ale też nieoczywista, choć bardzo znacząca w historii dyscypliny. Jako junior był brązowym medalistą mistrzostw świata w Agadirze (2006), wicemistrzem Europy w Samborze (2007) i mistrzem Unii Europejskiej (2007). Po ten tytuł sięgnął w Warszawie. W tym samym roku gościł też w Rzeszowie, gdzie w meczu Polska–Irlandia pokonał w czwartej rundzie przez techniczny nokaut Michała Jabłońskiego. Miał zaledwie 19 lat, wystąpił tam jako Luke Fury i – prawdę mówiąc – niczym szczególnym, poza warunkami fizycznymi, się nie wyróżnił.

Te zawsze były jego atutem. 206 cm wzrostu, 216 cm zasięgu ramion i 120 kg wagi, a do tego świetna praca nóg, szybkie ręce i kondycja, która pozwala prowadzić walki w wysokim tempie. Jak na olbrzyma – atuty mistrzowskie. I do tego psychika. Zawsze sprawiał wrażenie twardziela, choć gdyby wczytać się w książki, których był współautorem, prawda jest inna.

Fury zawsze był człowiekiem o stu twarzach. Sam mówi, że w dzieciństwie był cichym, niepozornym chłopakiem, który – nie chcąc zginąć w tłumie – krzyczał na całe gardło. Należał do społeczności travellersów, dla słabych nie było w niej miejsca, a walki na gołe pięści były codziennością. Daleki kuzyn Tysona, Bartley Gorman, był jednym z legendarnych, niepokonanych mistrzów w tym fachu. Ojciec John też uchodził za twardziela, ale pewnego razu przesadził, bo w bójce na samochodowym parkingu wydłubał rywalowi oko i sporo lat spędził w więzieniu. Brat ojca, Peter Fury, swoje odsiedział za handel narkotykami, ale wcześniej, tak jak John, uczył Tysona boksu.

Zawodowy kontrakt podpisał w wieku 20 lat. Marzył o starcie na igrzyskach, ale nie poleciał do Pekinu (2008). Próbował dostać się do ekipy brytyjskiej, później do irlandzkiej, ale bez skutku. Odbił to sobie na zawodowym ringu. Siedem lat później sensacyjnie pokonał Władymira Kliczkę i odebrał mu mistrzowskie pasy w wadze ciężkiej.

Przez lata jego sponsorem był Daniel Kinahan, szef gangu narkotykowego, o czym nie wszyscy pamiętają. Podobnie jak o tym, że Fury został zdyskwalifikowany na dwa lata za doping, ale z datą wsteczną. W trudnych chwilach krył się za problemami ze zdrowiem psychicznym. Kiedy twierdzi, że jest w nim dwóch facetów – jeden ma myśli samobójcze, a drugi, Król Cyganów, jest niedotykalny – brzmi autentycznie. Nie wszyscy wierzą w depresję, o której tyle mówi, ale nie ulega wątpliwości, że jego życie było pełne zakrętów. Fury potrafi być przekonywający, gdy o tym opowiada – o wzlotach i upadkach, które są bardzo bolesne, o myślach i próbach samobójczych. Kiedy znokautował Wildera i wrócił do domu, przez pierwsze dziesięć dni myślał podobno tylko o tym, jak się zabić.

Sam dziwi się, że jeszcze żyje, choć jest szczęśliwym człowiekiem w związku z Paris, która rodzi mu kolejne dzieci. Jest lubiany i bogaty, bajecznie bogaty. Sam chyba nie wie, ile ma pieniędzy. Tylko często boli go dusza i nie wie, jak sobie z tym poradzić.

Jego czas już minął

Kiedy wracał do ringu po kilkuletniej przerwie, by walczyć z Deontayem Wilderem, w Los Angeles, nie wróżono mu sukcesów. Rozpoczynając przygotowania ważył 180 kg i nic nie wskazywało na to, że wróci do formy, która pozwoli mu nawiązać wyrównaną walkę z królem nokautu, za jakiego uchodził Amerykanin.

Ich pierwszy pojedynek na nowo zbudował Fury’ego, choć niewiele brakowało, by przegrał przez nokaut. W ostatniej, 12. rundzie, ciężko padł na deski i wydawało się, że nie wstanie, ale w ostatniej chwili się poderwał i zmusił do odwrotu kilera z Alabamy. Sędziowie wypunktowali remis, ale zdaniem obserwatorów już wtedy lepszy był Fury, co udowodnił w kolejnych walkach z Wilderem. Jego zawodowy bilans – mimo dwóch porażek z Usykiem – robi wrażenie. 34 zwycięstwa, 24 odniesione przed czasem, i jeden remis. Przez kilka lat był mistrzem świata wagi ciężkiej, zarobił setki milionów dolarów i zapewnił sobie na stałe miejsce w gronie największych gwiazd królewskiej kategorii.

Nie dziwi więc pytanie, dlaczego właśnie teraz zdecydował się zakończyć karierę. Jednym z tych, którzy chwalą jego decyzję, jest Amerykanin Teddy Atlas, pierwszy trener Mike’a Tysona, znany ekspert i komentator, który w boksie widział wszystko. Jego zdaniem Fury odchodzi we właściwym momencie. Był wielkim mistrzem, ale jego czas minął.

– Brał udział w licznych ringowych wojnach, ma za sobą trudną trylogię z Wilderem, a takie walki zabierają dużo zdrowia i pewności siebie. Dziewiąta runda pierwszego pojedynku z Usykiem też została mu w głowie. Przyjął w niej dużo ciosów, był na granicy przegranej przez nokaut. Takich chwil się nie zapomina, wracają, gdy pojawiają się kłopoty – mówi Atlas.

Warren, promotor Fury’ego, przyznaje w wywiadzie dla „Guardiana”, że nie spodziewał się tego ogłoszenia. – Musimy szanować Tysona za wszystko, co zrobił w boksie i za jego decyzję, ale ważne jest też, aby pamiętać, że zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową. Przez lata radził sobie z nią niesamowicie dobrze, ale to, jak czuje się dzisiaj, może różnić się od tego, jak będzie się czuł za kilka miesięcy – mówi.

Nie wszyscy myślą podobnie. Tony Bellew, inna angielska znakomitość tej dyscypliny, mówi wprost o fałszywej emeryturze. – Myślę, że to tylko narzędzie negocjacyjne. To może być po prostu skuteczna taktyka przetargowa w negocjacjach do walki z Joshuą. Nie wyobrażam sobie, że do niej nie dojdzie – mówi.

W podobnym tonie wypowiada się Hearn. – Gdybym to ja miał za moment negocjować walkę z Joshuą, również ogłosiłbym zakończenie kariery. To przecież szansa, że ktoś da ci jeszcze więcej za zmianę decyzji i powrót do sportu. Nie wiem też, czy Fury jest już gotowy, aby żyć bez boksu, bez rywalizacji i konfrontacji. Naprawdę nie znam tego gościa, ale może ostatnia walka i ostatni obóz były dla niego okropne i nie czerpał z tego przyjemności. Zarobił fortunę i powiedział: „Do diabła, skończyłem” – wyjaśnia, także na łamach „Guardiana”.

Takich jak Hearn i Bellew jest więcej. Carl Froch i Carl Frampton, byli mistrzowie świata, nie wierzą, że Fury żegna się z boksem. I podobnie argumentują. No bo jak wierzyć komuś takiemu jak Tyson, który wcześniej już cztery razy przechodził na emeryturę i za każdym razem z niej wracał. Czemu za piątym ma być inaczej?

Czytaj więcej

Polacy z fantazją bili każdego, kto stanął im na drodze. Byli śmietanką boksu

Odchodził i wracał

Król Cyganów po raz pierwszy ogłosił przejście na emeryturę 20 listopada 2013 roku. To była reakcja na kolejne przekładanie jego walki z Haye’em. Fury miał walczyć z byłym mistrzem świata dwóch kategorii wagowych we wrześniu 2013 roku, a następnie w lutym 2014 roku, ale obie walki odwołano z powodu kontuzji przeciwnika. „Cześć wszystkim, oficjalnie przechodzę na emeryturę. W tym sporcie jest za dużo sukinsynów. Będą musieli pieprzyć kogoś innego. Żegnaj boksie” – napisał wtedy w mediach społecznościowych. Trzy miesiące później wrócił, wygrywając z Amerykaninem Joeyem Abellem.

Fury po raz drugi przeszedł na emeryturę 3 października 2016 roku. To była skuteczna ucieczka przed rewanżem z Kliczką, którego pokonał rok wcześniej, odbierając mu mistrzowskie pasy i tytuł króla wagi ciężkiej. Fury dwukrotnie rezygnował z rewanżowego pojedynku, tłumacząc się problemami ze zdrowiem psychicznym. Pisał, że boks jest najsmutniejszą rzeczą, w jakiej kiedykolwiek brał udział. Podkreślił, że jest mistrzem, i potwierdził, że odszedł na emeryturę, ale kilka godzin później cofnął te słowa i oznajmił: „Myślisz, że tak łatwo pozbędziesz się Króla Cyganów? Ja tu zostanę!”. Nie zmienia to faktu, że dziewięć dni po tym wpisie zrzekł się pasów WBA, WBO i IBO w oczekiwaniu na dochodzenie w sprawie dotyczącej jego przyznania się do zażywania kokainy. Wkrótce Brytyjska Komisja Kontroli Boksu zawiesiła jego licencję bokserską.

1 sierpnia 2017 roku Fury znów ogłosił emeryturę, choć tak naprawdę jeszcze z niej nie wrócił. Od wygranej z Kliczką w listopadzie 2015 roku nie stoczył żadnej walki, ale mówił wielokrotnie, że wraca. Dlatego gdy napisał: „Miałem wielkie szczęście w życiu i karierze. Osiągnąłem szczyt w boksie, była to epicka podróż. Dziękuję wszystkim fanom, którzy mnie wspierali. Koniec”, nie wszyscy uwierzyli. Wiedzieli, że nie zwykł dotrzymywać słowa.

Fury nie dodał, że czeka tak naprawdę na wznowienie postępowania antydopingowego. Miał dobrych prawników. Zaakceptował dwuletnią dyskwalifikację z datą wsteczną, w styczniu 2018 roku odzyskał licencję i wkrótce pokonał Sefera Seferiego.

Czwartą emeryturę rozpoczął w 23 kwietnia 2022 roku po wygranej z Dillianem Whyte’em. Wcześniej stoczył trzy legendarne walki z Deontayem Wilderem. Pierwszą zremisował, w dwóch kolejnych nokautował rywala. „Spełniłem wszystko, co kiedykolwiek chciałem spełnić. W końcu postanowiłem odejść i w moje 34. urodziny mówię bon voyage” – napisał. I – znów – wrócił szybko. W październiku ogłoszono jego kolejną walkę z Dereckiem Chisorą. 3 grudnia 2022 roku na stadionie Tottenhamu zamknął trylogię kolejnym zwycięstwem przed czasem. Chisora został poddany w 10 rundzie.

Król może być zmęczony

Teraz Fury odchodzi po raz piąty i niewykluczone, że ostatni. Ciąży mu już metryka. Skończy w sierpniu 37 lat i może prawo być zmęczony boksem. Ma siedmioro dzieci, żona Paris od dawna namawiała go, by skończył z zawodowstwem. On sam nigdy nie lubił długich, ciężkich przygotowań i źle znosił krytykę – taką, jak po porażce z mistrzem MMA Francisem Ngannou w Rijadzie, w październiku 2023 roku. Fury go wtedy zlekceważył. Uznał, że starcie na zasadach bokserskich z kimś, kto o dyscyplinie, gdzie to on jest królem, ma raczej mgliste pojęcie, będzie zabawą. Zamiast zabawy był wstyd, Fury leżał na deskach po ciosie siłacza z Kamerunu i niewiele brakowało, by przegrał w fatalnym stylu. Szczęśliwą wygraną w dużej mierze zawdzięcza sędziom, którzy chyba nie mogli uwierzyć w to, co widzą.

Usyka przed ich pierwszą walką też lekceważył. Ukraińca, mistrza olimpijskiego (2012), który zunifikował mistrzowskie pasy w wadze junior ciężkiej, a później sięgnął po kolejne, już w ciężkiej, po wygranych z Joshuą, nazywał „królikiem, który przez przypadek znalazł się w krainie olbrzymów”. Po porażce, w maju ubiegłego roku, już tak bezczelny nie był. Ukrainiec bił go w dziewiątej rundzie jak dzieciaka i Fury chyba zrozumiał, że to nie przelewki. Cudem uniknął wtedy nokautu, ale pojedynek przegrał i stracił pas organizacji WBC. Usyk zaś został pierwszym w erze czterech pasów (WBC, IBF, WBA, WBO) zunifikowanym mistrzem wagi ciężkiej. W erze trzech pasów (bez WBO) ostatnim był w 1999 roku Lennox Lewis.

Czytaj więcej

Kozacka dusza Ołeksandra Usyka

Rewanż, do którego doszło 21 grudnia, był widowiskiem znakomitym, choć pozbawionym ostrych przypraw. Nikt nie był liczony ani zraniony. Obaj, Usyk i Fury, wiedzieli, czego się spodziewać. Byli jeszcze lepiej przygotowani, ale też ostrożniejsi, szczególnie Fury. Tym razem Ukrainiec wygrał u wszystkich sędziów, choć pojedynek był wyrównany, a jego przewaga nieznaczna. Fury uważał, że to jemu należy się zwycięstwo, w czym utwierdzał go Warren. – Wujek Frank chyba jest ślepy – odparł Usyk, po angielsku, w którym robi wyraźne postępy.

Tyson nie zmienił zdania, czemu dał wyraz w swoim krótkim, tajemniczym oświadczeniu, przechodząc na piątą emeryturę. Nawiązanie do Dicka Turpina, słynnego angielskiego złodzieja z XVIII wieku i określenie „nawet Dick Turpin nosił maskę” (to zwrot czasami używany przez osoby, które czują się oszukane czy okradzione), było tylko potwierdzeniem, że Fury czuje się ofiarą i nie może się z tym pogodzić.

Czas jednak leczy rany, więc niewykluczone, że uleczy też Tysona. Szczególnie gdy zostanie poparty konkretną, liczoną w dziesiątkach milionów dolarów ofertą, którą złoży mu zapewne Turki Alalshikh, czyli człowiek mający nieograniczony dostęp do saudyjskiego skarbca. Władze królestwa nie muszą liczyć pieniędzy i mają ich wystarczająco dużo, by organizować wyjątkowe gale bokserskie z cyklu Riyadh Season. Fury jest gwiazdą, która wciąż może cieszyć swoim boksem i pomóc polerować wizerunek saudyjskiej monarchii, więc odpowiedź na pytanie, jak długo pozostanie na emeryturze, nasuwa się sama. On jeszcze wróci.

W materiale wykorzystano fragmenty tekstów „Guardiana”, ESPN, BBC i CNN

Miesiąc po drugiej porażce z Ołeksandrem Usykiem Tyson Fury zaskoczył świat boksu 17-sekundowym oświadczeniem. – Cześć wszystkim, będę mówił krótko i zwięźle. Chciałbym ogłosić przejście na emeryturę. To była niesamowita przygoda, kochałem każdą jej minutę – wypalił. Przyznał później, że po prostu poszedł na kawę i postanowił nagrać filmik w samochodzie. Nie powiedział nic menedżerowi Spencerowi Brownowi, promotorowi Frankowi Warrenowi ani drugiemu trenerowi i kuzynowi Andy’emu Lee. Ten ostatni nie krył zaskoczenia, ale wyjaśnił, że Fury to Fury, więc mógł się tego spodziewać. Po ostatniej porażce był przecież wyraźnie boksem rozczarowany.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Plus Minus
„Czechowicz. 20 i 2”: Syn praczki i syfilityka
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Plus Minus
„ale”: Wschodnia aura
Plus Minus
„Inwazja uzdrawiaczy ciał”: W poszukiwaniu zdrowia
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Plus Minus
„Arcane”: Animowana apokalipsa
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej