Na końcu czasów

Zmartwychwstanie, które stało się udziałem Jezusa oraz tych, którzy w Niego uwierzyli, to zupełnie nowa jakość. Dlatego było tak trudne do zrozumienia i przyjęcia, nawet dla Jego najbliższych uczniów

Publikacja: 30.03.2013 00:01

Red

Całkiem spora część Polaków uważających się za katolików (których jest w naszym kraju 93 proc.) dość swobodnie podchodzi do podstawowych prawd wiary. Często łączymy różne elementy, pochodzące także z tradycji pozachrześcijańskiej.

Przytoczę tylko kilka przykładów z badań socjologicznych przeprowadzonych w kwietniu 2012 r. przez CBOS. Otóż 71 proc. badanych wierzy w nieśmiertelność duszy, Sąd Ostateczny oraz cuda. Wiarę w niebo deklaruje 68 proc., w piekło – 56 proc. (tylko 36 proc. w sposób zdecydowany), w życie pozagrobowe – 66 proc. W zmartwychwstanie wierzy zaś 63 proc. katolików.

To dużo czy mało? Niby nie tak mało, bo od połowy do dwóch trzecich badanych. Gorzej, że dość popularne są także wierzenia, które z katolicyzmem nie mają nic wspólnego. Aż 66 proc. badanych wierzy w przeznaczenie, 36 proc. uważa, że zwierzęta mają duszę, a 26 proc. deklaruje wiarę w reinkarnację. Te dane po raz kolejny potwierdzają istnienie zjawiska, które w socjologii religii określa się „selektywnością wiary" czy „religijnością à la carte" – i to wśród ludzi deklarujących się jako katolicy.

Mniejszość katolicka

W raporcie z badań CBOS czytamy: „Patrząc z perspektywy ostatnich piętnastu lat, można mówić o niewielkim co prawda, ale w miarę systematycznym spadku wiary Polaków w grzech pierworodny, Sąd Ostateczny, życie pozagrobowe, nieśmiertelność ludzkiej duszy, w niebo oraz zmartwychwstanie. (...) Okazuje się, że odsetek katolików, którzy wierzą (mniej lub bardziej zdecydowanie) we wszystkie omawiane elementy wiary katolickiej, a więc w to, że Bóg wysłuchuje modlitw, w istnienie grzechu pierworodnego, zmartwychwstanie, życie pozagrobowe, nieśmiertelną duszę, Sąd Ostateczny, niebo, piekło oraz w cuda, stanowi aktualnie 37 proc. wszystkich pełnoletnich wyznawców tej religii, którzy wzięli udział w naszym badaniu. Jeśli odejmiemy od tej grupy tych, którzy dodatkowo wierzą w przynajmniej niektóre elementy wierzeń pozachrześcijańskich, takie jak przeznaczenie, reinkarnacja czy w to, że zwierzęta mają duszę, to odsetek ten zmniejszy się do zaledwie 8 proc.".

Mniejszość katolików w Polsce zgadza się zatem z tym, co „Kościół podaje do wierzenia", w całej rozciągłości. Tyle socjologia.

Narzędzia socjologiczne pozwalają uchwycić społeczny wymiar religijności pojedynczych ludzi. Rozłożyć na czynniki pierwsze ich stosunek do doktryny, zgodność ich światopoglądu z niezmiennym depozytem wiary Kościoła czy związek między deklaracjami wiary a praktykami religijnymi. Ale o jakości wiary konkretnego człowieka nie rozstrzygają prawa wielkich liczb i statystyka.

Strach i wątpliwości

Gdyby te same kryteria, którymi posługujemy się dzisiaj, przyłożyć do oceny jakości wiary uczniów Jezusa z Nazaretu w trakcie Jego działalności publicznej oraz w dniach bezpośrednio następujących po  Jego męczeńskiej śmierci, moglibyśmy dojść do podobnych wniosków, które nasuwają się po wspomnianym raporcie CBOS badającym religijność Polaków 2 tysiące lat później (zachowując oczywiście wszystkie proporcje).

Sęk w tym, że hipotetyczne odpowiedzi uczniów Jezusa z Nazaretu na pytania kwestionariusza nie wyjaśniłyby w żaden sposób, jak ci prości ludzie, mimo swego strachu, zwątpienia i niewiedzy na temat tego, czego byli naocznymi świadkami, dotarli z orędziem Jezusa Chrystusa w najdalsze zakątki ówczesnego cywilizowanego świata.

Jak wynika z kart Ewangelii, uczniowie Jezusa często nie rozumieli do końca znaczenia Jego misji i tego, do czego zostali ostatecznie powołani. Widać wyraźnie, jak zmagali się z przesłaniem swojego Mistrza, jak trudno było im przyjąć wszystkie konsekwencje Jego nauki, z jego śmiercią i zmartwychwstaniem na czele.

Charakterystyczna pod tym względem jest rozmowa, podczas której Piotr uznał Jezusa za „Mesjasza, Syna Boga żywego", by zaraz potem robić mu wyrzuty za zapowiedź śmierci i zmartwychwstania. Piotrowi nie mieściło się  w głowie, że Jezus – długo oczekiwany Mesjasz – zwycięży, umierając na krzyżu i powstając z martwych.

Uczniowie rozumieli, że Jezus nie jest jednym z proroków czy wędrownych kaznodziejów nawołujących do nawrócenia, jakich pełno było wówczas w Palestynie. Pogodzili się również z tym, że nie jest rewolucjonistą, który wyzwoli lud Izraela spod rzymskiego jarzma. Zapowiedzi śmierci i zmartwychwstania przekraczały jednak ich zdolność pojmowania. Mimo że kwestia zmartwychwstania nie była obca pojęciowości żydowskiej.

Biblijna koncepcja zmartwychwstania uformowała się na kartach Starego Testamentu. Różniła się radykalnie od greckiej idei nieśmiertelności, która stawiała wyraźną granicę między nieśmiertelną duszą i śmiertelnym ciałem oraz od ówczesnych religii, których przedstawiciele z obserwacji zmian w świecie przyrody wyciągali religijne wnioski ubrane w popularne mity i opowieści.

Na początku temat zmartwychwstania służył do wyrażenia zbiorowych nadziei ludu izraelskiego na przywrócenie do życia po okresie wygnania. Następnie w związku z licznymi prześladowaniami zaczęły się pojawiać pytania o to, co się stanie z tymi, którzy polegli w obronie wiary. Z odpowiedzi, których udzielali wówczas prorocy tacy jak Izajasz, Ezechiel i Daniel, wyłania się koncepcja, która posłużyła później Jezusowi do przybliżenia sensu własnego zmartwychwstania: Bóg wyprowadzi umarłych z szeolu do nowego, przemienionego życia niepodobnego do życia na ziemi.

Jezus nie tylko nawiązuje do żywej – zwłaszcza wśród prostych mieszkańców Judei i Galilei – tradycji wiary w zmartwychwstanie u końca czasów, ale też czyni znaki, takie jak wskrzeszanie umarłych. Najbardziej znanym i najczęściej przywoływanym wydarzeniem w tym kontekście jest wskrzeszenie Łazarza – przywrócenie do życia człowieka, który leżał w grobie od czterech dni. Ewangelista Jan przywołuje w opisie tego zdarzenia rozmowę między Jezusem a Martą, jedną z sióstr Łazarza, która dobrze streszcza sens i znaczenie zmartwychwstania, tak jak rozumiał je Mistrz z Nazaretu.

„Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Marta Mu odrzekła: wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Powiedział do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" (Jan 11, 23–26).

W słowach Jezusa skierowanych do Marty widać zapowiedź zmartwychwstania, które nie jest prostym ożywieniem, rozumianym jako przywrócenie do świata żywych, kończące się definitywnie wraz ze śmiercią, tak jak to się stało w końcu z Łazarzem. Zmartwychwstanie, które stało się udziałem Jezusa oraz tych, którzy w niego uwierzyli, to zupełnie nowa jakość. Dlatego było tak trudne do zrozumienia i przyjęcia, nawet dla Jego najbliższych uczniów...

Do czasu, aż mroki zwątpienia i strachu rozwiał Duch św., który zstąpił na Dwunastu,  i Paweł Apostoł, który w najpełniejszy sposób wyłożył doktrynę zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, podając najbardziej syntetyczną definicję chrześcijanina: chrześcijaninem jest ten, który ma dawać świadectwo o zmartwychwstaniu.

Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także nasza wiara" – powiada św. Paweł  w 1 Liście do Koryntian (1 Kor 15, 14n). Mówi to Żyd, obywatel rzymski, uczeń wielkiego rabbiego Gamaliela, który ściganiu i tępieniu wyznawców Jezusa z Nazaretu poświęcił kawał swojego życia.  Spróbujmy sobie teraz to uświadomić: uznanie i przyjęcie prawdy o Zmartwychwstaniu Jezusa „decyduje – jak pisał w swojej książce „Jezus z Nazaretu" emerytowany papież Benedykt XVI – o istnieniu lub nieistnieniu wiary chrześcijańskiej" (Joseph Ratzinger, Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu". Część II, s. 257n).

Jezus był czy jest?

Inaczej mówiąc, od tego, czy ja – deklarujący się jako katolik – przyjmę w całości prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa z Nazaretu, zależy dalszy los mojej wiary i wiary całej wspólnoty... Może więc zachwianie wiary w prawdziwe zmartwychwstanie Jezusa – co rejestrują wspomniane badania socjologiczne – jest ważniejszym powodem cichego obumierania wierzących katolików, którzy stają się takimi już tylko w deklaracjach?

Ale w gruncie rzeczy co to znaczy wierzyć w zmartwychwstanie 2 tysiące lat po tym wydarzeniu? Czym jest zmartwychwstanie Jezusa dzisiaj?

„Zmartwychwstanie stanowi punkt decydujący. Od Zmartwychwstania zależy to, czy Jezus tylko był, czy też również jest" – pisze Benedykt XVI. A zatem, mówiąc inaczej od tego, co rozumiem przez zmartwychwstanie, zależy, czy Jezus z Nazaretu był – jak pisał Leszek Kołakowski – w najlepszym wypadku „prorokiem i reformatorem", czy też prawdziwym Zbawicielem, synem Boga żywego.

Jak ważne było i jest rozstrzygnięcie sporu o prawdziwe znaczenie orędzia o zmartwychwstaniu Jezusa, wskazują  chociażby pierwsze herezje, które narodziły się w początkach rozwoju chrześcijaństwa, uderzające w prawdziwą naturę Jezusa Chrystusa. Ich celem było zakwestionowanie boskiej lub człowieczej natury Jezusa, co miało w konsekwencji podać w wątpliwość prawdy o śmierci Boga i Jego zmartwychwstaniu za ludzkie grzechy.

Nowość poza historią

Święty Paweł Apostoł połączył zmartwychwstanie chrześcijan ze zmartwychwstaniem Jezusa, mówiąc, że zmartwychwstanie Chrystusa albo jest wydarzeniem powszechnym, albo go w ogóle nie ma. „Z jednej strony musimy powiedzieć, że istota Zmartwychwstania polega na tym właśnie, że wykracza ono poza granice historii i otwiera nowy wymiar, który nazywamy zazwyczaj wymiarem eschatologicznym. Zmartwychwstanie tworzy nowy obszar, który stawia historię ponad nią samą oraz inauguruje rzeczywistości ostateczne. W tym sensie trzeba powiedzieć, że Zmartwychwstanie nie jest takim samym wydarzeniem historycznym jak narodzenie Jezusa bądź Jego ukrzyżowanie. Jest nowością – nowym rodzajem wydarzenia. Jednocześnie jednak stwierdzić należy, że nie jest ono po prostu poza czy ponad historią. Będą wyjściem z historii i wzniesieniem się ponad nią, ma jednak początek w samej historii i do pewnego momentu do niej należy. Można by to przypuszczalnie wyrazić w następujący sposób: Zmartwychwstanie wyprowadza poza historię, jednak pozostawiło w niej jakiś ślad. Dlatego świadkowie mogą je poświadczyć jako wydarzenie zupełnie nowego rodzaju". (Joseph Ratzinger, Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu". Część II, s. 291n)

Możemy uznać świadectwo zmartwychwstania, jakim są relacje świadków, którzy spotkali się ze Zmartwychwstałym, albo jako opowieści rozhisteryzowanej grupki ludzi, którzy nie potrafią pogodzić się ze śmiercią swojego nauczyciela, albo jako opowieść o konkretnym wydarzeniu, które przełamało wszystkie znane nam prawa rządzące naszym światem.

Za pierwszym typem odpowiedzi przemawia nasza scjentystyczna mentalność, która z trudem przyjmuje to, co wykracza poza nasze bezpośrednie doświadczenie. Przeciwko niemu  przemawiają późniejsze losy chrześcijaństwa, które rozprzestrzeniło się na terenie całego Cesarstwa Rzymskiego, by po okresie prześladowań wyznawców Jezusa stać się religią państwową.

Gdzie spędzimy wieczność

Zabicie Jezusa powinno właściwie doprowadzić do rozproszenia Jego wyznawców i zakończenia ich działalności. Stało się jednak zupełnie inaczej. Naukowcy nie potrafią przedstawić zadowalającej odpowiedzi na pytanie, jak wytłumaczyć wierne trwanie uczniów po śmierci Jezusa i ich późniejszą działalność apostolską bez Bożej interwencji. Tego fenomenu ekspansji chrześcijańskiego orędzia o zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie nie tłumaczą ani czynniki zewnętrzne, takie jak: duża mobilność Żydów, istnienie dogodnych szlaków komunikacyjnych czy popularność języka greckiego, w którym pierwotnie spisano księgi Nowego Testamentu, ani wewnętrzna atrakcyjność chrześcijaństwa z jego nauczaniem i wspólnotową organizacją.

Skoro tak, to nie pozostaje nam nic innego niż prosty wybór: albo całkowite odrzucenie zbawczego charakteru misji Jezusa, albo jego przyjęcie ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Oczywiście znajdzie się wielu, którzy jak saduceusze będą zadawać Jezusowi niedorzeczne pytania o to, czyją żoną po zmartwychwstaniu będzie kobieta, która po kolei była żoną siedmiu braci. Ale to tylko marni spin doktorzy tego, który chce zagłuszyć prawdę o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Zamiast poddawać się czczym spekulacjom na temat szczegółów życia tam i potem, weźmy się do naszego życia tu i teraz. W ostateczności od tego zależy to, gdzie spędzimy wieczność. A to kawał czasu.

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów