Są dwa podejścia do reformowania prawa: szybkie i efektowne, nastawione na medialny efekt, oraz żmudne, oparte na fachowcach, z dala od świateł jupiterów, nastawione na osiągnięcie założonego celu. Donald Tusk, czyniąc twarzą deregulacyjnego projektu Rafała Brzoskę, chciał osiągnąć oba efekty naraz. Miliarder, człowiek sukcesu, który o biznesie wie wszystko, jest postacią przekonującą, zdolną dostrzec bariery, z którymi borykają się przedsiębiorcy. Taka postać trafia do masowej wyobraźni wyborców, stanowiąc polityczną wartość dodaną.
Czytaj więcej:
Czy da się zrobić reformę w tydzień?
Biznesmen podjął wyzwanie, w tydzień przygotowując pierwsze zręby potrzebnych reform. Chociaż tempo prac wskazuje, że istotniejsza od fachowości była presja czasu, bo trudno jest w kilka dni zrobić rzetelną analizę barier i istniejących uwarunkowań prawno-administracyjnych. Nie da się w tak krótkim czasie ocenić również skutków likwidacji określonych przepisów lub zastąpienia ich innymi, aby osiągnąć zakładany cel.
Może dlatego pierwsza diagnoza Rafała Brzoski nie jest odkrywcza, a przedstawiony katalog zmian w wielu punktach przewijał się już w postulatach organizacji biznesowych. Oczywiście niektóre są ciągle aktualne i warto się o nie upominać, jak choćby skrócenie czasu kontroli, kwestie przerywania biegu przedawnień podatkowych czy rozszerzenia milczącej zgody organów administracji. Dobrym pomysłem jest też możliwość zawierania ugód podatnika z fiskusem.