Burza wokół Telewizji Polskiej SA i Polskiego Radia SA trwa w najlepsze. Pierwszy wątek - zmian w składzie organów tych spółek został przesłonięty przez drugi – rozwiązania spółek, co oznacza ich postawienie w stan likwidacji. Gwoli ścisłości dodajmy jednak, że kwestia zmian w składzie organów utraciła znaczenie tylko w zakresie wpisu nowego zarządu, natomiast rada nadzorcza działa także w spółce w likwidacji.
TP SA i PR SA to jednak spółki akcyjne
Każda spółka handlowa może zostać rozwiązana na skutek uchwały podjętej przez wspólników. Tylko że telewizja Polska i Polskie Radio to szczególne spółki handlowe. Ich pierwotnym i najważniejszym źródłem regulacji jest – jak dla każdej spółki handlowej – Kodeks spółek handlowych (dalej „k.s.h.”). Jednak z uwagi na przypisaną im tzw. misję publiczną, ustawa o radiofonii i telewizji (z 1992 r.) wprowadza jednak dla tych spółek pewne modyfikacje w stosunku do zwykłych spółek. Ustawa nakazuje utworzenie tych spółek, co nie oznacza, że są to osoby prawne powołane na podstawie ustawy. Powstały one w trybie takim jak inne spółki, poprzez rejestrację w KRS, ale w wykonaniu nakazu ustawowego. Istotne modyfikacje to m. in. właśnie przypisanie im tzw. misji publicznej, co oznacza, że spółki te realizują cel publiczny a nie tylko cel biznesowy (maksymalizacja zysku), szczególny tryb zmiany w składzie organów (pierwotnie kompetencję tę miał organ konstytucyjny – Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji a od 2016 r. tzw. Rada Mediów Narodowych, ciało stricte polityczne). Zgoda Rady Mediów konieczna jest także do zmiany w statutach tych spółek. „Misja publiczna” obydwu spółek wynika także z ustawy z 2016 r. o zasadach zarządzania mieniem państwowym, ale ustawa ta wyłącza stosowanie k.s.h. w jeszcze węższym zakresie niż ustawa o radiofonii i telewizji i nie dotyka kwestii likwidacji.
Na tym kończą się odrębności Telewizji Polskiej i Polskiego Radia w stosunku do zwykłych spółek akcyjnych. W szczególności, ustawa o radiofonii i telewizji (ani żadna inna ustawa) nie wyłącza stosowania wobec tych spółek pozostałych przepisów k.s.h. W tym przepisów o rozwiązaniu i likwidacji tych spółek. A trudno niedopuszczalność stosowania wskazanych wyraźnie przepisów wykładać inaczej jako dozwolenie na stosowanie pozostałych przepisów k.s.h. Z tego punktu widzenia minister Sienkiewicz jako przedstawiciel jedynego akcjonariusza tych spółek – Skarbu Państwa - miał prawo podjąć uchwały o rozwiązaniu spółek.
Argument z misji publicznej
Sąd rejestrowy uzasadnia rzekomą niedopuszczalność likwidacji obydwu spółek ich „misją publiczną”, której nie da się jakoby pogodzić z ich likwidacją. Stawia tym samym tezę, że spółek tych nie można w ogóle zlikwidować, bez względu z jakiego powodu i w jakim trybie, bo nie będą mogły realizować misji publicznej. Argument ten jest nie do zaakceptowania. Skoro spółki te nie mogą być nawet postawione w stan upadłości (wyłącza to art. 6 ustawy Prawo upadłościowe) to tym bardziej musi istnieć możliwość ich zlikwidowania. Musi bowiem istnieć jakiś sposób zakończenia bytu prawnego spółki na wypadek jej niewypłacalności (do której zresztą wobec znanych okoliczności TP i PR zmierzają), co zresztą leży zarówno w interesie aktualnych wierzycieli jak i przyszłych, o czym nie należy zapominać. Tymczasem żaden szczególny sposób likwidacji nie został przewidziany w ustawie o radiofonii i telewizji. Po wtóre, nie znamy planów min. Sienkiewicza, ale misja publiczna może być realizowana także przez inne spółki, działające pod takimi samymi firmami: Telewizja Polska SA i Polskie Radio SA a zgodność z ustawą o radiofonii i telewizji będzie zachowana, bo ustawa stanowi tylko, że telewizje publiczną tworzy TP (analogicznie co do radia publicznego).
Poza tym sąd rejestrowy nie wziął pod uwagę argumentu, że gdyby ustawodawca, z definicji racjonalny, nie chciał dopuścić do likwidacji tych spółek, to wyłączyłby także stosowanie przepisów k.s.h. o rozwiązaniu i likwidacji spółki tak, jak to zrobił z kilkoma innymi przepisami k.s.h. Temu dość prostym argumentowi sąd rejestrowy przedstawia argument „z misji”, oparty na dość arbitralnych rozważaniach, z tezą, że skoro jest misja, to podmiot musi istnieć, cokolwiek by się działo.