Reklama
Rozwiń

Jan Maciejewski: Wirtualna bestia wiecznie nienażarta

Głodu dopaminy nie da się właściwie zaspokoić. Mózg jest żołądkiem o nieznanej jeszcze pojemności. A światy, które nie zajmują ani centymetra realnej przestrzeni, mogą się mnożyć w nieskończoność.

Publikacja: 10.03.2023 17:00

Jan Maciejewski: Wirtualna bestia wiecznie nienażarta

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Morza kiedyś wyschną, wyczerpią się zasoby złóż, skończy miejsce na Ziemi. Przeznaczeniem wszystkiego co rzeczywiste jest osiągnąć swój kres. Co innego z rzeczami, które tylko wydają się być. Są pozorem, śladem na wirtualnym piasku, który zmyje zaraz fala nowego oburzenia albo entuzjazmu. Tu dla wszystkich starczy miejsca. Dla wszystkich i wszystkiego. Tu, w mediach społecznościowych, kapitalizm wyśnił najpiękniejszy ze swoich snów.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Czasy zdziczenia

W końcu jego ukrytym, ale żelaznym założeniem jest zasada nieskończonego wzrostu. Nakręcają jego turbiny tylko cele pośrednie, te ostateczne tkwią w metafizycznych obłokach. Czy istnieje firma, która w swojej najbardziej nawet dalekosiężnej strategii założyłaby pułap, od którego będzie już mogła się nie rozwijać? Nie podbijać nowych rynków, nie zdobywać kolejnych klientów, generować jeszcze większych zysków. Jeśli jest jakaś miara dla tej chciwości, żądzy podboju, która zawstydziłaby najbardziej nawet zafiksowanych poszukiwaczy złotego miasta i innej maści konkwistadorów, to jest nią tylko większa sprawność w realizowaniu tego samego niezaspokojenia przez rynkowych rywali. Dariusz Karłowicz słusznie określił kiedyś ukryty metafizyczny rdzeń współczesnego kapitalizmu jako zasadę niezaspokojonego głodu.

Ta bestia jest jak władca, na wyspę którego trafił podczas jednej ze swych wypraw Sindbad Żeglarz. Tak bardzo kochał on jedzenie, że do szewskiej pasji doprowadzał go widok kogokolwiek, kto byłby choć trochę głodny, potrafił coś jeszcze w siebie zmieścić. Zazdrościł im braku pustego miejsca, które można by czymś jeszcze zapełnić. Kapitalizm ma podobny problem – no, bo ile można jeszcze wcisnąć ludziom samochodów, automatycznych odkurzaczy i domów z basenem? Każda rzeczywistość, nawet najbardziej zdegenerowana, posiada swój próg przesytu. Punktu, od którego już naprawdę nie jesteśmy w stanie nic w siebie ani wokół zmieścić. Co innego z nierzeczywistością. Ta jest jak wszechświat, stale się rozszerza.

Każda rzeczywistość, nawet najbardziej zdegenerowana, posiada swój próg przesytu. Punktu, od którego już naprawdę nie jesteśmy w stanie nic w siebie ani wokół zmieścić. Co innego z nierzeczywistością.

Głodu dopaminy nie da się właściwie zaspokoić. Mózg jest żołądkiem o nieznanej jeszcze pojemności. A światy, które nie zajmują ani centymetra realnej przestrzeni, potrzebują jedynie prądu, który by podtrzymywał złudzenie ich istnienia, mogą się mnożyć w nieskończoność. Tak jak nasze emocje, które wywołuje tych światów przeżywanie. Social media to przestrzeń ekspansji doskonałej, tu już nikomu na pewno nie przyjdzie do głowy postawienie jakichkolwiek tam czy pułapów. I dlatego też dziennikarze, ale to samo tyczy się też artystów czy polityków, nie dzielą się już na tych mądrych i głupich, dociekliwych i naiwnych, zdolnych i beztalencia, ale zasięgowych lub nie. Jedyną miarą jest ilość. A Maszyna ma tylko jedno przykazanie – nie zatrzymuj się.

„Cywilizacja przemysłowa jest możliwa tylko przy braku poświęcenia. Używać aż do granic wyznaczonych higieną i ekonomią. W przeciwnym razie turbiny staną” – pisał w „Nowym wspaniałym świecie” Aldous Huxley. I rzeczywiście, tak jak niezaspokojony głód jest ukrytą zasadą współczesnego kapitalizmu, tak jego jeszcze głębiej ukrytym arcywrogiem jest wszystko, co zakłada, zmusza do poświęcenia. Przeszkadza nam w jedzeniu, odciąga uwagę od cyfrowego talerza. To może być dziecko, które właśnie się przewróciło, albo zwyczajnie znudziło i domaga się naszego zainteresowania. Może być stary i zniedołężniały ojciec, którego trzeba przewinąć. Może być myśl lub melodia, fragment obrazu lub powieści, który właśnie teraz każe nam wbić wzrok w pustą przestrzeń i widzieć tam światy jeszcze nieodkryte, ale już istniejące. Prawdziwe dużo bardziej od tych „scrollowalnych”.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Erem wolności

Turbiny pracują tak sprawnie, mielą nasze umysły dniem i nocą, bo daliśmy sobie wmówić, że poświęcenie jest stratą. Wrzuceniem czasu i sił w ciemną studnię bez dna. Albo gorzej jeszcze, w przypadku rzeczy nieodwołalnych, jak małżeństwo czy kapłaństwo, wpadliśmy w tę studnię sami. Zatrzymać ich pracę, zhakować maszynę można będzie dopiero pod warunkiem odkrycia, że poświęcenie nie jest stratą, tylko ryzykiem. Obstawieniem kapitału na giełdach, o których istnieniu nie śniło się nawet wiecznie nienażartej bestii.

Plus Minus
Konsumpcjonistyczny szał: Boże Narodzenie ulubionym świętem postchrześcijańskiego świata
Plus Minus
Kompas Młodej Sztuki 2024: Najlepsi artyści XIV edycji
Plus Minus
„Na czworakach”: Zatroskany narcyzm
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Plus Minus
„Ciapki”: Gnaty, ciapki i kostki
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku