Nie doceniamy głębokości nie tylko politycznego, ale przede wszystkim cywilizacyjnego zwrotu, którego obecnie dokonuje Rosja.
Zaznaczam przy tym, że nie będąc prorokiem, nie jestem w stanie orzec, czy ów zwrot zdoła nastąpić naprawdę, czy też system putinowski się zawali, zanim zostanie osiągnięta, jak to określają Rosjanie, „toczka niewozwrata”, czyli linia, spoza której nie ma już odwrotu. Można też wyobrazić sobie sytuację, której szczerze lęka się wielu rosyjskich nacjonalistów – że system, choć się nie zawali, to de facto wróci do swej pierwotnej, ideowo amorficznej postaci, i żadnej narodowej rewolucji nie będzie.
Czytaj więcej
Polki nie chcą mieć dzieci – donoszą co pewien czas media. Ale prawda jest zupełnie inna. Decydują się na nie zbyt późno, co wraz z niestabilnością związków i czynnikami ekonomicznymi ogranicza liczbę potomstwa.
Szósta kolumna
Siergiej Pieriewiezencew [rosyjski historyk i filozof – przyp. red.] lamentował, że przez trzydzieści lat to rządowe instytucje i media upowszechniały wśród Rosjan „zachodnie wartości”, które teraz niby się odrzuca, tylko że w tych instytucjach i tych mediach siedzą wciąż ci sami ludzie, i to jest zarodnik klęski. Nacjonalistyczny pisarz Zachar Prilepin histeryzuje w tym duchu regularnie. Podobnie czyni, choć w innym stylu, przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow oraz ezoteryczny geopolityk Aleksander Dugin (który skądinąd nazwał muzułmanina Kadyrowa „głosem ruskiego miru”). I naprawdę wielu, wielu innych. Powstaje silne wrażenie, że oto koterie, dotąd grupujące się wokół sztandarów radykalnego rosyjskiego imperializmu czy nacjonalizmu (nie, nie sugeruję tu, że wszyscy ich uczestnicy motywowani są jedynie względami merkantylnymi, to jest znacznie bardziej złożone), wreszcie zdołały wysadzić z siodła tych, którzy dotąd w jeszcze większej mierze niż one byli beneficjentami putinowskiego systemu, a w związku z tym byli mniej skłonni do popierania rozmaitych szaleństw, mogących w konsekwencji utrudnić im spokojne konsumowanie owoców władzy. I teraz z jednej strony chcą pogłębić swoje zwycięstwo, a z drugiej – boją się powrotu do łask dotychczasowych elit.
Bardzo popularyzuje się w związku z tym ostatnio, ukute przez Dugina jeszcze kilka lat temu, określenie „szósta kolumna”. Szósta kolumna to, w odróżnieniu od piątej, nie są świadomi dywersanci przeciwnika. Nie, to ludzie szczerze subiektywnie oddani i systemowi, i Putinowi, ale oddani niejako z niewłaściwych pozycji. Subiektywnie chcąc Władimirowi Władimirowiczowi pomóc, obiektywnie mu szkodzą, bo po prostu są tacy, jacy są – skażeni zbytnią zachodniością i zbyt wysokim poziomem życia, a chęć jego zachowania skłania ich do naturalnej ugodowości wobec tegoż Zachodu.