Rz: Nim zajęła się pani polityką, wykładała pani marketing polityczny na Uniwersytecie Gdańskim. Czy teoria różni się od praktyki?
Ito bardzo. Teoria marketingu głosi, że trzeba prowadzić intensywną kampanię wyborczą. Mogłam to sprawdzić, gdy w 2001 roku w moim okręgu wylosowałam dwa malutkie podokręgi. W jednym prowadziłam zmasowaną kampanię wyborczą – jeździłam na dożynki i bryczką z sołtysem, dzieci biegały w czapeczkach z napisem Senyszyn i z balonikami Senyszyn, dorośli pisali długopisami Senyszyn. W drugim nie było nawet informacji że kandyduję. I tam, gdzie w ogóle nie prowadziłam kampanii, miałam trzy razy lepszy wynik.