Zwycięstwo Andrzeja Dudy potwierdza, że wizja państwa skrojona przed laty przez Jarosława Kaczyńskiego, oparta o solidaryzm społeczny, silnie eksponowany interes narodowy i światopoglądowy konserwatyzm jest ciągle atrakcyjna dla większości obywateli. Ten neokonserwatywny prąd społeczny, który był nie do zatrzymania pięć lat temu, kiedy Duda dość nieoczekiwanie sięgnął po prezydenturę po raz pierwszy- jest szerszym zjawiskiem. Widocznym w USA po zwycięstwie Donalda Trumpa, jak i w części państw Europy. Nie zmienił się on dzisiaj nad Wisłą i to jest główny powód wygranej kandydata prawicy.
Nowa fala niosąca zmiany, kiedy zawiedziony elektorat aktualnie rządzących zostaje w domach, a większość społeczeństwa mówi: chcemy resetu, wymiany zużytej władzy i wypalonych idei jeszcze nie nadeszła. I nie byłby w stanie jej wywołać ani Rafał Trzaskowski, ani żaden inny z kandydatów. Co nie znaczy, że nie stanie się to za kilka lat. Bo istotą demokracji jest to, że każda władza ma swój kres.
Czytaj także:
Wybory: mało czasu na zastrzeżenia do głosowania
Wielu ekspertów zadaje sobie pytanie: jaki będzie druga kadencja Andrzej Dudy. Bardziej niezależna od własnego zaplecza czy może prezydent zacznie budować własny odrębny ośrodek polityczny z dala od Jarosława Kaczyńskiego. Takie spekulacje, to raczej pobożne życzenie opozycji niż rzeczywistość. A wynika to z faktu, że Duda jest częścią obozu prawicy, jej ważnym elementem. Wspólnota patrzenia na rzeczywistość utorowała mu drogą do prezydentury. Od tego odwrotu nie ma. Ucieczka ze swojego gniazda wydaje się więc być nieprawdopodobna, nielogiczna. Duda nie ma do zaproponowania Polakom nic ponadto co Jarosław Kaczyński.