Granicą jest sytuacja, w której większość podejmuje decyzję, a jej skutki mogą zmierzać do pokrzywdzenia mniejszości. Prawo spółek nie przypadkiem posługuje się pojęciem pokrzywdzenia wspólnika, aby zaakcentować różnicę między działaniem naruszającym dobry obyczaj, od sytuacji, która jest wynikiem rozstrzygnięcia konfliktu interesów wspólników. W naturę prawa spółek jest wpisany brak jednomyślności wspólników. O ile w prawie cywilnym obowiązuje zasada, że nie można kształtować sytuacji prawnej danej osoby bez jej zgody, o tyle warunkiem wejścia do spółki jest zgoda, że moja sytuacja prawna jako wspólnika może być ukształtowana bez mojego udziału (w przypadku podjęcia decyzji o nieobecności na zgromadzeniu wspólników) lub wręcz wbrew mojej woli. To, że wspólnik ma inny pogląd, co leży w interesie spółki, nie oznacza jeszcze, że przegłosowanie go, czyli swoiste narzucenie woli większości, stanowi pokrzywdzenie go. Pokrzywdzenie polega na doprowadzeniu do niesłusznego uszczerbku w dobrach drugiego.
Jak to ocenić?
Każdy przypadek wymaga indywidualnej oceny, ale wieloletnia praktyka, także w innych systemach, pozwala na rozpoznanie tzw. wspólników-rozbójników, których celem nie jest wypracowanie rozwiązania korzystnego dla spółki, ale przy okazji, np. restrukturyzacji, wejścia na giełdę, fuzji – uzyskanie korzyści majątkowych. Tak ukształtowało się pojęcie szantażu korporacyjnego jako żądania korzyści, zwykle majątkowych, w zamian za rezygnację z zaskarżania uchwał, czyli wykupu zaskarżenia uchwały lub innej formy blokowania decyzji w spółce, np. niezłożenia pozwu, wycofania go, wycofania doniesienia do prokuratury, zaniechania czarnego PR itp.
Jak szerokie jest w Polsce to zjawisko?
W porównaniu z innymi krajami w Polsce problem szantażu korporacyjnego cały czas jest w fazie początkowej (co nie znaczy, że nie intensywnej). Nie wynika to z większej kultury polskich wspólników, ale krótkiego czasu funkcjonowania polskiego prawa spółek. W Niemczech już w XIX w. ustawodawca widział problem zaskarżania uchwał w celu szantażu i szykanowania. W 1912 r. dyskutowano problem akcjonariuszy rozbójników (räuberische Aktionäre). W 1914 r. pojawiały się tam głosy o zaskarżaniu uchwał zgromadzeń jako sposobie lukratywnego zarobkowania. Prowadzone badania w Niemczech w latach 80. XX w. wykazywały, że spółki płaciły milionowe haracze w zamian za odstąpienie od skarżenia uchwał. Doszło do tego, że większość restrukturyzacji w spółkach była rutynowo skarżona przez zawodowych szantażystów korporacyjnych. Wyniki badań 619 powództw – cytowane w 2007 r. – wykazywały, że ponad 70 wytaczali profesjonalni szantażyści. „Der Spiegel nazwał to zjawisko „potęgą krasnali".
Polska ma też w tej dziedzinie doświadczenia?