Być może już podczas przyszłorocznych piłkarskich mistrzostw świata w Rosji sędziowie przed podjęciem decyzji będą mogli obejrzeć kontrowersyjną sytuację na wideo.
Gdyby mogli to robić wcześniej, wyniki wielu turniejów i meczów byłyby inne i nie każdy mistrz by nim został. System noszący nazwę Video Assistant Referee (VAR) to w istocie dodanie jeszcze jednych oczu, tym razem elektronicznych i – jak się wydaje – pierwszych, które się nie mylą.
Pomyłki sędziów bywają tak rażąco niesprawiedliwe, że potrzeba udzielenia im pomocy w podejmowaniu trudnych decyzji, na co mają sekundy, stała się koniecznością. Chodzi nie tylko o sprawiedliwość sportową, ale i miliony euro, bo taką cenę miewają błędy. Wciąż jest jednak duża grupa dawnych i czynnych piłkarzy uważających, że sędzia jest takim samym uczestnikiem meczu jak piłkarze i jego błąd stanowi element gry, z którym trzeba się pogodzić. Są wśród nich: Michel Platini i Zbigniew Boniek, ale także Zinedine Zidane i Luka Modrić.
Może Boniek mówił tak, szydząc z wielu piłkarzy, którzy zamiast widzieć swoje słabości tłumaczyli porażki błędami sędziów. Kiedy jednak Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) skorzystała z nowego systemu podczas ubiegłorocznego finału Klubowych Mistrzostw Świata w Japonii, trener Realu Madrid Zinedine Zidane powiedział, że system będzie źródłem zamieszania, a Modrić dodał po prostu, że mu się to nie podoba. I znalazł stronników.
FIFA testuje
Przeważa jednak opinia, że wprowadzenie systemu VAR jest nieuniknione i widać nawet pośpieszne działania, aby zaczął on działać szybko. Jeszcze kilka miesięcy temu FIFA mówiła, że alternatywą jest skorzystanie podczas mundialu z pomocy sędziów bramkowych, jak to robi Europejska Federacja Piłkarska (UEFA) w meczach pucharowych. Dziś wszystko jednak wskazuje, że ludziom pomoże technologia.