W tle lamentów nad możliwym bankructwem Grecji i wiwatowania półgłosem po przyznaniu jej pakietu pomocowego Władimir Putin ogłosił program militaryzacji Rosji. Coraz częściej państwa sięgają po twarde narzędzia polityki, Federacja Rosyjska nie może odstawać – uzasadnił. Lubimy go czy nie – ma rację. Kryzys, wywołane przez niego narodowe egoizmy, a także ambicje wschodzących potęg przyniosły zmianę sposobu ważenia argumentów. Twarda siła ponownie nabrała znaczenia, kto ją ignoruje – przegrywa.
Jedne państwa ogłaszają redukcję kosztów zbrojeniowych, ale faktycznie ich nie tną (USA), inne deklarują dozbrajanie się, lecz ich na to nie stać (Rosja), jeszcze inne nie mówią nic i po cichu unowocześniają armie (Chiny, Indie). Jeszcze inne, skoro nie mają pieniędzy na dodatkowe zbrojenia, przynajmniej komasują przemysły obronne (Polska, Francja, Wielka Brytania). W powietrzu słychać chrzęst żelaza, znowu stało się silnym argumentem przetargowym..
1
Plan Putina poraża rozmachem. Jak ogłosił w „Rosyjskiej Gazecie" Rosja w ciągu dekady wyda na nowoczesną broń 760 miliardów dolarów. Dla porównania, prezydent Obama ogłosił niedawno, że – także w ciągu dziesięciolecia – zmniejszy budżet obronny o 500 mld dol. Armia rosyjska miałaby wzbogacić się o 400 międzykontynentalnych rakiet balistycznych, 600 samolotów, w tym myśliwców piątej generacji (odpowiedniki amerykańskich F-22i F-35), 1000 śmigłowców, 100 satelitów.
Takie zamówienia przekraczają możliwości rosyjskiego przemysłu obronnego, a nawet budżetu państwa, zapewne więc za 10 lat zostanie zrealizowana jedynie tylko część ambitnych planów. Putin jednak nieprzypadkowo brnie w militaryzm, choć wydawałoby się, że przed wyborami prezydenckimi powinien raczej uspokajać zagranicznych partnerów niż ich straszyć. Wie, że użycie siły w obronie interesów nie maskowanych względami humanitarnymi czy prawem międzynarodowym przestało być tematem tabu. Widzi, kto po francusko-brytyjskich nalotach na siły Kadafiego i zwycięstwie powstania dostał koncesje na poszukiwanie oraz wydobycie węglowodorów w Libii. Wie też, że może nie udać mu się pokojowo zniechęcić Kazachstanu i Turkmenistanu do tłoczenia swego gazu dnem Morza Kaspijskiego do europejskiego gazociągu Nabucco, jeśli ten powstanie. Dlatego Rosja w ostatnich dwóch miesiącach wielokrotnie podnosiła nieuregulowany status tych wód i groziła użyciem siły, jeśli jej interesy zostaną naruszone. Wie, że armia rosyjska, mimo reform i sporych nakładów, odstaje od zachodnich konkurentów. On nawet nie straszy, mówi jedynie – chcę być taki jak wy.