Ateizm Nietzschego jest mi całkowicie obcy. Podobnie jak jego rozważania na temat znaczenia religii czy Ewangelii. Jednak w niczym nie zmienia to faktu, że tę książeczkę pochłaniałem z wypiekami na twarzy. Także dlatego, że znalazłem w niej komentarz do wielu wydarzeń współczesności. Komentarz, który pomaga zrozumieć między innymi problemy, z którymi zmagamy się w Kościele.
„Źle się odpłaca nauczycielowi, kto ciągle pozostaje tylko uczniem” – pisze niemiecki filozof we wstępie do tego niewielkiego dziełka. Prawdziwość tego zdania jest oczywista i nie Nietzsche pierwszy wskazał na ten mechanizm – uczniem Platona, który najwięcej wniósł do filozofii, nie był ten, który go naśladował, ale ten, który poszedł własną drogą, czyli Arystoteles.
Czytaj więcej
Rywalizacja na populizmy w polityce długoterminowo zawsze się źle kończy. Zyskują na tym partie skrajne, a problemy, które są fundamentem lęków społecznych, raczej narastają, niż są rozwiązywane.
W tym momencie pojawia się w mojej głowie pytanie na temat Jana Pawła II i jego dziedzictwa: czy mieliśmy odwagę, by wyruszyć w swoją drogę jako jego uczniowie i dochodzić do własnych, niekiedy odrębnych od jego wniosków? A może ograniczyliśmy się jedynie (to pytanie także do mnie) do powtarzania tego, co on sam powiedział; do pielęgnowania sformułowań bez próby przekraczania ich; do powtarzania sloganów, zamiast zgłębiania kryjącej się za nimi treści? Krótko mówiąc, czy nie zostaliśmy tylko uczniami. I to złymi, bo niezdolnymi do wyruszenia we własną drogę.