To jest absolutnie kłamstwo! Ogromna większość Francuzów popiera Unię Europejską! Ten sondaż nie istnieje! Tylko 20 procent głosuje na Front Narodowy, a nawet to ugrupowanie nie chce już wyjścia z Unii. To wszystko jest nieprawda! – Jacques Attali, jeden z najbardziej znanych francuskich intelektualistów, przez dziesięć lat najbliższy doradca Francois Mitterranda, człowiek, który wprowadził później do świata wielkiej polityki Emmanuela Macrona, nie chce dłużej rozmawiać z „Plusem Minusem". I rzuca słuchawką.
Przede mną leży jednak wydanie największego poważnego dziennika Francji „Le Figaro" z 5 kwietnia, a w nim sondaż czołowego instytutu badania opinii publicznej Odoxa, który jasno pokazuje, że już tylko 29 proc. Francuzów „wiąże nadzieje na przyszłość" z Unią, 31 proc. odnosi się do niej wrogo, a 40 proc. podchodzi do integracji obojętnie. To rzeczywiście szok dla kraju, który od założenia w 1951 r. Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali był najbardziej wpływowym, obok Niemiec, graczem w zjednoczonej Europie i zrobił najwięcej dla jej powstania. Jeszcze w 2003 r. 61 proc. Francuzów wiązało z integracją nadzieje na lepsze jutro, ale od tamtej pory, jak pokazuje wykres Odoxa, ten wskaźnik systematycznie spada. Tak jakby sentyment do Unii kurczył się od momentu jej rozszerzenia na Wschód.
– Sondaż absolutnie wiernie oddaje stan francuskiego społeczeństwa. Od początku integracji jeszcze nigdy nie było takiego odwrotu opinii publicznej od idei zjednoczonej Europy. Te 29 procent to jest zasadniczo elektorat Emmanuela Macrona. Reszta Europy nie chce – mówi „Plusowi Minusowi" Dominique Moisi, intelektualista i założyciel Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IFRI). – Od poszerzenia Unii Francja ma poczucie, że już Wspólnoty nie kontroluje. To rodzi ogromne frustracje – przyznaje Dominique Moisi.
Z Berlina wieje chłodem
Gdy w noc wyborczą w maju 2017 r. zwycięski Macron wyszedł na spotkania z ludem Francji u stóp Luwru, w tle słychać było dźwięki finałowej kantaty IX symfonii Ludwika van Beethovena, hymnu Europy. Zaraz potem prezydent poleciał do Berlina na znak, że chce tchnąć nowe życie w tandem francusko-niemiecki. Takich symbolicznych inicjatyw wobec wschodniego sąsiada było ze strony francuskiego przywódcy jeszcze kilka: we wrześniu 2017 r. Macron przedstawił na Sorbonie plan dogłębnej przebudowy Unii, w czerwcu 2018 r. na szczycie w Mesebergu próbował przekonać do takiej reformy kanclerz Merkel, a w styczniu 2019 r. podpisał z nią w Akwizgranie nowe wcielenie traktatu elizejskiego z 1963 r. Francuzi chcieli budowy zalążka europejskiego państwa federalnego w oparciu o unię walutową, myśleli o odrębnym budżecie dla strefy euro, wspólnym ministrze finansów, ale także o jednolitych regułach socjalnych i podatkowych, a nawet europejskiej armii.
Ale każda z tych inicjatyw spotkała się w Berlinie z uprzejmą, lecz zdecydowaną odmową. Nauczona doświadczeniem kryzysu migracyjnego z 2015 r. i spektakularnym wzrostem poparcia dla populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD), Angela Merkel poszła za oczekiwaniami swoich wyborców, a nie nadziejami Paryża. – Francuzi mają poczucie, że duet francusko-niemiecki przestał działać, że ich kraj przestał być uprzywilejowanym partnerem Niemców – uważa Dominique Moisi.