Różnic w tej sprawie między polskimi politykami w zasadzie nie było. Dotyczyły co najwyżej licytacji, kto jest bardziej przeciwko migrantom i polityce integracji, kto mocniej zapewni, że będzie bronić granic, oraz kto jest bardziej wiarygodny w tej kwestii. W kategorii ostrość komentarza „wygrał” wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL. „To bydło, które było ściągane, aby forsować nasze granice, tylko i wyłącznie w celu zdestabilizowania sytuacji, musi wiedzieć, że nie będzie bezkarne, jak do niedawna było” – mówił w Polsat News.
Czytaj więcej
Jest nowy metropolita warszawski. Jego program zapowiedziany podczas ingresu budzi ogromne nadzieje i oczekiwania.
Ta wypowiedź i postawa innych polityków świetnie pokazują, gdzie zaczyna się populizm. Jego początek jest tam, gdzie przestaje się dostrzegać realny konflikt wartości. Ten w przypadku uchodźców i migrantów jest dość oczywisty. Z jednej strony mamy stabilność państwa i bezpieczeństwo jego obywateli. Z drugiej mamy fundamentalne prawo do azylu, a także dramatyczne niekiedy sytuacje ludzkie, w których nie sposób odmówić pomocy. Z jednej strony są nasze prawa, a z drugiej prawa człowieka. I to napięcie jest stałe. Jeśli mamy uniknąć populizmu, to musimy o nim pamiętać i wystrzegać się zarówno jednostronnego akcentowania praw uchodźców i migrantów, jak i jednostronnego (to ostatnio częstsze) opowiadania o bezpieczeństwie i stygmatyzowania migrantów.
Nie jest też prawdą, że chrześcijanie nigdy nie posuwają się do przemocy, bo znaleźlibyśmy dowody na to, że bywa inaczej.
Ale jest jeszcze jedna kwestia, o której nie wolno zapominać, a jest nią prawda (rozumiana klasycznie jako zgodność wypowiedzi z rzeczywistością). Jej brak widać w przypadku opowieści o zamachu w Magdeburgu. Od początku postawiono bowiem tezę, że odpowiedzialność za to wydarzenie spoczywa na wyznawcach islamu i Angeli Merkel, która przyjęła uchodźców przed kilkoma laty. Tyle że tak nie jest. Bo, przede wszystkim, zamachowiec przybył do Niemiec już kilkanaście lat temu jako wykwalifikowany specjalista, a sam siebie określał jako ateistę i odstępcę od islamu. Jakby tego było mało, zamachowiec był zwolennikiem Alternatywy dla Niemiec (AfD), przeciwnikiem migracji, obrońcą tożsamości europejskiej przed islamizacją. Nie jest też jasne, czy nie był osobą chorą.