W czasie Marszu na Waszyngton 28 sierpnia 1963 r. pastor Martin Luther King mówił do 200-tysięcznego tłumu: „Mam marzenie, że pewnego dnia naród nasz wzniesie się na wyżyny prawdziwego sensu swojej wiary i uzna za prawdę oczywistą, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi".
Gdy w USA trwają protesty po śmierci George'a Floyda, który został zamordowany przez policjanta podczas zatrzymania, gdy w geście solidarności przeciwko rasizmowi i dyskryminacji manifestują również Europejczycy w wielu stolicach naszego kontynentu, w Polsce rządzący postanowili przekonywać, że równość wobec prawa dotyczy tylko ludzi, a „LGBT to nie są ludzie, lecz ideologia". Jeden z członków sztabu prezydenta powiedział wprost: „Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości". Notabene autor tego zdania sam o sobie mówi, że jest konstytucjonalistą. Wykłada na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Czyżby nie przeczytał preambuły do Konstytucji RP, która stanowi między innymi, że „równi w prawach i powinnościach, (...) pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, (...) ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej"? Te myśli wyrażone w preambule są w dalszej części rozwinięte w przepisach konstytucji, zapewne też nieznanych konstytucjonaliście z KUL. Artykuł 30 konstytucji mówi, że przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela, zaś art. 32 stanowi, że wszyscy są wobec prawa równi i nikt nie może być dyskryminowany.
Czytaj także: Polityczny rzecznik dyscyplinarny warszawskiej adwokatury
Sprzeciw prezydium
W stanowisku z 18 czerwca Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej wyraziło stanowczy sprzeciw wobec wypowiedzi kwestionujących człowieczeństwo osób LGBT i przysługujące im podstawowe prawa człowieka. „Prezentowane w debacie publicznej pogardliwe wypowiedzi na temat osób o orientacji innej niż heteroseksualna naruszają wypracowywane standardy państwa obywatelskiego. Kandydaci ubiegający się o najwyższą godność w Państwie są w sposób szczególny zobowiązani do wstrzemięźliwości i unikania wypowiedzi naruszających demokratyczne wartości i zasady, na których zbudowana jest Rzeczpospolita Polska".
Rządzący wprowadzają temat osób o orientacji innej niż heteroseksualna, bo upatrują w tym doraźnych korzyści wyborczych. Wiedzą, że w naszym społeczeństwie relatywnie łatwo rozpalić spór na ten temat. Przeprowadzone przez CBOS w lipcu 2019 r. badania pokazały, że akceptacja społeczna dla osób nieheteronormatywnych zmalała w stosunku do 2017 r., pomimo że wcześniej sukcesywnie rosła. Ten spadek ma związek z opresją słowną, która spotyka osoby LGBT w debacie publicznej. Politycy dobrze wiedzą, że wypowiedzi noszące znamiona mowy nienawiści ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową znajdują odzwierciedlenie w nastrojach społecznych, a chodzi przecież o to, żeby zyskać poparcie w wyborach. Tak było w 2019 r., kiedy temat osób LGBT był podnoszony przez rządzących w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, potem w jesiennej kampanii przed wyborami do parlamentu polskiego i tak jest teraz, przed wyborami prezydenckimi.