Cały listopad wiały piekielne wiatry. Unikam wychodzenia wieczorem. Nie chce mi się zresztą gadać z kolegami. Nikt nie wierzy w mój wyjazd, Leonid namawia mnie, bym wróciła do pracy w kołchozie" – opisuje rok 1955 filozof Barbara Skarga, w latach wojny łącznika AK w Wilnie, skazana w 1944 r. na dziesięć lat łagru, a potem posielenie. „Od pewnego czasu dowiadujemy się, że ze Wschodu, z głębi Rosji przyjeżdżać zaczynają poszczególne osoby, a nawet grupy ludzi, a potem już naszymi pociągami docierają w głąb kraju, przeważnie do Warszawy. Na dworcach nie wiedzą, co ze sobą począć, nocują tak starzy ludzie albo matki z małymi dziećmi" – wspomina Monika Żeromska jesień 1956 r.
Co stało się w ciągu tego roku, między listopadem 1955 a październikiem 1956? Odwilż dotarła na Sybir: zaczęto WYPUSZCZAĆ. Najpierw Niemców – załatwił to Adenauer w rozmowie z Chruszczowem – ale już 23 maja 1955 r. gen. Siergiej Krugłow, minister spraw wewnętrznych, wydaje rozkaz nr 00205 w sprawie tzw. repatriacji obywateli krajów demokracji ludowej.
To wtedy trafia do obiegu publicznego zgrzytający do dziś w ustach termin „repatriacja" oznaczający dla prawnika i socjologa „powrót do ojczyzny, do miejsca dotychczasowego zamieszkania". Tymczasem w wagonach kolejowych, jadących w stronę Terespola, znajdą się, owszem, obywatele centralnych województw II RP, deportowani na Wschód w roku 1939 lub 1940 – ale i żołnierze AK z Wilna czy Lwowa, i całe zaścianki, usiłujące wyrwać się zza jałtańskiego kordonu, spod Lidy czy Werek, i warszawiacy aresztowani przez UB i przekazani NKWD pod koniec lat 40...
Mniejsza już o termin: wracają. Do lata 1956 jest ich zaledwie kilka tysięcy, ale władze w Warszawie, zalewane falą podań, błagań i listów otwartych, w maju 1956 składają pierwszych dziewięć list z nazwiskami blisko 10 tys. osób „przetrzymywanych w ZSRR", a pół roku później kwestię tę poruszy podczas słynnej listopadowej podróży do Moskwy Władysław Gomułka.
Szach-mat Gomułce
Trochę nie miał wyjścia: postulat „zwolnienia Polaków z łagrów" (o zaściankach pod Lidą trochę zapomniano...) pada w tym czasie na wszystkich wiecach obok żądania „uwolnienia prymasa". Skoro można go zaspokoić łatwiej niż inne, czemu nie? –tym bardziej, że nastaje na to i strona radziecka. Ostateczne porozumienie repatriacyjne podpisali 25 marca 1957 r. szefowie bratnich MSW – gen. Władysław Wicha i Nikołaj Dudorow.