Z uwagą przeczytałem artykuł Aleksandra Kopińskiego„Trzy kąpiele w sierpniowym słońcu” („Plus Minus” z 8 – 9 sierpnia). Chciałbym jednak zwrócić uwagę na nieścisłość we fragmencie dotyczącym Leopolda Tyrmanda i jego rzekomo niechlubnego okresu pracy w okresie I okupacji sowieckiej na Wileńszczyźnie w redakcji „Komsomolskiej Prawdy”. W niedawno wydanej książce Joanny Siedleckiej „Kryptonim Liryka” autorka na podstawie akt z IPN, zawierających również potwierdzenie z archiwum KGB (dokument z 1961 roku wystawiony na prośbę polskiego SB), jednoznacznie potwierdza, że ta praca była jedynie przykrywką dla pracy w organizacji niepodległościowej Związek Wolnych Polaków, za co Tyrmand został aresztowany w 1941 roku przez NKWD i skazany na 25 lat. Ze wspomnianej redakcji wynosił czcionki i papier dla drukowanego w podziemiu pisma „Za Naszą i Wasza Wolność”.
[i]Marcin Faber [/i]
[srodtytul]Odpowiedź autora[/srodtytul]
Chętnie przyjmuję uzupełnienia świadczące na korzyść sympatycznego mi autora „Filipa”. W sprawie tej nie da się jednak uciec od trudnych pytań, które musiał stawiać sobie już wówczas intelektualista. Czy np. fakt wynoszenia czcionek i papieru dla tajnej drukarni, stanowiący zasługę dla niepodległościowego ruchu oporu, równoważy szkody spowodowane aktywnym udziałem w komunistycznej propagandzie? Takim przekonaniem kierowały się wtedy zapewne czynniki konspiracyjne, które udzieliły Tyrmandowi owego „pozwolenia” na pracę w gadzinówce Kompartii. Ale zwłaszcza w świetle obecnej wiedzy o sprawie Józefa Mackiewicza oraz udziale w niej prasy podziemnej i wileńskiego BIP AK – infiltrowanych i inspirowanych, co nie budzi już wątpliwości, przez sowiecką agenturę wpływu – te rozmaite „pozwolenia” jako argument rozstrzygający o słuszności i prawości czyjegokolwiek postępowania nieco bledną. Znając zarówno paradokumentalne powieści Mackiewicza „Droga donikąd” i „Nie trzeba głośno mówić” oraz „Dla honoru organizacji” Sergiusza Piaseckiego, jak i opublikowane przed laty w „Arcanach” dokumenty archiwalne dotyczące Lucjana Krawca z akowskiej „Niepodległości”, istotnego sensu działalności podziemia na Kresach Wschodnich nie sposób postrzegać i oceniać jednoznacznie pozytywnie, jak domagałaby się naiwna patriotyczna poprawność. Żaden zaś rozkaz, polecenie czy pozwolenie zwierzchników w żadnych warunkach nie zwalnia – szczególnie intelektualisty – z osobistej odpowiedzialności i obowiązku rozstrzygania racji na własny wyłącznie rachunek. Może zatem nie przypadkiem sam Tyrmand tym epizodem swojej biografii przesadnie się nie chwalił?
[i]Aleksander Kopiński[/i]