Powojenna Warszawa: na stercie gruzów siedzi kilka osób, z fajansowych talerzy jedzą cienką zupę. Na pierwszym planie trzy dziewczyny. Z upiętymi włosami, ubrane – jakby na przekór powojennej nędzy – wyjątkowo starannie. Druga od prawej uśmiecha się lekko zażenowana. Na nogach ma letnie buty na koturnie do złudzenia przypominające dzisiejsze espadryle. W takim stroju przewala gruz? Ale może przyszła tylko na chwilę albo do zdjęcia zdjęła roboczy fartuch i zmieniła obuwie? W końcu herod-baby z kielniami i hoże traktorzystki zaczną być lansowane dopiero za kilka lat.
Czytaj więcej:
Na jej koleżance, pierwszej z prawej, dziewczynie o roześmianym spojrzeniu, fotoreporter robi mniejsze wrażenie. Jej strój też bardziej odpowiada sytuacji. Z podpisu wynika, że jest 1945 rok. Pewnie wiosna albo lato. „Pierwszym etapem odbudowy miasta było odgruzowywanie, w którym brali udział mieszkańcy, a także młodzież i junacy sprowadzeni z całej Polski. Przerwa na posiłek" – czytamy. To jedna z wielu fotografii zgromadzonych na otwartej właśnie w warszawskim Domu Spotkań z Historią wystawie „Na nowo warszawiacy. 1945–1955".
Pewnie mniej więcej w tym samym czasie gdzieś w Puszczy Knyszyńskiej do zdjęcia pozowało trzech chłopaków. Podobnie jak w przypadku dziewczyn z Warszawy dziś nie wiadomo już, kim byli. Podpis mówi tylko, że to partyzanci Zgrupowania „Piotrków" Armii Krajowej Obywatelskiej. Noszą mundury. Na głowach rogatywki z orłem w koronie, zawadiacko – jak wtedy uważano – przechylone na bok. Karabin, piękny uśmiech młodego mężczyzny w środku grupy, w tle drzewa. Typowe zdjęcie partyzanckie, jakich wiele w czasie wojny i tuż po niej zrobili prowincjonalni fotografowie. Na artystyczną wystawę nie bardzo się nadaje.
Toteż chłopaków z lasu nie zobaczymy na warszawskiej ekspozycji. Bo i niby dlaczego mielibyśmy zobaczyć? Co Puszcza Knyszyńska, Augustowska, Białowieska, Las Stocki czy Bory Tucholskie mają do odbudowywanej Warszawy? – może ktoś spytać. I poniekąd będzie miał rację, gdyż tu powojenny powrót do świata żywych ludzi i miasta, tam – dalej wojna. Będę się jednak upierać, że oba zdjęcia powinny się znaleźć obok siebie.
Wszystko osobno
Odnoszę wrażenie, że gdy mowa o początkach PRL, najwygodniej jest widzieć wszystko osobno – jeśli sport, sztuka, muzyka, film, to broń Boże nie wojna i polityka. Problem w tym, że tak się da. Nie można nie pamiętać, że w Polsce toczyła się wtedy brutalna walka polityczna i militarna. Historycy oceniają, że w połowie 1945 roku na terenie Polski „jałtańskiej" (bez oddziałów na Kresach) z bronią w ręku walczyło 17 tysięcy ludzi. W kręgu konspiracji pozostawało zaś 80–90 tysięcy osób. Niektórzy szacują nawet, że w latach 1944–1963 przez antykomunistyczne podziemie przeszło 200 tysięcy ludzi. To sporo mniej niż żołnierzy Armii Krajowej (w szczytowym okresie służyło w niej około 400 tysięcy ludzi), ale i tak liczba robi wrażenie.