Iwanow, przyjaciel Putina

Mimo niespodziewanej roszady na szczytach władzy w Moskwie większość analityków i komentatorów jest przekonana: I wicepremier Siergiej Iwanow ma ogromne szanse, by zostać następnym prezydentem Federacji Rosyjskiej

Publikacja: 15.09.2007 20:42

Iwanow, przyjaciel Putina

Foto: AP

Kim jest człowiek, który ma szansę objąć stanowisko, dające potężną władzę w ogromnym i silnym kraju? I czy jeśli prezydentem rzeczywiście zostanie, będzie jedynie cieniem swego poprzednika, umacniającym putinizm i kontynuującym, jak to określił "Economist", budowę "państwa neo-KGB"?

Odpowiedź jest skomplikowana, choć niewątpliwie Siergiej Iwanow to najbliższy współpracownik Władimira Putina i wieloletni pracownik KGB, a później FSB. Ten fan koszykówki i wędkarstwa oraz wielbiciel kryminałów i powieści szpiegowskich (najlepiej w oryginale) jest niewątpliwą indywidualnością. Paradoksalnie, cieszy się szacunkiem części zachodnich dyplomatów. Amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice lubi go nie dlatego, że doskonale zna angielski -co zresztą na Kremlu nie jest rzeczą często spotykaną - ale, jak pisał kanadyjski "The Globe and Mail", za "zdolność do samodzielnego myślenia".

Kariera Iwanowa, z polskiego punktu widzenia dość szokująca, dla obywatela Związku Radzieckiego mogła być zupełnie normalna.

Urodził się 31 stycznia 1953 r. w rodzinnym mieście Władimira Putina-Leningradzie (obecnie Petersburg). Dorastał bez ojca, wychowywała go tylko matka. Chciała, by syn kształcił się w lepszych warunkach, dlatego zapisała chłopca do szkoły z intensywnym językiem angielskim, która słynęła też ze znakomitej drużyny koszykarskiej.

Pod koniec edukacji szkolnej Siergiej postanowił zostać dyplomatą. Skończył wydział filologiczny Uniwersytetu Leningradzkiego im. Żdanowa. Koledzy z ławki szkolnej zapamiętali go jako "aktywnego komsomolca", który lubił dowcipy i nietypowe pomysły. "Był błyskotliwy. Pewnego razu, jeszcze jako student, udał się nocą na poszukiwanie taksówki dla swoich kolegów. A ponieważ nic mu się nie trafiało, wpadł na pomysł, by zatrzymać polewaczkę" -pisał "Moskowskij Komsomolec".

Ale zamiast do dyplomacji, w latach 70. trafił do KGB, bo instytucja ta potrzebowała ludzi zdolnych i wykształconych, a dostać się do niej było łatwiej niż do MSZ. I właśnie wtedy zawarł znajomość, która miała w zasadniczy sposób zaważyć na jego przyszłości. "Pracowałem z Putinem przez dwa lata. Potem ja wyjechałem z Leningradu, a on został. Podtrzymywaliśmy kontakty, nie zapominaliśmy o sobie" - cytowały Iwanowa "Izwiestia".

Znajomość z przyszłym prezydentem Rosji zaprocentowała dwadzieścia lat później. W lipcu 1998 r. Władimir Putin - nowo mianowany szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa - zaproponował Iwanowowistanowisko swego zastępcy. Iwanow objął jednocześnie funkcję szefa Departamentu Analiz, Prognoz i Planowania Strategicznego FSB. Odpowiadał za najważniejsze informacje, które trafiały na biurko szefa państwa. Zanim do tego doszło, odebrał znakomite, kagiebistowskie wykształcenie: ukończył wyższe kursy KGB w Mińsku (1977 r.) i moskiewską szkołę Pierwszego Głównego Zarządu (GPU) KGB ZSRR (1982 r.) - dziś będącą Akademią Służby Wywiadu Zewnętrznego Federacji Rosyjskiej. Przez jakiś czas przebywał zagranicą -pracował m.in. w radzieckiej rezydenturze KGB w Finlandii i Kenii. W 1981 r. pełnił funkcję II sekretarza ambasady radzieckiej w Londynie. Dwa lata później Anglicy wyrzucili go z kraju, nieoficjalnie wiadomo, że za "działalność szpiegowską". Od listopada 1999 r. pełnił funkcję sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.

Wkrótce Władimir Putin wyznaczył mu inne zadania. Ze służby w FSB odszedł w stopniu generała-pułkownika (odpowiednik generała broni) i - formalnie rzecz biorąc - został cywilem. I dlatego, gdy w 2001 r. został ministrem obrony, można było powiedzieć, że zwierzchnikiem tego resortu po raz pierwszy w historii Rosji i ZSRR kieruje osoba cywilna.

Z początku wydawało się, że opuściło go szczęście. "Jak tylko Iwanow został ministrem obrony, zaczęło mu towarzyszyć pasmo niepowodzeń i katastrof. W maju 2001 r. spaliła się stacja zarządzania radaru ostrzegającego w razie ataku rakietowego (w skład kompleksu wchodziły też cztery sputniki). W lipcu tegoż roku piorun uderzył w skład artyleryjski w obwodzie czytyńskim. We wrześniu czeczeńscy bojownicy zestrzelili nad Groznym samolot, w którym zginęło dwóch rosyjskich generałów i ośmiu pułkowników Sztabu Generalnego" - pisały rosyjskie gazety. Iwanow miał też problemy z żołniedzie 2002 r. Iwanow oskarżył Gruzję o wsparcie czeczeńskich separatystów. - Jeśli z terytorium Gruzji bojownicy spróbują podejść do granicy rosyjskiej, jeśli odważą się ją przekroczyć zareagujemy natychmiast -mówił, cytowany przez portal Gazeta.ru. Iwanow oskarżył Tbilisi o prowadzenie dwulicowej polityki w sprawie walki z terroryzmem. Chodziło o gruzińską odmowę wydania Moskwie Czeczenów schwytanych w Wąwozie Pankiskim. -Na terytorium Gruzji powstało gniazdo międzynarodowego terroryzmu, podobnego do tego w Afganistanie -dowodził.

W wywiadzie dla "Rz" (25.09.2002) minister obrony Iwanow mówił, że nic nie wie o amerykańskich planach obalenia Saddama Husajna, i e poszerzenie NATO jako organizacji wojskowej nie daje nic, co byłoby użyteczne w walce z realnymi, a nie mitycznymi zagrożeniami. Zapewniał też naszą gazetę, że Rosja jest prawnym sukcesorem Związku Radzieckiego ima w szystrzami, którzy nie chcieli służyć w wojsku. Gdy objął resort obrony, z armii zdezerterowało ponad 6 tys. żołnierzy - głównie w obawie przeddiedowszcziną (rosyjska odmiana fali) i głodowymi racjami.

Iwanow był współodpowiedzialny zaprowadzoną przez władze rosyjskie politykę wobec Czeczenii. Obrońcy praw człowieka i niezależni obserwatorzy zarzucają mu, że kontrolowana przez niego armia dopuściła się wielu zbrodni i przestępstw w tym kraju. W listopakie prawa patentowe i autorskie na broń wyprodukowaną w ZSRR.

W 2007 r. Putin odwołał Iwanowa z urzędu ministra obrony i jednocześnie powołał na funkcję pierwszego wicepremiera. Eksperci jednoznacznie uznali, że jest to początek jego drogi do urzędu prezydenckiego w 2008 roku. Od tego czasu zarówno rosyjskie, jak i zagraniczne ośrodki badawcze oraz media starannie analizują szanse poszczególnych kandydatów, rozważając, kto jest bliżej Putina, a kto dalej; jakie kto ma plusy i minusy, przy czym oczywiście chodzi o spojrzenie z punktu widzenia obecnie urzędującego rosyjskiego prezydenta. Analitycy milcząco założyli, że obecny szef państwa po prostu namaści swojego następcę - a wola rosyjskiego społeczeństwa ma drugorzędne znaczenie.

"Ostatnio prezydent coraz częściej pokazuje się w otoczeniu byłego ministra obrony Iwanowa. Razem oglądali pokazy techniki milicyjnej w Rostowie nad Donem, próbowali tamtejszego chleba i jeździli na kombajnie. Razem też świętowali Dzień Moskwy i odwiedzili Kamczatkę 5 września. Iwanow częściej pokazuje się w państwowej telewizji niż jego rywale w wyścigu wyborczym" -pisała wpływowa gazeta "Wiedomosti". To trochę jak wczasach ZSRR, gdy z ustawienia poszczególnych członków sowieckiego Biura Politycznego na trybunie podczas pochodu pierwszomajowego wnioskowano o ich pozycji w państwie -tyle że wówczas podobne analizy mogły się pojawiać wyłącznie na Zachodzie, a teraz publikują je nawet niektóre rosyjskie media.

Pytani przez "Rzeczpospolitą" Rosjanie zdecydowanie wskazywali na Iwanowa jako na faworyta w jeszcze nierozpoczętym, ale już trwającym wyborczym wyścigu.

-Putin osobiście mu ufa. I nie tylko z tego powodu, że pochodzą z jednego miasta -mówił "Rz" Andriej Lipski, wicenaczelny opozycyjnej "Nowoj Gaziety". -To właśnie Iwanow będzie tym, kogo tuż przed wyborami prezydenckimi w 2008 r. wytypuje Władimir Putin. Inaczej być nie może, bowiem obecny rosyjski system nie akceptuje przypadkowości - uważa Władimir Bukowski, znany sowiecki dysydent, wysunięty przez kilka grup inicjatywnych na kandydata w wyborach prezydenckich w 2008 r. -Putin miał w zanadrzu kilku kandydatów na swego następcę. W tym wyścigu zwyciężył Siergiej Iwanow. Pokazał, że potrafi idealnie zidentyfikować się z Putinem, udowodnił, że będzie kontynuował jego kurs - twierdził Aleksiej Muchin, szef Centrum Informacji Politycznej w Moskwie.

Niespodziewana zmiana na stanowisku premiera wywołała konsternację w Moskwie, i nie tylko. -Na razie mamy mnóstwo spekulacji. Pewne informacje wskazują, że to jednak nowy szef rządu Wiktor Zubkow jest bliskim współpracownikiem Putina i może zostać wskazany jako jego następca, ale trzeba być w wewnętrznym kręgu Kremla, by znać odpowiedź - mówi dr Derek Averre z Centrum Studiów Rosyjskich i Wschodnioeuropejskich Uniwersytetu Birmingham.

A Alexander Rahr, znany niemiecki ekspert od spraw rosyjskich, szef programu rosyjskiego w DGAP (Niemieckie Stowarzyszenie Polityki Zagranicznej), uważa, że szanse Iwanowa spadły dramatycznie. -Jeśli Zubkow został premierem, to i bardziej prawdopodobna jest jego kandydatura w wyborach prezydenckich -powiedział "Rz".

Jedno jest pewne: jeśli Iwanow zostanie prezydentem Rosji, nie należy się spodziewać wielkich zmian. - Ani w polityce zagranicznej, ani wewnętrznej. Z pewnością będzie próbował kontynuować politykę centralizacji państwa, gdzie wynik wyborów parlamentarnych znany jest przed głosowaniem - mówi dr Averre. - Ale Rosja to nie ZSRR, ma pluralistyczne społeczeństwo, z rosnącą klasą średnią i silnym środowiskiem biznesu - dodaje.

Zdaniem Alexadra Rahra Iwanow z pewnością byłby bardziej niezależny w polityce zagranicznej, budowałby własną ekipę, w odróżnieniu od Zubkowa, który byłby bardziej uzależniony od Putina.

Sami Rosjanie są przekonani: ktokolwiek zostanie nowym prezydentem, wielkich zmian nie będzie. Jeśli rzeczywiście Iwanow zostanie szefem państwa, będzie kontynuował zasady dotychczasowego reżimu i wdrażał politykę byłego KGB. - Iwanow przecież nie jest politykiem - zauważa Bukowski - tylko kagiebistą z prawdziwego zdarzenia, cynicznym i brutalnym człowiekiem, który ma na sumieniu zabójstwo człowieka w Katarze (chodzi o zamach na lidera czeczeńskich bojowników Zelimchana Jandarbijewa. O tym, że Iwanow mógł wydać w tej sprawie rozkaz, napisała katarska gazeta "Ar-Raja". Rosyjskie Ministerstwo Obrony nazwało publikację "absurdem" - przyp. red.). -Iwanow w stosunku do innych krajów, w tym Polski, będzie kontynuował historyczny, wrogi kurs. Rosja stworzyła sobie kilku wrogów, takich jak Polska, Gruzja czy Estonia, i potrzebuje ich obecności -twierdzi Andriej Piontkowski, znany opozycyjny rosyjski politolog. Ale też twierdzi, że Iwanow może być "prezydentem samodzielnym". - A Putin jest kim? Wielkim geniuszem? Stworzyła go technologia polityczna i propaganda, a konstytucja dała ogromne uprawnienia.

Kim jest człowiek, który ma szansę objąć stanowisko, dające potężną władzę w ogromnym i silnym kraju? I czy jeśli prezydentem rzeczywiście zostanie, będzie jedynie cieniem swego poprzednika, umacniającym putinizm i kontynuującym, jak to określił "Economist", budowę "państwa neo-KGB"?

Odpowiedź jest skomplikowana, choć niewątpliwie Siergiej Iwanow to najbliższy współpracownik Władimira Putina i wieloletni pracownik KGB, a później FSB. Ten fan koszykówki i wędkarstwa oraz wielbiciel kryminałów i powieści szpiegowskich (najlepiej w oryginale) jest niewątpliwą indywidualnością. Paradoksalnie, cieszy się szacunkiem części zachodnich dyplomatów. Amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice lubi go nie dlatego, że doskonale zna angielski -co zresztą na Kremlu nie jest rzeczą często spotykaną - ale, jak pisał kanadyjski "The Globe and Mail", za "zdolność do samodzielnego myślenia".

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena