Robert Mazurek: Posmoleńska wspólnota, której nigdy nie było

A co pan robił, a jak się pani żyje bez męża, a płaczesz po śmierci mamy, a pamiętasz tatę. Tak, za tydzień, dwa byłoby jak znalazł, wtedy się wysypią rocznicowe wspominki i udawane lamenty o tym, co się stało z naszą posmoleńską wspólnotą.

Publikacja: 29.03.2019 17:00

Robert Mazurek: Posmoleńska wspólnota, której nigdy nie było

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Wspólnotą, której nigdy nie było. Jeszcze nie wszystkie ciała pogrzebano, gdy subtelne, liberalne intelektualistki wezwały do skończenia z kultem Tanatosa, a drapujący się na mędrca, sympatyczny w innych okolicznościach dziennikarz martwił się, że nadciągają demony patriotyzmu. Jeszcze żałoba nie minęła, gdy co niektórzy żałobnicy, zamiast zmarłych opłakiwać, chcieli się z żywymi rachować i zemsty na rudym zdrajcy szukać. Puentą były zachwyty uchodzącej za damę od wysokiej kultury wychowanki „Tygodnika Powszechnego", która z tłuszczą w sojuszu widziała w sikaniu na znicze i krzyżu z puszek po piwie Lech nową uśmiechniętą twarz Polski.

Taka to była wspólnota i taką też pozostała. Zaraz minie dziewięć lat od, no właśnie, od czego, od wypadku lotniczego – powiedzą jedni, jakiego wypadku, zamachu – oburzą się drudzy. Dla wyznawców stron obojga wszystko jest jasne, ale co z resztą? I co z prawdą? Po dziewięciu latach nadal nie mamy ani wraku, ani raportu komisji, ani wyników śledztwa. Ani wściekłych obywateli żądających wyjaśnienia największej tragedii III Rzeczypospolitej. Już prawie nikt nie zadaje sobie pytania, dlaczego wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Ot, przywykliśmy, że się nie dowiemy?

Dlaczego, nie bez racji, uznaliśmy, że już pewnie nigdy nic nie będzie jasne? Na początku, wiadomo, haniebne – tak, wiem, że używam pojęć ze słownika Lisa i Michnika – śledztwo poprzedniej ekipy, która najbardziej na świecie chciała o wszystkim zapomnieć, która najbardziej na świecie bała się, że czarnosecinny lud w odwecie odbierze jej władzę. Wiele żenujących występów i raportów pana Laska i kolegów znieść musieliśmy, by wszystko zostało zamydlone na amen. Tamci pełnej prawdy nie chcieli, bo się jej bali. Nawet nie dlatego, że zamordowali prezydenta – nic mnie o tym nie wiadomo – ale dlatego, że zaniedbania obciążają ich politycznie, moralnie i karnie.

No dobrze, a ci? Rządzą od czterech lat i marszałek Karczewski przyznaje dziś, że nie dowiedział się niczego więcej? Ci raczej chcieli poznać prawdę, ale widocznie nie umieli do niej dojść. Nie mogli, nie dało się. Wraku – tu akurat rację mają – ściągnąć się nie da, bo Ruscy. No, ale za brak wraku Tuska z błotem mieszali, to też fakt. Śledztwo się jakoś posunęło? Też nie, aha. Nic się nie da. Imposybilizm w rozkwicie, państwo teoretyczne, kamieni kupa.

Felietoniści zwykle – i to nie jest zmiana tematu, zaraz wracam – są jak politycy i wiedzą wszystko najlepiej. Co naprawić, co zmienić trzeba, żeby panu było dobrze i szanownej małżonce, naturalnie, też jak najlepiej. No więc moja osoba na chwilę wybierze inną opcję, bo przyznać się muszę, że nie wiem, skąd ten imposybilizm, skąd ruiny zamiast państwa.

Może to przez zabory? No wiecie, ponad sto lat państwa nie mieliśmy, a potem pół wieku komuny, w geny nam weszło kombinowanie, kręcenie i olewanie instytucji publicznych. Miś Kolabor? Nie, to nie dla nas. Więc teraz jak z mozołem instytucje tworzyć trzeba, reguł przestrzegać, to nie umiemy. No tak, ale COP i Gdynię zbudować się dało, komunę pognębiliśmy, do NATO i Unii weszliśmy, a śledztwa poprowadzić się nie da? Hm...

A może – ja myśl rzucam, a wy go łapcie, że tak towarzyszem Borejszą pojadę – może więc to przez podziały? Naród na dwie wyrzynające się watahy podzielony nie o państwo dba, ale o wymordowanie tych drugich, więc rozumiecie, o to chodzi. Może, ale Izrael podzielony jest wewnętrznie nie mniej niż my, tam oskarżenia o zdradę macą są codzienną i humusem powszednim, a wszystko o Żydach powiedzieć można, lecz nie to, że nie mają porządnego państwa. Tak, jasne, państwa skorumpowanego, wykorzystywanego na wyprzódki przez każdego, kto może, ale i tak gdy trzeba działającego niezawodnie.

Jeśli nie zaborcy, nie hejt, to co? To dlaczego? I jak długo jeszcze?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu