Głos dochodzi do głosu

Przestaliśmy odbierać intonację, modulację, tembr głosu. Człowiek, którego nie widzimy, jedynie słyszymy, okazuje się zagadką

Publikacja: 07.03.2009 01:22

Ella Fitzgerald dysponowała głosem‚ który odbiera się w fizyczny sposób

Ella Fitzgerald dysponowała głosem‚ który odbiera się w fizyczny sposób

Foto: Corbis

W marcu wejdzie na nasze ekrany film „Miasto ślepców” według książki José Saramago. Diagnoza pisarza dotyczy obecnej cywilizacji i odwiecznych mechanizmów świata, w którym zło szybciej wypływa na wierzch, jednak ostatecznie zwycięża dobro. To również metafora ludzkiej natury, parafraza arcydzieła Breugla „Parabola ślepców”.

Film mnie nie zachwycił, ale dał do myślenia na temat współczesnego upośledzenia zmysłów. Otóż w „Mieście…” osoby porażone ślepotą usiłują zastąpić wzrok innymi zmysłami – dotykiem, słuchem. Ze zdumiewająco kiepskim rezultatem. Nieoczekiwaną przewagę zyskuje grupa, gdzie znalazł się prawdziwy niewidomy – który „widzi” więcej.

Saramago dowodzi, że nie tylko oślepliśmy, ale także ogłuchliśmy. W kakofonii wielkich miast przestaliśmy odbierać istotne sygnały foniczne – intonację, modulację, tembr głosu. Człowiek, którego nie widzimy, jedynie słyszymy, okazuje się zagadką. Nie rozumiemy jego intencji, nie odbieramy potrzeb, nie „czytamy” charakteru. Nasi przodkowie – bynajmniej nieupośledzeni wzrokowo – nie mieli z tym problemów. Jaki słoń nadepnął nam na ucho instynktu?

[srodtytul]Głusi na dźwięk[/srodtytul]

Dwie największe foniczne plagi współczesności to telefony komórkowe oraz odtwarzacze mp3. Maniacy tych urządzeń głuchną na własny głos‚ nie słyszą brzmienia głosu innych. „Komórkowcy” na ogół zdzierają struny‚ żeby przekrzyczeć ryk miejskiej komunikacji‚ uliczny gwar‚ a nawet brak zasięgu. Podobnie permanentne słuchanie muzyki sączącej się wprost do uszu oducza regulowania natężenia głosu w zależności od dystansu.

Wiadomo, jak ważny jest języka ciała. Tymczasem świadomość głosu przydaje się nie mniej niż panowanie nad gestem. Głos zraża do mówiącego bądź zachęca do zawarcia bliższej znajomości. Głosem ostrzegamy‚ oszukujemy‚ dopuszczamy do komitywy lub dystansujemy się wobec innych. Wzbudzamy zaufanie‚ dajemy poczucie opieki i oparcia‚ wodzimy na pokuszenie. A także wyrażamy całą gamę emocji – od czułości po agresję. Co najważniejsze – ktoś, kto nas słucha, odbiera wszystkie bodźce niezależnie od tego‚ czy rozumie znaczenie słów.

Kilka miesięcy temu pozbyliśmy się telewizora. Zapewniam – radio wystarcza. Ba, ma mnóstwo zalet. Uczy widzieć bez wizji. Głos bez obrazu jest jak wykrywacz kłamstw. Słyszę fałszywą słodycz, sztuczne modulacje, pretensje do czegoś tam. I wyłapuję pozytywy: życzliwość, wewnętrzny spokój i pogodę, szacunek dla innych.

W moim dzieciństwie królowało radio, mały ekran był przywilejem od święta. Tak zdecydowała babka‚ założycielka i reżyserka Teatru Radiowego dla Dzieci. Miałam jej za złe, ale z czasem doceniłam ten dyskomfort. Dzięki niej zobaczyłam kuchnię dźwięków‚ poznałam zasady operowania głosem.

Jest taka anegdota o Helenie Modrzejewskiej: po przyjeździe do Ameryki‚ zanim opanowała język angielski‚ występowała z polskim repertuarem. Pewnego razu‚ gdy domagano się bisów‚ policzyła do dziesięciu. Tak przejmująco‚ że widownia chlipała‚ a następnie urządziła aktorce owację na stojąco.

Są osoby obdarowane przez naturę „narkotyzującym” głosem. Inspirującym wyobraźnię‚ pobudzającym zmysły i pozytywnie wpływającym na słuchaczy. Tacy ludzie bez względu na to‚ co mówią‚ fascynują odbiorców. Kiedyś pewien młody mężczyzna przyznał‚ że gdy słyszy Martę Lipińską‚ miękną mu kolana. Krystyna Czubówna powiedziała mi kiedyś, że to nie wykształcenie ani doświadczenie, lecz głos jest jej największym atutem. Zmysłowy‚ zarazem poważny. Nadający się do przekazywania najróżniejszych treści.

Głosem‚ który odbiera się w fizyczny sposób‚ dysponowała Ella Fitzgerald. Na mnie podobnie działa alt argentyńskiej pieśniarki Mercedes Sosa.

A męskie głosy? Rzesze kobiet zakochiwały się we właścicielach niskich‚ zmysłowych głosów, takich jakimi dysponowali Jean Gabin‚ Andrzej Łapicki‚ Bohdan Tomaszewski‚ Leonard Cohen. Nie słyszałam natomiast, żeby kogokolwiek fonicznie uwiódł Jarosław Kaczyński.

[srodtytul]Kotki‚ myszki i gwiazdy reklamy[/srodtytul]

Wiele dziewcząt uważa‚ że przymilnym pomiaukiwaniem i pomrukiwaniem podbiją serca mężczyzn. Rzeczywiście – wysokie‚ niemal dziecięce głosiki kojarzą się z niedojrzałością‚ fizyczną słabością i psychiczną uległością. Jeśli komuś zależy na nadaniu takiego komunikatu‚ proszę bardzo. Ale przy pierwszej sprzeczce głos samoistnie wróci do normy. Jakiej – zależy od właścicielki.

Nie ufam też kobietom‚ które bez względu na wiek, wydają z siebie głosik cichutki jak ostatnie tchnienie. Oczywiście zdarza się‚ że mamy do czynienia z ofiarą depresji lub domowej przemocy. Ale bywa, że pod wizerunkiem á la mysz kryje się despotka i manipulatorka.

Postkoitalna szeptanka – modny od kilku lat sposób śpiewania – to również forma fonicznego oszustwa. Ulubiona metoda pań niedysponujących bogatą skalą głosu i nadrabiających brak „namiętnym” szeptem. Ma to sugerować‚ że wykonawczyni posiada seksapil i jej jedynym pragnieniem jest trafić do łóżka ukochanego mężczyzny.

Bo w intymnych sytuacjach mimowolnie mówimy ciszej, zniżamy głos – nawet gdy nikt nie podsłuchuje. Wiedzą o tym spece od reklamy. Nabrzmiałe erotyką szepty zachęcają do kupna proszku do prania‚ czekoladki‚ nowej marki samochodu. Gdyby te same teksty wypowiedzieć mniej pieszczotliwie‚ ich skuteczność zmalałaby drastycznie.

Są dźwięki‚ które służą pobudzaniu agresji‚ a zarazem dodawaniu animuszu. Okrzyki bojowe wydawały i wydają wszystkie wojska ruszające do walki twarzą w twarz z przeciwnikiem. Podobno samurajowie potrafili sparaliżować wroga samym krzykiem.

Większość ludzi ucieka od niemiłych dla ucha dźwięków. Albo – stara się uciszyć nadawcę. Bergman w filmie „Jajo węża” przypomniał okrutny‚ lecz wymowny eksperyment, podobno pomysłu nazistów. Młodą kobietę zamknięto w pomieszczeniu z niemowlakiem o uszkodzonym mózgu. Dziecko płacze bez przerwy. Nie pomaga tulenie‚ tkliwe szepty‚ kołysanie. Po kilku godzinach kobieta odpycha maleństwo, po dobie – jest w stanie je zabić‚ żeby tylko zapadła cisza.

Krzyk źle się kojarzy. Wrzeszczą dyktatorzy, terroryści, słabeusze, którzy chcą przerazić innych. Wrzeszczą ludzie prymitywni, wulgarni, pod wpływem używek.

Kiedyś donośne mówienie poprzedzone trąbką oznaczało: mam ważny komunikat! Od czasów, gdy wynaleziono mikrofon, funkcja herolda stała się zbędna. Podnoszenie głosu w sytuacjach publicznych działa na niekorzyść mówcy: widocznie nie potrafi opanować zdenerwowania‚ boi się stracić autorytet, nie ma charyzmy. Albo – jest infantylny. Hałasują dzieci i małolaty, gdy chcą zwrócić na siebie uwagę. Dojrzały człowiek nie usiłuje zdominować otoczenia głosem. Ma inne sposoby, żeby się wykazać.

W marcu wejdzie na nasze ekrany film „Miasto ślepców” według książki José Saramago. Diagnoza pisarza dotyczy obecnej cywilizacji i odwiecznych mechanizmów świata, w którym zło szybciej wypływa na wierzch, jednak ostatecznie zwycięża dobro. To również metafora ludzkiej natury, parafraza arcydzieła Breugla „Parabola ślepców”.

Film mnie nie zachwycił, ale dał do myślenia na temat współczesnego upośledzenia zmysłów. Otóż w „Mieście…” osoby porażone ślepotą usiłują zastąpić wzrok innymi zmysłami – dotykiem, słuchem. Ze zdumiewająco kiepskim rezultatem. Nieoczekiwaną przewagę zyskuje grupa, gdzie znalazł się prawdziwy niewidomy – który „widzi” więcej.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Plus Minus
Artysta wśród kwitnących żonkili
Plus Minus
Dziady pisane krwią
Plus Minus
„Dla dobra dziecka. Szwedzki socjal i polscy rodzice”: Skandynawskie historie rodzinne
Plus Minus
„PGA Tour 2K25”: Trafić do dołka, nie wychodząc z domu
Plus Minus
„Niespokojne pokolenie”: Dzieciństwo z telefonem