Tomasz Pietryga: Dlaczego Duda wygrał, a Trzaskowski przegrał

Neokonserwatywny prąd społeczny, który dał zwycięstwo Andrzejowi Dudzie 5 lat temu - nie osłabł. To jest fundamentalny powód dzisiejszej wygranej kandydata prawicy.

Publikacja: 13.07.2020 11:35

Tomasz Pietryga: Dlaczego Duda wygrał, a Trzaskowski przegrał

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński, Jerzy Dudek

Zwycięstwo Andrzeja Dudy potwierdza, że wizja państwa skrojona przed laty przez Jarosława Kaczyńskiego, oparta o solidaryzm społeczny, silnie eksponowany interes narodowy i światopoglądowy konserwatyzm jest ciągle atrakcyjna dla większości obywateli. Ten neokonserwatywny prąd społeczny, który był nie do zatrzymania pięć lat temu, kiedy Duda dość nieoczekiwanie sięgnął po prezydenturę po raz pierwszy- jest szerszym zjawiskiem. Widocznym w USA po zwycięstwie Donalda Trumpa, jak i w części państw Europy. Nie zmienił się on dzisiaj nad Wisłą i to jest główny powód wygranej kandydata prawicy.

Nowa fala niosąca zmiany, kiedy zawiedziony elektorat aktualnie rządzących zostaje w domach, a większość społeczeństwa mówi: chcemy resetu, wymiany zużytej władzy i wypalonych idei jeszcze nie nadeszła. I nie byłby w stanie jej wywołać ani Rafał Trzaskowski, ani żaden inny z kandydatów. Co nie znaczy, że nie stanie się to za kilka lat. Bo istotą demokracji jest to, że każda władza ma swój kres.

Czytaj także:

Wybory: mało czasu na zastrzeżenia do głosowania

Wielu ekspertów zadaje sobie pytanie: jaki będzie druga kadencja Andrzej Dudy. Bardziej niezależna od własnego zaplecza czy może prezydent zacznie budować własny odrębny ośrodek polityczny z dala od Jarosława Kaczyńskiego. Takie spekulacje, to raczej pobożne życzenie opozycji niż rzeczywistość. A wynika to z faktu, że Duda jest częścią obozu prawicy, jej ważnym elementem. Wspólnota patrzenia na rzeczywistość utorowała mu drogą do prezydentury. Od tego odwrotu nie ma. Ucieczka ze swojego gniazda wydaje się więc być nieprawdopodobna, nielogiczna. Duda nie ma do zaproponowania Polakom nic ponadto co Jarosław Kaczyński.

A co z Rafałem Trzaskowskim? Niewątpliwie jego pozycja polityczna uległa wzmocnieniu. Pytanie, czy prezydent Warszawy będzie tę pozycję wzmacniał, konsumując politycznie ponad 9 milionowe poparcie, czy też za kilka tygodni zacznie się „przycinanie" Trzaskowskiego, przez obecnych liderów Platformy, którzy takie wzmocnienie mogą traktować jako zagrożenie dla własnych pozycji.

Podważane może być to, czy Rafał Trzaskowski w starciu z Dudą rzeczywiście osiągnął indywidualny sukces. Bo skoro sondaże dawały podobny wynik w II turze większości kandydatów opozycji, a nawet wskazywały na wyższy w przypadku Szymonowi Hołowni, który jest w polityce od pół roku, to sukces wyborczy prezydenta Warszawy trochę blednie. Bo czy wyborców zjednoczyła świeżość, osobowość i przekonanie do programu i wizji państwa niesiona przez kandydata, czy może tylko chęć odsunięcia przedstawiciela prawicy od władzy?

Trzaskowski nie mógł wygrać z kilku powodów. Prąd społeczny płynął w innym kierunku. To miało fundamentalne znacznie. Trudno było mu też nadrobić tak ogromną przewagę, jaką uzyskał Duda po pierwszej turze. Wyciągnięty w trybie awaryjny Trzaskowski miał też zbyt mało czasu na budowanie fundamentów dla swojego poparcia. A przede wszystkim zbudować i zaprezentować swoją przemyślaną wizję państwa. Na to potrzeba czasu.

Szwankowała też rozpoznawalność. Przed drugą turą w małych miejscowościach nadal przekręcano nazwisko kandydata opozycji, jako kogoś bliżej nieznanego. To źle wróżyło przed drugą turą, w zderzeniu z Andrzejem Dudą, który swoją kampanię wyborczą prowadził przez pięć ostatnich lat, odwiedzając w tym czasie wszystkie polskie powiaty. Uczestnicząc w dożynkach, festynach, koncertach zespołów ludowych, ściskając tysiące rąk i robiąc dziesiątki tysięcy fotografii, które wklejone są w albumach wielu domów Podkarpacia, Lubelszczyzny czy Podlasia, zaprocentowały głosem oddanym 12 lipca. Duda zbudował mocne fundamenty dla swojego zwycięstwa.

Losy kampanii mogła odwrócić teoretycznie debata obu kandydatów i nokaut przeciwnika. Debaty nie było, podobnie jak wpadki Andrzeja Dudy, na tyle poważnej, aby odmienić losy kampanii. Mimo dość mglistych sondaży, pokazujących nawet minimalną przewagę Trzaskowskiego, dystans między kandydatami pozostał niezachwiany. Wygrał Andrzej Duda i to on będzie prezydentem przez następne 5 lat.

Zwycięstwo Andrzeja Dudy potwierdza, że wizja państwa skrojona przed laty przez Jarosława Kaczyńskiego, oparta o solidaryzm społeczny, silnie eksponowany interes narodowy i światopoglądowy konserwatyzm jest ciągle atrakcyjna dla większości obywateli. Ten neokonserwatywny prąd społeczny, który był nie do zatrzymania pięć lat temu, kiedy Duda dość nieoczekiwanie sięgnął po prezydenturę po raz pierwszy- jest szerszym zjawiskiem. Widocznym w USA po zwycięstwie Donalda Trumpa, jak i w części państw Europy. Nie zmienił się on dzisiaj nad Wisłą i to jest główny powód wygranej kandydata prawicy.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Policjant zginął z rąk kolegi – ta tragedia ma drugie dno
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej