Całkiem spora część Polaków uważających się za katolików (których jest w naszym kraju 93 proc.) dość swobodnie podchodzi do podstawowych prawd wiary. Często łączymy różne elementy, pochodzące także z tradycji pozachrześcijańskiej.
Przytoczę tylko kilka przykładów z badań socjologicznych przeprowadzonych w kwietniu 2012 r. przez CBOS. Otóż 71 proc. badanych wierzy w nieśmiertelność duszy, Sąd Ostateczny oraz cuda. Wiarę w niebo deklaruje 68 proc., w piekło – 56 proc. (tylko 36 proc. w sposób zdecydowany), w życie pozagrobowe – 66 proc. W zmartwychwstanie wierzy zaś 63 proc. katolików.
To dużo czy mało? Niby nie tak mało, bo od połowy do dwóch trzecich badanych. Gorzej, że dość popularne są także wierzenia, które z katolicyzmem nie mają nic wspólnego. Aż 66 proc. badanych wierzy w przeznaczenie, 36 proc. uważa, że zwierzęta mają duszę, a 26 proc. deklaruje wiarę w reinkarnację. Te dane po raz kolejny potwierdzają istnienie zjawiska, które w socjologii religii określa się „selektywnością wiary" czy „religijnością à la carte" – i to wśród ludzi deklarujących się jako katolicy.
Mniejszość katolicka
W raporcie z badań CBOS czytamy: „Patrząc z perspektywy ostatnich piętnastu lat, można mówić o niewielkim co prawda, ale w miarę systematycznym spadku wiary Polaków w grzech pierworodny, Sąd Ostateczny, życie pozagrobowe, nieśmiertelność ludzkiej duszy, w niebo oraz zmartwychwstanie. (...) Okazuje się, że odsetek katolików, którzy wierzą (mniej lub bardziej zdecydowanie) we wszystkie omawiane elementy wiary katolickiej, a więc w to, że Bóg wysłuchuje modlitw, w istnienie grzechu pierworodnego, zmartwychwstanie, życie pozagrobowe, nieśmiertelną duszę, Sąd Ostateczny, niebo, piekło oraz w cuda, stanowi aktualnie 37 proc. wszystkich pełnoletnich wyznawców tej religii, którzy wzięli udział w naszym badaniu. Jeśli odejmiemy od tej grupy tych, którzy dodatkowo wierzą w przynajmniej niektóre elementy wierzeń pozachrześcijańskich, takie jak przeznaczenie, reinkarnacja czy w to, że zwierzęta mają duszę, to odsetek ten zmniejszy się do zaledwie 8 proc.".
Mniejszość katolików w Polsce zgadza się zatem z tym, co „Kościół podaje do wierzenia", w całej rozciągłości. Tyle socjologia.
Narzędzia socjologiczne pozwalają uchwycić społeczny wymiar religijności pojedynczych ludzi. Rozłożyć na czynniki pierwsze ich stosunek do doktryny, zgodność ich światopoglądu z niezmiennym depozytem wiary Kościoła czy związek między deklaracjami wiary a praktykami religijnymi. Ale o jakości wiary konkretnego człowieka nie rozstrzygają prawa wielkich liczb i statystyka.
Strach i wątpliwości
Gdyby te same kryteria, którymi posługujemy się dzisiaj, przyłożyć do oceny jakości wiary uczniów Jezusa z Nazaretu w trakcie Jego działalności publicznej oraz w dniach bezpośrednio następujących po Jego męczeńskiej śmierci, moglibyśmy dojść do podobnych wniosków, które nasuwają się po wspomnianym raporcie CBOS badającym religijność Polaków 2 tysiące lat później (zachowując oczywiście wszystkie proporcje).
Sęk w tym, że hipotetyczne odpowiedzi uczniów Jezusa z Nazaretu na pytania kwestionariusza nie wyjaśniłyby w żaden sposób, jak ci prości ludzie, mimo swego strachu, zwątpienia i niewiedzy na temat tego, czego byli naocznymi świadkami, dotarli z orędziem Jezusa Chrystusa w najdalsze zakątki ówczesnego cywilizowanego świata.
Jak wynika z kart Ewangelii, uczniowie Jezusa często nie rozumieli do końca znaczenia Jego misji i tego, do czego zostali ostatecznie powołani. Widać wyraźnie, jak zmagali się z przesłaniem swojego Mistrza, jak trudno było im przyjąć wszystkie konsekwencje Jego nauki, z jego śmiercią i zmartwychwstaniem na czele.
Charakterystyczna pod tym względem jest rozmowa, podczas której Piotr uznał Jezusa za „Mesjasza, Syna Boga żywego", by zaraz potem robić mu wyrzuty za zapowiedź śmierci i zmartwychwstania. Piotrowi nie mieściło się w głowie, że Jezus – długo oczekiwany Mesjasz – zwycięży, umierając na krzyżu i powstając z martwych.