Rok 1930 okaże się dla Marianny wyjątkowo trudny. Najpierw na chwilę straci jednego syna, a potem na zawsze drugiego. O trzecim nie będzie miała żadnych informacji.
U progu lat trzydziestych już niemal wszyscy w Krakowie wiedzą, że u sióstr felicjanek mieszka matka tych franciszkanów od „Rycerza" z Niepokalanowa. Marianna zresztą okazuje się chodzącą reklamą pisma. W jego zachwalaniu momentami może sprawiać wrażenie wręcz natrętnej. Coraz częściej jest też pośredniczką przy zamówieniach prenumeraty gazety, szczególnie dla felicjanek z różnych domów. Przez nią załatwiają kolejne numery, kalendarze. Z kolei felicjanki przekazują dla franciszkańskiej szkoły w Niepokalanowie podręczniki i książki. „N. Mój Ojczulku, jeżeli masz kalendarze nazbyt, to mi przyślij 20, a jeżeli nie bardzo zbywające, to mi przyślij 10, może jeszcze sprzedam – bo ci znów pieniądze odeślę to już przekazem". Marianna pilnuje dat pojawienia się nowego numeru i chętnie rozprowadza go, a także kalendarze, wszystkim zainteresowanym. Jest bardzo zaangażowana w tę działalność, przeżywa wszystko, co dzieje się w Niepokalanowie, wypytuje o szczegóły. Całe to dzieło traktuje jako owoc swoich modlitw. Misję ojca Maksymiliana szerzenia Niepokalanej w dalekich krajach przyjęła z wielkim przejęciem.