„Prada i Dolce & Gabbana ośmieszają mężczyzn" – powiedział Giorgio Armani po pokazie swojej kolekcji podczas tygodnia mody męskiej w czerwcu tego roku w Mediolanie. „Dzięki Pradzie zły gust stał się szykiem, a dziennikarze nie mają odwagi podnieść na to ręki" – krytykował siedemdziesięcioletni projektant, ubrany w swój rytualny granatowy T-shirt i spodnie dresowe.
Ani Prada, ani D&G nie skomentowały tych słów, mocnych jak na środowisko mody, które rzadko wypowiada się krytycznie, i to po nazwiskach.
Na pokazie Dolce & Gabbany modele wyglądali jak robotnicy budowlani po dniu pracy, tyle że ubrani w jedwabne koszule we wschodni wzór paisley. Ale nie ma wątpliwości, że koszule sprzedadzą się na pniu, bo to D&G. Jednak firmie trudno będzie przywrócić straconą reputację, bo kojarzy się już głownie z drogą, krzykliwą tandetą. Dodatki z widocznymi logotypami to ulubiony symbol statusu noworuskiej młodzieży.
Prada zawsze twierdziła, że najbardziej inspirują ją rzeczy, które jej się nie podobają. Na przykład dziwaczne ubrania golfistów. Zamiast spodni w kratkę i sweterków w romby zaprezentowała w tym roku spodnie i koszule w kwiatki oraz kolorowe buty z językiem z frędzelkami (służą graczom do zbierania rosy). To, co jest brzydkie dla pani Miucci, może spodobać się naszym celebrytom. Spodziewam się niebieskie buty zobaczyć wkrótce na nogach Tomasza Jacykowa.
Ale czy za nim pójdą inni? Czy awangardowe pomysły kreatorów pozostaną w wąskim kręgu wyznawców fashion czy też przebiją się do męskiej garderoby?
Portofino look
Co można zobaczyć na pokazach mody męskiej? „Garnitur, krawat, marynarkę" – zażartował Michael Roberts, redaktor mody miesięcznika „Vanity Fair".
Nic z tych rzeczy. Wprawdzie pokazy męskie nie przyciągają takiej uwagi jak damskie, mniej tu fajerwerków, nie ma haute couture, ale obserwacja wybiegów dowodzi, że mężczyźni nie zamierzają pozostać przy dziewiętnastowiecznym ciemnym garniturze. Wiele z błazeństw, które krytykuje Armani, przesącza się do nurtu głównego. Zmiany następują ewolucyjnie, czas płynie tu wolniej, ale dzieje się dużo.
– Największa zmiana dokonała się w samoświadomości – twierdzi Krzysztof Łoszewski, stylista i projektant, który przygotowuje książkę o męskich dress code'ach. Nie wstydzą się tego, że się stroją, że rozmawiają o modzie. Ulica jest ubrana lepiej niż dziesięć lat temu.
– Widzę, jak zmieniło się podejście mężczyzn do mody – potwierdza projektant Tomasz Ossoliński, który szyje garnitury dla prezydenta Komorowskiego. – Wiedzą, że dobry wygląd ma znaczenie. Nie myślą już, że moda to coś zniewieściałego, gejowskiego. Uważam, że pozytywną rolę odegrały w tym sieciówki, takie jak H&M czy Zara. Oswoiły z kolorem, nauczyły, że dodatki to już nie tylko babska fanaberia.