„Dla jednych to Bóg zesłał rośliny, abyśmy z nich korzystali, dla innych stworzyła je natura po to, aby ludzie mogli z nich czerpać. Tylko człowiek potrafi popaść w absurd i występować przeciwko Bogu i Naturze" – piszą organizatorzy XI Marszu Wyzwolenia Konopi, który w tę niedzielę przemaszeruje przez Warszawę. Nie ukrywają, że będą „agitować za legalizacją". Chętnie widzieliby na manifestacji rodziny z dziećmi: „Też zaczynaliśmy się interesować sprawą nielegalności konopi, będąc niepełnoletnimi!".
Wolne Konopie zachęcają też do zabrania z sobą „tego czegoś" i trzymania owej niewymienionej z nazwy substancji w dłoni. Wtedy można „to" łatwo rozsypać lub zjeść nawet na oczach „stróżów prawa".
W korowodzie będzie jechał palikotowy „gandziobus". A wśród uczestników także działacze Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, która niepostrzeżenie, dzięki pieniądzom z fundacji George'a Sorosa i wsparciu wpływowych mediów, zepchnęła na margines zasłużony w walce z narkomanią Monar. Zdominowała debatę publiczną na temat narkotyków i w miejsce „polityki antynarkotykowej" wylansowała pojęcie „polityki narkotykowej". Oficjalnie, rzecz jasna, nie postulując legalizacji marihuany. A nieoficjalnie?
Zażyj dawkę praw
Kwiecień 2011, Senat zajmuje się ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii, nowelizującą przepisy narkotykowe tak, że w praktyce znoszą odpowiedzialność karną za posiadanie niewielkiej ilości marihuany. Senator PiS Stanisław Piotrowicz komentuje: „Ta ustawa jest ukłonem w kierunku narkobiznesu. Na komisji praworządności i praw człowieka i petycji był obecny lobbysta. Zarejestrowany lobbysta działał w imieniu fundacji »Więcej przestrzeni«. Pytam: Dla kogo więcej przestrzeni?".
Co robił tam lobbysta? Piotrowicz: – Przedstawiał pogląd, który zresztą pojawia się bardzo często w mediach, pogląd, który miał nas oswoić z narkotykami, w szczególności z narkotykami miękkimi, twierdząc, że marihuana to używka jak wiele innych, jak choćby alkohol, że jesteśmy na jej punkcie przewrażliwieni, że jej szkodliwość się w Polsce demonizuje. Z tego, co pamiętam, taki to miało wydźwięk.
Senator zapamiętał też, że wywiązała się dość dynamiczna polemika między nim a ówczesnym ministrem sprawiedliwości Krzysztofem Kwiatkowskim, gorącym orędownikiem złagodzenia przepisów. – Ja stałem na stanowisku, że ustawa de facto storpeduje ściganie handlu narkotykami, i uważałem nowelę za niepotrzebną, zwłaszcza że już wcześniej obowiązujące prawo dopuszczało umorzenia takich spraw ze względu na niską szkodliwość czynu. Tymczasem ta kontrowersyjna nowelizacja teoretycznie chroniąca przed odpowiedzialnością jakiegoś ucznia, który zapalił trawkę, w praktyce po prostu ułatwia uniknięcie odpowiedzialności przez dilerów – przypomina senator.
Na tę grę komputerową polski rząd (za pośrednictwem Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii) zapłacił w ubiegłym roku Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej 30 tys. zł. Ciekawy tytuł przyciąga uwagę: „Zażyj dawkę swoich praw". W treści wprost instruktaż, jak uniknąć odpowiedzialności karnej przy zatrzymaniu przez policję, gdy posiada się niewielką ilość narkotyków: „Gdzieś w Polsce..." – zaczyna się dwuminutowa agitka. Zadymiony klub pełen młodzieży, para (dziewczyna przypadkiem w barwach „maryśkowych") snująca plany na przyszłość: dyplomy z wyróżnieniem, mieszkanie, praca, labrador. I podróże. Niestety, w realu także joint i interwencja policji. – Mówimy w tej grze, jakie prawa mają uzależnieni – tłumaczy Agnieszka Sieniawska, przewodnicząca Komitetu Sterującego Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej.