Korespondencja jednego z członków zarządu może mieć dla firmy poważne konsekwencje majątkowe.
Kwestia ta wynikła w sporze między Headland Holdings Polska sp. z o.o. a Land SA (obie firmy z Warszawy), z których pierwsza (powódka) jest nabywcą wierzytelności z tytułu czynszu dzierżawnego od gruntu, na którym pozwana prowadzi duży obiekt handlowy (410 tys. zł), oraz uregulowania opłaty za użytkowanie wieczyste (1,3 mln zł).
Spółka przyznała się w piśmie
Sąd apelacyjny zasądził dla powódki całą żądaną kwotę, stwierdzając, że obfita i regularna korespondencja między stronami sporu świadczy o tym, że pozwana uznała dług, a tym samym zrzekła się także zarzutu przedawnienia. Ta ostatnia kwestia także była sporna, a na dodatek poszczególne kwoty były wymagalne w innych datach, stąd też w innych datach mogło dochodzić do przedawnienia. Sądy niższych instancji nie wchodziły jednak w te szczegóły, ponieważ uznały, że doszło do zrzeczenia się przedawnienia.
Adwokat Marek Malecha, pełnomocnik pozwanej, przekonywał Sąd Najwyższy (sygnatura akt I CSK 703/10), że nie doszło do skutecznego wyrażenia woli przez Land, ponieważ pisma do niej podpisywali pojedynczo i w różnym czasie bądź to prezes, bądź wiceprezes (wraz z księgową), tymczasem spółkę tę reprezentuje dwóch członków zarządu łącznie. Wprawdzie w pewnym okresie w Krajowym Rejestrze Sądowym był nieprawidłowy wpis, że może ją reprezentować jednoosobowo prezes, ale na domniemanie prawdziwości takiego wpisu nie może się powoływać osoba (spółka) powiązana kapitałowo. Tymczasem powódka jest akcjonariuszem pozwanej, a jako wspólnik dobrze zna stosunki w spółce i zasady reprezentacji.
Zmiana stanowiska
SN uznał jednak, że doszło do uznania długu.