Jan Maciejewski: Pani Śmierć

Jest ona czymś więcej. Czymś ponad pustką, poza rozpaczą. Jakąś ostateczną odpowiedzią, ale dużo bogatszą i ciekawszą od wzruszenia ramionami i machnięcia ręką na to wszystko, co nas spotkało i czym się staliśmy, kogo z siebie uczyniliśmy.

Publikacja: 25.10.2024 14:16

Jan Maciejewski: Pani Śmierć

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Rzecz wymaga z pewnością szerszych badań – przestrzenią do nich będzie tak naprawdę nadchodzący tydzień – ale już do tej chwili spotkałem się wystarczająco dużo razy z określeniem „Święto Zmarłych”, żeby uznać je za coś więcej niż tylko serię pojedynczych przejęzyczeń. Wiele wskazuje na to, że obok Święta Wiosny w miejsce Wielkanocy, Świąt Zimowych zamiast Bożego Narodzenia mamy już trzecie nowe święto w ostatnich latach – miejsce Wszystkich Świętych zajmuje Święto Zmarłych właśnie. Niby nowe, ale tak naprawdę dobrze znane, bo to przecież jeden z najsprytniejszych zabiegów PRL-owskiej propagandy, eliminujących samo słowo „świętość” z przestrzeni publicznej.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Strategiczne przepływy

W tym poukładaniu kalendarza na nowo bez wątpienia dopatrzeć można się żelaznej logiki. No bo skoro zamiast wydarzeń związanych z narodzeniem i śmiercią Chrystusa celebrujemy od teraz samą cyrkularność pór roku – to, co kosmiczne, konieczne i naturalne – to świętowanie faktu, że ludzie umierają, kiedyś byli, a teraz ich już nie ma, jest wszystkim, na co nas stać. Wszystkim, co mieści się w granicach tak skonstruowanej wyobraźni. I pod tym względem to nowoczesne, postępowe Święto Zmarłych jest w kalendarzu na 2024 rok dużo bardziej na miejscu niż – powiedzmy – w 1965 roku. Wtedy jeszcze na kilometr zalatywało swoją propagandową zgrzebnością. Pewnie nawet sami komuniści uśmiechali się pod wąsem, zapowiadając jego nadejście. Na zasadzie opisanej przez Sołżenicyna: „My wiemy, że oni kłamią. Oni wiedzą, że kłamią. Wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy, że oni kłamią. Mimo to wciąż kłamią”. Dzisiaj już nie kłamią. Teraz to już się wszystko ze sobą zgadza, zamknęło się w obrębie jednego światopoglądu. Nie tylko postępowo-sekularyzującego, ale też demokratycznego.

Skoro nie ma świętości – nie ma jej wśród nas, nie mówimy o niej, nie myślimy – to nie istnieje też to wszystko, co od niej niższe i gorsze. Nie ma hierarchii. Nie ma potępienia. Jest tylko majestat śmierci. 

Skoro nie ma świętości – nie ma jej wśród nas, nie mówimy o niej, nie myślimy – to nie istnieje też to wszystko, co od niej niższe i gorsze. Nie ma hierarchii. Nie ma potępienia. Jest tylko majestat śmierci. Zrównujący ze sobą wszystkich grubych i chudych, niskich i wysokich, dobrych i złych. Taka śmierć – taki jej obraz, w który się wpatrujemy, który żyje wśród nas – może być nawet pretekstem do jakiegoś rodzaju duchowych ćwiczeń. Może dość przekonująco argumentować, że nie warto się szarpać. Że przecież wszystko to pokryje na końcu popiół i kurz. Taka była mądrość stoików w obliczu śmierci, ale wydaje mi się, że nas dziś już na nią nie stać. Nie stać dlatego, że choćbyśmy nie wiem, jak się zarzekali, jak rozmontowywali i składali na nowo nasze kalendarze i wyobraźnie, to gdzieś tam, w najbardziej zapomnianym zaułku tych ostatnich, będzie się czaiła myśl, że jest ona, Pani Śmierć, czymś więcej. Czymś ponad pustką, poza rozpaczą.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Tego ci nie powiem

Jakąś ostateczną odpowiedzią, ale dużo bogatszą i ciekawszą od wzruszenia ramionami i machnięciem ręką na to wszystko, co nas spotkało i czym się staliśmy, kogo z siebie uczyniliśmy. Rozsupłaniem jakichś ostatecznych, pętających ręce węzłów, rozdarciem najgrubszych z zasłon niewiedzy.

Naprawdę, można by ją fetować, urządzać ku jej czci święta, odprawiać nawet całe festyny i festiwale. Ona na to wszystko w najwyższym stopniu zasługuje. Ale tylko o tyle, o ile nie będzie sama. O ile w jej tle, choćby nawet jako przypuszczenie, mglista resztka nadziei, czaić się będzie świętość. Jej godność – jak każdego sługi i odźwiernego – mierzona jest wielkością i wspaniałością pałacu, u wejścia do którego ją postawiono. Jeśli pilnuje tylko pustki albo obojętności, to nie zasługuje na własne święto.

Rzecz wymaga z pewnością szerszych badań – przestrzenią do nich będzie tak naprawdę nadchodzący tydzień – ale już do tej chwili spotkałem się wystarczająco dużo razy z określeniem „Święto Zmarłych”, żeby uznać je za coś więcej niż tylko serię pojedynczych przejęzyczeń. Wiele wskazuje na to, że obok Święta Wiosny w miejsce Wielkanocy, Świąt Zimowych zamiast Bożego Narodzenia mamy już trzecie nowe święto w ostatnich latach – miejsce Wszystkich Świętych zajmuje Święto Zmarłych właśnie. Niby nowe, ale tak naprawdę dobrze znane, bo to przecież jeden z najsprytniejszych zabiegów PRL-owskiej propagandy, eliminujących samo słowo „świętość” z przestrzeni publicznej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich