Kiedyś najlepsi piłkarze rodzili się na plażach, placach, skwerach, w parkach. Na boiskach piaszczystych, gliniastych, kawałkach trawy, betonie, asfalcie, bruku. Na czym kto mógł, na tym grał. Tam się rozwijał. Najwięcej do powiedzenia mieli architekci i władze miejskie. Ile skwerów zaplanowali, tyle boisk mogło powstać. Włodzimierz Lubański opowiadał, że sam wymyślał sobie ćwiczenia, dzięki którym uzyskał świetną technikę.
W Brazylii Leonidas albo Pele to były samorodne talenty, oszlifowane w klubach. Wszystko, czego się nauczyli, cały geniusz, który mieli, zrodził się na plażach – tam, gdzie mogli grać.