Tym, co mnie najmocniej uderzyło w reakcjach na cykl publikacji, których zwieńczeniem stał się w TVN 24 film Marcina Gutowskiego, zarzucającego Karolowi Wojtyle tuszowanie pedofilii, była gigantyczna przesada. I to po obu stronach sporu. Temperament polemiczny kazał wszystkim od razu stawiać tezy ogólne. „Koniec mitu Jana Pawła II. Koniec wielkiego kłamstwa. A więc wiedział!” – wykrzyknęli jedni i jęli zacierać ręce, że oto wreszcie znalazł się kolejny argument rozmontowujący nielubiany przez nich Kościół. „To atak nie tylko na Kościół, to atak na Wiarę Ojców, na polskość, na fundamenty naszej tożsamości” – zakrzyknęli inni i rozpoczęli akcję „obrony” Jana Pawła II. Na jeden z najbardziej nietrafionych pomysłów wpadł premier Mateusz Morawiecki, który wrzucił do mediów społecznościowych grafiki z wizerunkiem Jana Pawła II.
Czytaj więcej
Sztuka pisania listów jeszcze nie zginęła. Ostatnio można nawet zauważyć jej rozwój, powstawanie nowych form i gatunków. Jednym z nich był list w odpowiedzi na... list pasterski abp. Jędraszewskiego.
Ta przesada nie jest przypadkiem. Służy temu, by nie mierzyć się z rzeczywistością, nie prowadzić dyskusji pozwalającej ocenić fakty. Bo żadna ze stron nie jest taką dyskusją zainteresowana.
Strona atakująca dawno wyrok na Jana Pawła II wydała. Dlatego nie chce ważyć racji, szukać historycznego kontekstu, proporcji. Dla niej Jerzy Urban jest błyskotliwym szydercą, inteligentnym ironistą, który być może coś tam w przeszłości przesadził, no, ale przecież wybitna postać, może nawet najwybitniejsza. Również w ocenie generałów Jaruzelskiego czy Kiszczaka panuje zgoda na niuansowanie czy półtony – może rzeczywiście kiedyś, coś, ale jednak historycznie bohaterowie, stwórzmy uczciwy bilans etc. Zygmunt Bauman? Tylko mali ludzie wypominają mu przeszłość w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przecież to była wielka postać. Albo Lech Wałęsa, przecież zajmowanie się jakimiś notatkami esbeków na jego temat, nie mówiąc już o aktach TW „Bolka”, to dowód skundlenia krytyków. I tylko z Janem Pawłem II jest inaczej. Tu jakikolwiek cień, wątpliwość, od razu dyskwalifikują całą postać. A ci, którzy jeszcze niedawno brzydzili się lustracją, ochoczo biorą się do lustrowania akt ubeckich z informacjami o grzechach księży.