Sądnego dnia w sprawie Turowa spodziewan o się w czwartek, jednak on nie nastąpił. Wszystko dlatego, że dopiero tego dnia Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie dowiedział się, iż w całej sprawie toczy się jeszcze inne postępowanie administracyjne. PGE wniosła o zmianę decyzji środowiskowej w sprawie odkrywki w Turowie i dopiero gdy to postępowanie dobiegnie końca, sąd będzie mógł powrócić do zbadania skarg organizacji ekologicznych. Tak być powinno, ale z drugiej strony kolejny raz ujawnił się znany od lat brak koordynacji między urzędami a sądem, który o tamtym postępowaniu nie miał pojęcia. Typowe, zwłaszcza w sądownictwie powszechnym – jak widać, także sądy administracyjne nie są wolne od tej choroby. A potem słyszymy o sprawach ciągnących się w sądzie latami.

Sprawa kopalni Turów, położonej na polsko-czesko-niemieckim styku granic, ma kilka międzynarodowych wątków i przez wiele miesięcy była żywym dowodem na to, jakie skutki ma brak woli porozumienia sąsiednich państw w ważnej sprawie. Do niedawna nawet funkcja ambasadora RP w Pradze była nieobsadzona. Po tym, jak polskie władze w końcu dogadały się ze stroną czeską, sprawę zamknął unijny Trybunał. Ale Komisja Europejska i tak potrąciła z funduszy dla Polski zasądzone przez TSUE kary – po milionie euro za każdy dzień działania kopalni mimo decyzji o zawieszeniu jej działalności.

Oby więc decyzja w sprawie przyszłości Turowa, jaką – nawet jeszcze przed wyborami – wydadzą polskie władze, nie zburzyła porozumienia, jakie udało się osiągnąć. Ani nie rujnowała środowiska.

Czytaj więcej

Sądowa batalia o Turów na razie bez przełomu