Kazimierz Orłoś, siostrzeniec Józefa i Stanisława Mackiewiczów, jest człowiekiem zasad. Tylko dlatego czekaliśmy pięć lat, nim upubliczni arcyciekawe listy, jakie do jego matki – Seweryny z Mackiewiczów Orłosiowej – do Warszawy pisali z Monachium przez trzydzieści lat Józef Mackiewicz i jego żona Barbara Toporska, zwana w rodzinie ciotką Barbarą.
O listach tych Orłoś (podobnie jak jego wujowie), znakomity pisarz, autor m.in. „Cudownej meliny", „Pustyni Gobi", „Niebieskiego szklarza", opowiedział we wrześniu 2006 roku na Zamku w szwajcarskim Rapperswilu, gdzie tamtejsze Muzeum Polskie zorganizowało konferencję poświęconą życiu i twórczości autora „Drogi donikąd" i jego towarzyszki życiowej, też powieściopisarki („Siostry"), jak również poetki i malarki.
Było to wystąpienie pełne emocji, nieskrywanych wzruszeń, ukazujące prywatną sferę życia obojga pisarzy, jak również relacje tyczące innych członków tej rodziny, ze Stanisławem Catem-Mackiewiczem na czele. Pięć lat później mam oto przed sobą książkę z tymi materiałami „Zmagania z historią. Życie i twórczość Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej". A w niej wystąpienie Kazimierza Orłosia – „Józef Mackiewicz w świetle listów rodzinnych".
Listy te dowodzą, jak silnymi ludźmi byli Barbara Toporska i Józef Mackiewicz. Jak nie poddawali się zwątpieniu, jak dzielnie znosili zarówno niedostatek materialny, jak i potęgujące się wraz z wiekiem choroby (u Barbary w latach 60. wykryto nowotwór, co doprowadziło do amputacji piersi w 1978 r., Józef miał „arteriosklerozę ze wszystkimi pochodnymi, a więc nadciśnienie, zagrożenie oczu, niepokoje, depresje; do tego od czasu do czasu podagra i bóle ischiasowe"). Dopóki to było możliwe, nie opuszczał ich humor.
26 sierpnia 1982 roku – opowiadał Kazimierz Orłoś – jego matka otrzymała list w kopercie opatrzonej podłużnym stemplem „Ocenzurowano" i okrągłą pieczęcią „Urząd Celny", z cyfrą 703 pośrodku. W liście Barbara Toporska pisała: „Józef Ciebie pyta, czy nie pamiętasz, jakie powinowactwo łączyło Waszą rodzinę z Feliksem Dzierżyńskim". „Wyobrażam sobie wrażenie – komentował Orłoś – jakie to pytanie mogło wywrzeć na funkcjonariuszach Służby Bezpieczeństwa. Jeśli, oczywiście, czytali uważnie wszystko".
Na konferencję w Rapperswilu dotarła z opóźnieniem – via Helsinki – dziennikarka wileńska Alwida Bajor. I to ona zwróciła uwagę, że najprawdopodobniej nie był to wcale żart. Otóż siostra cioteczna Mackiewiczów, Katrutia Matułajtis, wyszła za mąż za czekistę z rodziny spolszczonych bałtyckich Niemców, barona Romana von Pilchau, którego wujem był... Feliks Dzierżyński. I żeby klamra się domknęła: i Katrutia, i Roman zostali zamordowani w okresie czystek stalinowskich.
Gałąź biała i czerwona
Wypada żałować, i to bardzo, że Józef Mackiewicz nie zrealizował jednego ze swych pisarskich planów – napisania zbeletryzowanej sagi rodzinnej, do której sporządził nawet kilkadziesiąt stron wstępu. Nie uzyskał jednak kopii papierów rodzinnych, o które prosił, a które wywiezione z Wilna przez Wandę Mackiewiczową, po śmierci Stanisława trafiły do jego wnuka, Ryszarda Rzepeckiego, syna starszej córki Cata.
„O ile pamiętam – mówił Orłoś w Rapperswilu – wuj Stanisław chciał oddać je w moje ręce. Dziś mogę sobie tylko wyrzucać, że nie spełniłem prośby ciotki Barbary i nie zmobilizowałem Rysia Rzepeckiego do wysłania kopii papierów do Monachium. O ile prośby ciotki Barbary w latach siedemdziesiątych, w ogóle dotarły do mnie? Tego nie pamiętam. Z rozmów rodzinnych wiem, że jeden z ostatnich majątków Mackiewiczów, bodajże pradziada Józefa i Stanisławy – Berszty w okolicach Puszczy Rominckiej – został skonfiskowany po powstaniu listopadowym. Wielka szkoda, że nie napisał o tym Józef Mackiewicz".