Nie wiem, czemu mają służyć rytualne spotkania z mediami Artura Sobonia odpowiedzialnego za naprawę, wprowadzonej na początku roku reformy podatkowej. Jeżeli wiceminister myśli, że sypiąc – jak z rękawa – kolejnymi „przyjaznymi” rozwiązaniami, które mają zostawić w kieszeni podatników „kolejne miliardy złotych” – uspokoi sytuację, zdobywając polityczne punkty – jest w błędzie.
Od 1 stycznia podatnicy są zdezorientowani, ponieważ zachwiano fundamentem podatkowych rozliczeń. Nieważne, w tym miejscu – czy ów fundament był dobry, czy zły, po prostu był – stały i pewny. Dziś wiceminister po raz kolejny przedstawia korekty do korekt reformy, zmieniając to, co było zapowiadane tydzień, czy dwa tygodnie temu. Nowe terminy, nowe zasady zmiany formy opodatkowania, nowe obliczenia, w gąszczu i chwiejności tych zapowiedzi podatnicy czują się coraz bardziej zagubieni. Nie ogarniają już planów rządu, skoro intelektualnie za zmianami nie mogą nadążyć nawet księgowi, a co do dopiero zwykli zjadacze chleba. Teraz potrzeba spokoju i obudowania pewności. To kluczowa sprawa, bo chodzi w gruncie rzeczy o odbudowę zaufania do państwa.
Czytaj więcej:
Jeżeli rząd szczerze chce naprawiać Polski Ład, który stał się obecnie bezimienną reformą, czy „drugim jej etapem”, niech robi to w zaciszu gabinetu, konsultując zmiany z przedsiębiorcami i ekspertami podatkowymi. A finalnie, gdy już wszystko zostanie ustalone przedstawi gotowy produkt, założenia, które trafią do Sejmu, gdzie po doszlifowaniu będą mogły zostać uchwalone. Podatkowy rollercoaster, gdzie z tygodnia na tydzień zmieniają się plany i założenia nie jest już nikomu potrzebny, rodzi poczucie jeszcze większego chaosu i dezorientacji, czyli odnosi wskutek wręcz odwrotny do tego – chce zrobić rząd. Na dzisiaj miliony Polaków nie wie, jakie będzie płaciła podatki na koniec roku i według, jakich reguł podatkowych.
Po ostatniej konferencji prasowej wie jeszcze mniej, bo liczba propozycji przekroczyła masę krytyczną. Przechwałki o tym, że kolejne miliardy zostaną w kieszeni podatników już nie robią na nikim wrażenia, podobnie, jak samo uspakajające oświadczenia, jakie to reformy poprzedników były złe. Na tej reformie rząd już nie zdobędzie politycznych punktów. Tu chodzi już raczej o ratowanie twarzy.